Europa bez wsparcia USA? Oto jak wypada na tle Rosji
Europa z uwagą obserwuje decyzje Donalda Trumpa i jego administracji, które mogą wpłynąć na bezpieczeństwo w regionie. Pod dużym znakiem zapytania stoi obecność amerykańskich wojsk w tej części świata, przyszłość NATO w dotychczas znanej formie, a także rola Rosji w oczach Amerykanów. Pojawiające się pytania dotyczą też możliwości Europy w potencjalnym, samodzielnym starciu z Rosją.
NATO od momentu swojego powstania w 1949 r. stanowiło kluczową przeciwwagę dla potęgi ZSRR, a następnie Rosji. Do sojuszu dołączali kolejni członkowie, licząc na to, że organizacja stanie się ich gwarantem bezpieczeństwa zewnętrznego. Obecnie NATO liczy 32 członków, a ostatnimi państwami, które zostały wcielone w jego struktury, były Finlandia i Szwecja. Państwa te zdecydowały się na ten krok przede wszystkim ze względu na wojnę w Ukrainie, a także imperialne zapędy Rosji.
Europa bez parasola w postaci USA?
Rządy Donalda Trumpa stawiają jednak pod znakiem zapytania dotychczasową formę funkcjonowania NATO. Trump już jakiś czas temu wzywał członków NATO z Europy do zwiększenia wydatków na obronę do pięciu procent PKB, a ostatnio w swoich wypowiedziach zasugerował, że USA mogą nie bronić europejskich sojuszników. To w połączeniu ze sposobem postrzegania Rosji i Władimira Putina przez prezydenta USA, a także ostatnią sprzeczką, do której doszło w Białym Domu na linii Zełenski - Trump, budzi niepokój w Europie.
W analizie opublikowanej na łamach The Eurasian Times marszałek Anil Chopra, weteran indyjskich sił powietrznych, pilot testowy myśliwców i były dyrektor generalny Center for Air Power Studies w New Delhi zwrócił uwagę, że "USA wyraźnie chcą, aby Europejczycy porzucili kulturę państwa opiekuńczego i przeznaczyli znacznie większe sumy na obronę". Dodał jednak, że jego zdaniem "pomimo początkowej retoryki, USA wesprą europejskie demokracje w walce z reżimami autokratycznymi, ale będą oczekiwać, że będą one za to płacić". Europa stoi więc przed poważnym wyborem - inwestować w regionalne bezpieczeństwo i europejskie sojusze, czy dalej stawiać na USA jako swojego gwaranta bezpieczeństwa.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Zobacz także: SięKlika #38 - wiadomości technologiczne z humorem
Pytanie to nabiera istotnego znaczenia w kontekście imperialnych zapędów Rosji. Wojna w Ukrainie, tocząca się u bram Europy, pokazała bowiem, że zagrożenie ze strony Kremla wciąż istnieje, a jednym z ważniejszych argumentów, który może je zatrzymać lub chociażby spowolnić - jest siła. Eksperci coraz częściej zastanawiają się też, czy Europa mogłaby sobie samodzielnie poradzić w konfrontacji z Rosją. Zwrócił na to również uwagę Anil Chopra. W swojej analizie przypomniał, że Unia Europejska jest politycznym i ekonomicznym sojuszem krajów o łącznej powierzchni 4 233 255 kilometrów kwadratowych i 447 milionach ludności, a większość z jej członków należy do NATO. Z kolei Rosja ma powierzchnię 17 098 242 kilometry kwadratowe i populację wynoszącą 146 milionów.
Na łamach The Eurasian Times pojawiło się również zestawienie, pokazujące jak wypada potęga militarna Unii Europejskiej w połączeniu z Wielką Brytanią na tle Rosji. Zauważyć można, że w pewnych domenach to Europa ma przewagę nad Rosją. Mowa tu przede wszystkim o budżecie wojskowym, czynnym personelu wojskowym, pojazdach pancernych, łącznej liczbie samolotów, czy okrętów wojennych.
Według Anila Chopra Europa musi być w stanie obronić się przed Rosją, ze Stanami Zjednoczonymi lub bez nich. "Szacunki sugerują, że aby odstraszyć Rosję, Europa może potrzebować 300 000 żołnierzy więcej i corocznego wzrostu wydatków na obronę o co najmniej 260 miliardów dolarów w krótkim okresie" - informuje. 300 000 żołnierzy to ok. 50 brygad. Ekspert uważa też, że Europa potrzebowałaby co najmniej 1400 czołgów, 2000 bojowych wozów piechoty i 700 dział artyleryjskich, aby móc chronić państwa bałtyckie przed rosyjskimi wpływami.
Do tego dochodzi produkcja amunicji, a także dronów, która musiałby dorównywać rosyjskiej produkcji bezzałogowców, zwiększenie zasobów lotnictwa bojowego, a także samolotów wywiadowczych i transportowych, pocisków, oraz zdolności w zakresie walki elektronicznej, zdolności komunikacyjnych i wywiadowczych. Zdaniem Chopra wymusi to zwiększenie budżetów obronnych krajów europejskich z obecnych 2 proc. do 3,5 proc. PKB. Warto jednak zwrócić uwagę, że Polska już teraz wydaje na swoją obronność ponad 4 proc. PKB.
W swojej analizie ekspert zastanawia się, jaką rolę w bezpieczeństwie Europy odegra Wielka Brytania - czy państwo stanie w obronie UE, pomimo tego, że nie jest jej członkiem, a pozostaje członkiem NATO? Czy Niemcy lub Francja przyjmą w tym procesie wiodącą rolę, a może wyłoni się inny lider "umacniania" Europy? Na te pytania na razie trudno odpowiedzieć. Chopra mów jednak, że najbardziej prawdopodobne są dwa scenariusze - w pierwszym Trump zmusi Europę do zwiększania wydatków na obronność i podpisania nowych kontraktów z amerykańskimi firmami, co wstrzyma odpływ amerykańskich żołnierzy i zapewni wsparcie USA. W drugim USA pozostawią Europejczykom konieczność obrony, pójdą na ustępstwa wobec Putina, zakończą wojnę w Ukrainie i odciągną Rosję od Chin.
"We wszystkich scenariuszach Europejczycy będą musieli wziąć na siebie znacznie większą odpowiedzialność za swoje bezpieczeństwo i pójść na ustępstwa indywidualnie lub zbiorowo. Będą musieli budować zdolności militarne i przemysłowe, aby zrekompensować amerykańskie przerzedzenie" - podsumowuje Anil Chopra.
Karolina Modzelewska, dziennikarka Wirtualnej Polski