Wojna zimą. Ukraina ze sprzętem Zachodu kontra marznący Rosjanie
Walczących Ukraińców i Rosjan czeka już druga zima w okopach. Zeszłoroczne przykłady pokazały, że "generał mróz" zdradził Władimira Putina i tym razem może być podobnie. Przedstawiamy technologię i sprzęt, po który sięgną w okresie zimowym obie strony.
12.11.2023 | aktual.: 08.11.2024 13:21
W ub.r. mieli Ukraińcy mieli przewagę nad Rosjanami w kontekście wyposażenia zimowego i najpewniej podobnie będzie i tym razem. Państwa Zachodu oraz liczne fundacje pomocowe ponownie rozpoczęły dostawy zimowego umundurowania, namiotów, śpiworów i agregatów dla obrońców.
W ostatnim pakiecie pomocowym z Niemiec znajduje się 30 tys. kurtek zimowych, zaś Kanada dostarczy ekwipunek zimowy o wartości 25 mln dolarów. Również istotna część amerykańskiego pakietu wsparcia o wartości 425 mln dolarów obejmuje umundurowanie zimowe.
Takiego "luksusu" nie mieli i dalej nie mają Rosjanie, którzy - podobnie jak ostatniej zimy - nie otrzymali odpowiedniego wyposażenia. W ub.r. skutkowało to m.in. bardzo dużymi stratami z powodu odmrożeń kończyn oraz licznymi przypadkami hipotermii. Jak podaje portal Euromaidan Press, w lutym 2023 r. 30 proc. rannych Rosjan trafiło do szpitala w Gorłówce właśnie z powodu odmrożeń.
Dotychczas w szczególności zmobilizowani Rosjanie otrzymywali sprzęt z czasów Związku Radzieckiego, często w fatalnym stanie. W tym roku może być trochę lepiej, ponieważ Białorusini mają dla Rosjan masowo szyć nowe mundury, a lokalne ugrupowania organizują zrzutki na wyposażenie żołnierzy. Możliwe też, że do armii Putina trafi zimowe umundurowanie z Korei Północnej.
Rosjanie najpewniej znów spróbują zmasowanego ostrzału za pomocą pocisków balistycznych, manewrujących i dronów na ukraińską infrastrukturę krytyczną. Ta obejmuje np. stacje transformatorowe średniego napięcia czy węzły sieci gazowej służące do ogrzewania ukraińskich cywilów w miastach.
Rosja dość oszczędnie w ostatnich miesiącach korzystała z pocisków balistycznych, pocisków manewrujących oraz dronów Shahed do atakowania celów w Ukrainie. Teraz żołnierze Putina mogą przeprowadzać bardziej liczne ataki w celu przeciążenia systemów przeciwlotniczych przeciwnika.
Równocześnie Zachód dostarczył Ukrainie więcej systemów przeciwlotniczych i przeciwrakietowych wykorzystujących nawet stare pociski AIM-9M Sidewinder bądź MIM-23 HAWK. Wystarczą one do zwalczania prostych celów przy minimalnych kosztach. Ukraińcy cenią sobie niemieckie Gepardy, ale ich liczba jest mocno ograniczona w stosunku do aktualnych potrzeb.
Zanim przyjdzie mróz, koszmarem będzie błoto
Zanim nadejdzie mróz, obydwie walczące strony czeka błoto praktycznie paraliżujące możliwość atakowania z niektórych kierunków. Utwardzane drogi są "pilnowane" przez artylerię i środki broni przeciwpancernej, więc walki na ok. miesiąc ograniczą się głównie do uderzeń piechoty wspieranej dodatkowym sprzętem.
Błoto negatywnie wpływa też na kondycję broni, zwiększając jej awaryjność. Mowa zarówno o broni strzeleckiej jak i o ciężkim sprzęcie w postaci np. haubic. Z powodu błota mogą pojawić się zacięcia, a w skrajnych przypadkach (szczególnie przez zaniedbana) broń przestaje działać.
Jak mróz wpłynie na wojnę?
Po nadejściu mrozów, możliwe będzie wykorzystanie ciężkiego sprzętu, ale zarazem znacznie trudniejsze będzie jego ukrycie. Podobnie będzie z żołnierzami piechoty, którzy staną się znacznie łatwiejsi do wykrycia przez drony pokroju polskiego FlyEye'a oraz snajperów z celownikami termowizyjnymi.
To sprawia, że każda próba ogrzania się lub nawet przygotowania ciepłego posiłku z pomocą ognia może się okazać niebezpieczna. Już podczas ubiegłej zimy Ukraińcy starali się przeszukiwać tren linii frontu dronami z termowizją. W przypadku wykrycia Rosjan wzywano artylerię lub wysyłano bezzałogowce z ładunkiem granatów.
Warto zaznaczyć, że wykorzystanie dronów komercyjnych było bardziej utrudnione zimą, ponieważ baterie w ujemnych temperaturach starczają na krócej, a ich ładowanie jest bardziej problematyczne.
Podobnie sprawa tyczy się broni, ponieważ mróz może prowadzić do zamarzania ważnych elementów oraz zmniejszać efektywność smarów stosowanych np. w haubicach. To wszystko negatywnie wpływa na działanie broni oraz szybkość zmiany pozycji w przypadku haubic holowanych.
Termowizja w czasie zimy
Kamery termowizyjne w ostatnich latach stały się dostępne w zasadzie dla wszystkich zainteresowanych. Każdy może dziś kupić drona pokroju Anafi Thermal Parrot lub myśliwski celownik termowizyjny pokroju np. Pulsara Thermion 2 XP50 PRO. Taki sprzęt jest zdolny wykryć człowieka na otwartym terenie z odległości nawet 1800 metrów.
Termowizja - w porównaniu z noktowizją - jest bardzo trudna do oszukania. W przypadku tej drugiej istnieją specjalne powłoki nakładane na materiał, z którego szyte jest umundurowanie, mające ograniczyć ilość odbijanego światła. Termowizory działają na tymczasem na zupełnie innej zasadzie - opierają się na emisji ciepła w stosunku do otoczenia.
Zobacz także
Im różnica temperaturowa pomiędzy punktem ciepła a otoczeniem jest niższa, tym gorzej. Człowiek będzie więc dużo łatwiej wykrywany w temperaturze -20 stopni Celsjusza niż np. +15 stopni Celsjusza.
Z tego względu jedyną formą ochrony przed termowizją jest postawienie przeszkody o temperaturze otoczenia pomiędzy chronionym punktem a termowizorem lub przechwycenie całego ciepła generowanego przez człowieka wewnątrz ubrania przy jego temperaturze identycznej z otoczeniem.
Obydwie metody są trudne do zastosowania w formie stacjonarnej, a praktycznie niewykonalne w przypadku przemieszczania się w terenie. Z tego względu wykorzystanie termowizorów przez strzelców wyborowych i snajperów działających w Ukrainie jest w pełni zasadne.
W przypadku zastosowania stacjonarnego, kamuflaż mogą zapewnić płachty od Relv Eclipse lub siatki maskujące Berberys, rozwieszone np. nad okopem, namiotem czy stanowiskiem snajperskim. Kluczem do sukcesu jest ich przewiewność, ale żołnierze muszą też pamiętać, by nie generować nadmiarowego ciepła (np. stosując agregat diesla lub kuchenki typu Esbit).
Jedyną słabością termowizji są gęste chmury lub mgła, które negatywnie wpływają na jej osiągi. W związku z tym Rosjanie atakują o świcie lub zmierzchu, kiedy temperatura powierzchni pancerza czołgów jest najbardziej zbliżona do otoczenia. Dokonują też modyfikacji układu wydechowego, aby ten odprowadzał spaliny tuż przy ziemi.
Jest to bardzo prowizoryczna metoda, będąca namiastką tego, co oferują kamuflaże wielozakresowe montowane na czołgach oraz dodatkowe małe generatory (tzw. APU - Auxiliary Power Unit), które pozwalają na zasilenie kluczowej elektroniki w pojazdach.
Mały agregat o mocy do 20 kW generuje znacznie mniej ciepła i zużywa mniej paliwa niż silnik główny o mocy 1000 KM lub więcej. Fabrycznie takie generatory mają np. czołgi z rodziny T-80 oraz ukraińskie modyfikacje T-72 oznaczone jako AMT. Znajdziemy je też w polskich czołgach PT-91 Twardy, które trafiły do Ukrainy.
Nowa technologia wymusza także zmiany w zakresie przygotowywania posiłków w warunkach polowych. Jak już wspomnieliśmy, używanie otwartego ognia do ich podgrzewania jest ryzykowne, stąd na froncie preferowane są podgrzewacze chemiczne. Najpopularniejsze obecnie rozwiązania generują ciepło po dolaniu do nich wody (reakcja magnezu i żelaza ze słoną wodą), ale pojawiły się jeszcze efektywniejsze rozwiązania, które wykorzystują w roli aktywatora powietrze.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski