Wojna w Ukrainie poligonem. Udany debiut uzbrojenia z Europy

Największym dostawcą uzbrojenia do Ukrainy są Amerykanie, ale najnowszy sprzęt przekazały jak dotąd państwa europejskie. Przedstawiamy unikatową broń, która jest testowana na froncie.

Zdjęcie z testów poligonowych systemu Akeron MP.
Zdjęcie z testów poligonowych systemu Akeron MP.
Źródło zdjęć: © MBDA | Laurent Guichardon
Przemysław Juraszek

26.11.2023 | aktual.: 26.11.2023 10:24

Niekwestionowanym liderem dostaw sprzętu wojskowego dla walczącej Ukrainy pozostają Amerykanie, którzy przekazali dotąd broń o wartości 44,2 mld dolarów. Mowa tutaj o ponad 2 mln pocisków artyleryjskich, setkach pojazdów różnego typu i tysiącach środków przeciwpancernych i przeciwlotniczych.

Tymczasem wszystkie państwa UE dostarczyły łącznie uzbrojenie o wartości około 45 mld euro (według danych zebranych przez Instytut Gospodarki Światowej w Kilonii). Warto jednak zaznaczyć, że - nie licząc sprzętu poradzieckiego dostarczonego przez głównie państwa byłego bloku wschodniego - liczba przekazywanego sprzętu nie jest bardzo imponująca. Na przykład państwa UE dostarczyły nieco ponad 224 tys. pocisków artyleryjskich.

O ile jednak liczba dostarczanej przez Europę broni nie jest imponująca, o tyle jej jakość i nowoczesność są na najwyższym poziome. Amerykanie początkowo wysyłali głównie sprzęt, którego najnowsze wersje pochodziły z lat 90. XX w. W ten sposób tanim kosztem pozbyto się setek pojazdów typu MRAP, pamiętających jeszcze misje w Iraku i w Afganistanie. Tymczasem europejskie państwa przekazywały nowoczesny sprzęt już na początku wojny. Oczywiście nie należy deprecjonować żadnej pomocy, gdyż dla broniących się Ukraińców każda dodatkowa broń jest bardzo cenna.

Wojna w Ukrainie to "chrzest bojowy" nowoczesnego europejskiego uzbrojenia

Ukraina stała się swego rodzaju poligonem doświadczalnym, gdzie europejskie firmy przy zezwoleniu rządów testują swoje najnowsze wynalazki. Przy okazji - co nie powinno dziwić - przedsiębiorstwa próbują promować na rynku przekazywany sprzęt, ukazując jego skuteczność na polu walki.

Podczas gdy amerykanie wysyłali m.in. wiekowe ppk (przeciwpancerne pociski kierowane) FGM-148 Javelin A/B/C/D pierwszej serii Block 0 oraz FGM-148E serii Block 1, Brytyjczycy dostarczyli nowoczesne systemy NLAW, a Francuzi dopiero co wprowadzone do służby Akeron MP. Na uwagę zasługują też nowoczesne niemieckie granatniki przeciwpancerne RGW90.

NLAW został wprowadzony do służby z końcem 2008 r. Jest to lekka wyrzutnia (waży 12,5 kg) przeciwpancernych pocisków kierowanych typu "odpal i wyrzuć". Broń atakuje cele od góry, a jej głowica jest w stanie przepalić ponad 500 mm stali pancernej. Optymalny zasięg rażenia NLAW to 20-800 metrów, zaś maksymalny - ok. 1 km. Naprowadzanie odbywa się po przewidywanej linii, ale jeśli cel jest ruchomy, to strzelec musi utrzymać celownik na atakowanym obiekcie przez 2-3 sekundy, aby komputer obliczył odpowiednią trajektorię lotu.

System z Francji dysponuje z kolei nieco większym zasięgiem niż nawet najnowsze wersje amerykańskiego Javelina (5 km wobec 4,75 km). Broń może przebić ponad 1 m stali pancernej. Pocisk atakuje cele lotem nurkowym, co tylko potęguje jego niszczycielskie możliwości.

  • Prezentowane podczas targów przez Mesko pociski PPZR Piorun NG oraz Piorun.
  • Prezentowane przez Thales Air Defence podczas targów MSPO pociski Starstreak z widocznymi kinetycznymi wolframowymi penetratorami oraz po prawej mający uniwersalną głowicę odłamkowo-kumulacyjną Martlet (LMM).
  • Przekrój siejącego grozę w Ukrainie pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Podpocisk z pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Podpocisk z pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Przekrój siejącego grozę w Ukrainie pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Podpocisk z pocisku artyleryjskiego Bonus.
  • Podkalibrowy pocisk Vulcano GLR kal. 155 mm.
  • Pocisk IRIS-T w całej okazałości prezentowany podczas targów MSPO.
  • Wyrzutnia NLAW obok amunicji do działa bezodrzutowego Carl Gustaf.
  • Granatnik RGW90 obok starszego Panzerfausta-3.
  • Granatnik RGW90 obok mniejszego RGW60.
[1/12] Prezentowane podczas targów przez Mesko pociski PPZR Piorun NG oraz Piorun. Źródło zdjęć: © materiały własne | Przemysław Juraszek

Nowoczesne systemy przeciwlotnicze z Europy

Dużą rolę odgrywają w Ukranie systemy przeciwlotnicze. Amerykanie dostarczyli skuteczne, ale już przestarzałe kompleksy w postaci FIM-92 Stinger, MIM-23 Hawk oraz starszych wersji systemu Patriot (które wyposażono jednak w nowe pociski PAC-3 CRI). Z nowocześniejszych systemów tego typu USA wysłały w zasadzie tylko zestawy NASAMS.

Amerykanie dostarczyli też znaczną liczbę starszych pocisków rakietowych pokroju AIM-7 Sparrow, które są wykorzystywane w modyfikowanych poradzieckich systemach przeciwlotniczych. Najnowsze rozwiązania przeciwlotnicze pochodzą jednak i w tym przypadku z Europy. Państwa Starego Kontynentu wysłały m.in. jedną baterię systemu SAMP/T, kilka zestawów IRIS-T oraz przenośne zestawy przeciwlotnicze: polskiego Pioruna, szwedzkiego RBS-70 NG, brytyjskiego Starstreaka i jeszcze testowanego Martleta (Lightweight Multirole Missile).

SAMP/T to jeden z niewielu systemów na świecie średniego zasięgu, może zwalczać rosyjskie pociski balistyczne Iskander i Ch-47M2 Kindżał. Wprowadzono go do służby w 2011 r. Dużą zaletą SAMP/T w stosunku do starszych Patriotów jest zmniejszenie obsługi z 90 do 14 żołnierzy oraz zwalczanie celów nadlatujących z różnych kierunków. Nawet podstawowy radar "Arabel" o zasięgu ponad 100 km zapewnia wykrywanie celów w zakresie 360 stopni, podczas gdy dla Patriota pole wykrywania wynosi tylko 120 stopni (poprawią to dopiero radary LTAMDS).

Drugi system, czyli IRIS-T SLM i SLS, to rozwiązanie krótkiego zasięgu przeznaczone do obrony przed pociskami manewrującymi, którego testy zakończono dopiero w 2014 r. Kompleks wykorzystuje pociski IRIS-T o bardzo dobrej manewrowości. Są one zdolne zwalczać nawet nadlatujące z prędkością ponaddźwiękową pociski średniego zasięgu. Ukraina otrzymała systemy w wersji SLS o zasięgu ok. 10 km oraz wariant SLM o zasięgu zwiększonym do 40 km. Ukraińcy twierdzą, że systemy te mają 100 proc. skuteczności.

W przypadku ręcznych zestawów rozwiązania z Europy okazały się odporne nawet na wykorzystujący laser do oślepiania nadlatujących pocisków system L-370 Witebsk, stosowany m.in. na rosyjskich śmigłowcach Ka-52 Aligator.

Europejskie samobieżne systemy artyleryjskie

Europa wysyła też potężne samobieżne systemy artyleryjskie. Zestawy w postaci Kraba, niemieckiego PzH 2000, francuskiego Caesara, słowackiej Zuzany 2 i szwedzkiego Archera oferują obecnie najdłuższy zasięg rażenia spośród wszystkich innych dostarczonych systemów artylerii lufowej. Wszystkie wymienione pojazdy dysponują armatą kal. 155 mm. Przekłada się to na zasięg aż 30 km przy wykorzystaniu najtańszej amunicji lub do ok. 60 km w przypadku zastosowania pocisków z dopalaczem rakietowym lub kierowanych M982 Excalibur.

Co więcej, przy zastosowaniu eksperymentalnych pocisków podkalibrowych Vulcano GLR od włoskiego koncernu Leonardo zasięg precyzyjnego ognia wzrasta tutaj nawet do 70-80 km. Dotąd Ukraina otrzymała ich jednak niewiele - oficjalna partia wynosiła 225 sztuk. W kolejnych dostawach nie podawano już liczb, więc możliwe, że obecnie obrońcy mają pokaźny zapas tej broni.

Do Ukrainy trafiły też pociski BonusSMArt 155, które "zmieniają" artylerię w precyzyjne niszczyciele czołgów. Zawierające one w sobie dwa mniejsze pociski, dysponujące zestawem sensorów, które po wypuszczeniu nad danym obszarem samodzielnie wyszukują i naprowadzają się na czołgi lub samobieżne armatohaubice przeciwnika.

Ukraina stanie się też pierwszym na świecie użytkownikiem kompleksu artyleryjskiego, który jest odporny na ognień kontrbateryjny. Mowa o systemie RCH 155, który umożliwia oddawanie strzałów podczas jazdy, a nie dopiero po zatrzymaniu pojazdu.

Wymienione systemy stanowią najciekawsze przykłady broni dostarczonej Ukraińcom przez europejskie firmy. Krajom ze Starego Kontynentu wciąż brakuje jednak możliwości produkcyjnych, które przez dekady były nierozwijane, a nawet je zmniejszano ze względu na niewielkie zamówienia. Możliwe, że wnioski z Ukrainy pozwolą ten błąd naprawić w kilkuletniej perspektywie.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski