Rosomak, Borsuk i pojazdy MRAP, czyli sposób na ochronę żołnierzy przed minami
4 marca 2003 r. podczas patrolu od wybuchu miny zginęło dwóch polskich żołnierzy z Pułku Specjalnego Komandosów. Podłożona przez kosowskich Albańczyków pułapka całkowicie zniszczyła ich samochód. Dzisiaj, dzięki sprzętowi, którym dysponują polscy żołnierze, z podobnych wypadków mogą wyjść bez szwanku. W jaki sposób nowe pojazdy chronią zdrowie i życie swoich załóg?
04.03.2023 | aktual.: 04.03.2023 13:55
Pułapka minowa, od wybuchu której zginęli Polacy, nie była przeznaczona dla nich. Jej twórcy – mieszkający w Kosowie Albańczycy trudniący się przemytem – najprawdopodobniej przygotowywali zamach na macedońską straż graniczną. Niektóre źródła wskazują, że celem nie byli ludzie, ale sama droga, której zniszczenie miało utrudnić patrolowanie nadgranicznych terenów.
Niestety, na przygotowany ładunek wjechał polski patrol – czterej żołnierze i tłumaczka jadący zwykłym, wojskowym Honkerem. To prosty samochód terenowy bez opancerzenia i rozwiązań zwiększających szanse pasażerów w przypadku eksplozji. Efekt wybuchu był tragiczny – zginęli wówczas sierżanci Paweł Legencki i Piotr Mikułowski.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Powszechne 20 lat temu Honkery nadal służą w polskim wojsku, ale są stopniowo wycofywane. Ich zadania przejmują inne pojazdy. W przypadku pojazdów patrolowych jest to sprzęt znacznie lepiej przygotowany do spotkania z minami.
Jest duża szansa, że z wybuchu miny ich załogi wyjdą może nieco poobijane – bo siła eksplozji jest potężna – ale żywe i bez poważniejszych obrażeń. Jak to możliwe?
aPojazdy przeciwminowe z RPA
Wszystko zaczęło się ponad pół wieku temu w Republice Południowej Afryki. RPA wspierała wówczas postkolonialne władze Rodezji zmagające się z popieraną przez ZSRR komunistyczną partyzantką.
Jednym z głównych problemów okazały się powszechnie stosowane miny. Próbowano go rozwiązać za pomocą improwizowanych konstrukcji wzmacniających zwykłe pojazdy, ale prawdziwy przełom przyniosła przebudowa słynnego volkswagena T2.
Ikoniczny "ogórek", uchodzący na świecie za jeden z symboli miłujących pokój hippisów, w rękach inżynierów z RPA zmienił się nie do poznania – przypominał uniesioną na metalowym stelażu pancerną wannę, w której kształcie nie sposób było doszukiwać się znanej sylwetki volkswagena.
Zmodyfikowano także podwozie, aby ograniczyć nacisk kół na grunt – chodziło o to, aby pojazd nie inicjował wybuchu min przeciwpancernych, zawierających zwiększony ładunek wybuchowy. Ciekawą cechą pojazdu były zewnętrzne, koliste podpory chroniące kabinę w przypadku przewrócenia wysokiej maszyny.
Konstrukcję tę nazwano Leopard, wyprodukowano w liczbie około 750 egzemplarzy i skierowano na patrole do Rodezji. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę – na ponad 70 przypadków najechania Leoparda na minę tylko sześć razy odnotowano śmierć któregoś z członków załogi. Tak narodził się zupełnie nowy rodzaj pojazdów wojskowych. Nazwano go wówczas skrótem MPV (ang. Mine Protected Vehicle).
Pomysł sprawdzony w Leopardzie zaowocował serią coraz lepszych południowoafrykańskich pojazdów przeciwminowych. Maszyny takie jak Puma, Crocodile, Hyena czy Bosvark powstawały na podstawie zbieranych przez żołnierzy doświadczeń.
Były coraz doskonalsze, coraz lepiej chroniły swoje załogi, a jednocześnie kształtowały zestaw rozwiązań, które z czasem stały się kanonem dla konstruktorów pojazdów przeciwminowych, znanych dzisiaj pod nazwą MRAP (ang. Mine Resistant Ambush Protected).
MRAP – współczesne pojazdy przeciwminowe
Przez długi czas – poza RPA – był to sprzęt niszowy. Jego masowe użycie przyniósł dopiero XXI wiek i wojny prowadzone przez Stany Zjednoczone w Iraku i Afganistanie, gdzie głównym zagrożeniem dla żołnierzy stali się nie przeciwnicy, ale "ajdiki" (IED - improvised explosive device, improwizowany ładunek wybuchowy).
Aby przetrwać spotkanie z nimi, zaczęto budować pojazdy według wzorów sprawdzonych przed laty w sprzęcie wojskowym RPA, jak m.in. pojazd Casspir. Ich wspólną cechą jest wzmocnione dno kadłuba w kształcie litery V, pozwalające na rozproszenie energii wybuchu.
Są to pojazdy kołowe – w przypadku trakcji gąsienicowej nawet niewielka eksplozja może skutkować zerwaniem gąsienicy, gdy utrata koła, zwłaszcza w zestawach wieloosiowych, nie musi powodować unieruchomienia pojazdu. Dobrze pokazuje to m.in. film prezentujący ukraiński pojazd BTR-4 Bucefał po najechaniu na minę.
Charakterystyczną cechą jest też bardzo wysokie zawieszenie – kabina i kluczowe komponenty są wyniesione jak najwyżej. Pogarsza to stabilność i sprawia, że pojazd staje się łatwiejszym celem, ale zarazem fizycznie odsuwa załogę od źródła zagrożenia.
Jednocześnie, mimo zazwyczaj dużych rozmiarów i masy, pojazdy przeciwminowe nie oferują dużej przestrzeni wewnątrz kabiny, co jest wynikiem m.in. solidnego opancerzenia i skośnego ukształtowania boków i dna pojazdu.
Bardzo ważnym rozwiązaniem są także różnego rodzaju pokrycia absorpcyjne, wyściełające wnętrza kabiny, a przede wszystkim konstrukcja siedzeń załogi i desantu. Są one montowane nie do podłogi, ale podwieszane pod sufitem tak, aby nie przenosić energii wybuchu na ciała ludzi. Siedzenia te często mają także specjalne podstawy na stopy, aby nogi żołnierzy nie miały fizycznego kontaktu z dnem pojazdu.
Efektem takich założeń jest specyficzny wygląd pojazdów MRAP, produkowanych w kilku klasach, różniących się rozmiarami, masą i odpornością na miny. Ich przykładem jest m.in. 300 pojazdów Cougar kupionych przez Polskę od Stanów Zjednoczonych.
Dlaczego współczesne pojazdy wojskowe są wysokie?
Według podobnych zasad – choć z inaczej rozłożonymi priorytetami – projektowane są także inne współczesne pojazdy wojskowe. W Polsce są to m.in. Rosomak i Borsuk. W przypadku bojowego wozu piechoty Borsuk polscy inżynierowie osiągnęli, przy niskiej masie pojazdu, bardzo wysoką odporność na miny. Zdaniem cywilnego analityka Jarosława Wolskiego 28-tonowy Borsuk jest lepiej zabezpieczony przed minami niż 55-tonowe czołgi K2 czy większość innych konstrukcji pancernych o podobnej masie.
Jako wada współczesnych pojazdów wojskowych często wskazywana jest ich znaczna wysokość. To prawda, że nowoczesne konstrukcje – zarówno kołowe, jak i gąsienicowe – są zazwyczaj znacznie wyższe od starego BWP-1, mającego do stropu wieży zaledwie 215 cm.
Muszą być wysokie właśnie dlatego, aby skutecznie chronić załogę przed minami. Wysokość jest wymuszona potrzebą zwiększenia przestrzeni pomiędzy załogą i desantem a źródłem potencjalnego zagrożenia.
O tym, czym kończy się wybuch miny – nawet niewielkiej – pod niskim, zaprojektowanym według starszych założeń pojazdem, dobitnie przekonali się Rosjanie pod Wuhłedarem, gdzie kolejne natarcia utknęły na stawianych przez Ukraińców narzutowych polach minowych. Próba przebicia się przez nie kosztowała Rosjan około 130 pojazdów i setki żołnierzy.
Gdyby zamiast pojazdów takich jak BMP, BMD czy MT-LB Rosjanie dysponowali sprzętem, którego konstruktorzy poważnie potraktowali zabezpieczenie załóg przed minami, ich straty mogłyby być znacznie niższe.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski