Putin poderwał samoloty z Kindżałami. "To nie jest groźba"
Rosyjska agencja prasowa TASS przekazała, że prezydent Rosji Władimir Putin nakazał tamtejszym siłom powietrzno-kosmicznym rozpoczęcie stałego patrolowania przestrzeni powietrznej nad Morzem Czarnym.
Wiele informacji podawanych przez rosyjskie media lub przedstawicieli władzy to element propagandy. Takie doniesienia są częścią wojny informacyjnej prowadzonej przez Federację Rosyjską.
– Na mój rozkaz Rosyjskie Siły Powietrzne i Kosmiczne rozpoczynają na stałe patrolowanie neutralnej przestrzeni powietrznej nad Morzem Czarnym – przekazał podczas wizyty w Chinach Putin. Obserwacji terenu nad morzem podejmą się piloci w samolotach MiG-31, które są uzbrojone w pociski Kindżał.
Prezydent Rosji zapewnił, że decyzja dotycząca poderwania samolotów "to nie jest groźba". Putin zaznaczył, że jest to efekt działań USA w Ukrainie, jednocześnie oskarżając Waszyngton o angażowanie się w konflikt. Niewykluczone, że Rosjanie próbują demonstrować siłę swojej armii w obronie przed dostarczonymi do państwa obrońców pocisków dalekiego zasięgu ATACMS ze Stanów Zjednoczonych.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samoloty MiG-31 z pociskami Kindżał
Wykorzystywane przez Rosjan MiG-i-31 to ważne dla tamtejszej armii maszyny. Wynika to przede wszystkim z przystosowania samolotów do przenoszenia wspomnianej wcześniej broni hipersonicznej Kindżał (w wersji MiG-31K).
Samoloty są zdolne do poruszania się z prędkością 2,8 Ma i osiągają pułap operacyjny nawet 25 km. Niewątpliwą zaletą tych maszyn produkowanych do lat 90. ubiegłego wieku jest zasięg ok. 3 tys. km. Ten natomiast sprawia, że MiG-31 jest zdolny do atakowania niemal każdego celu, bez znaczenia, jak daleko od sojuszniczej bazy znajduje się maszyna.
Obecnie Rosjanie nie produkują MiG-ów-31, a więc każdy będący dziś w służbie egzemplarz stanowi efekt wielu modernizacji i remontów. Szacunki mówią, że armia Federacji Rosyjskiej dysponuje ok. 120 samolotami MiG-31.
Pociski Ch-47M2 Kindżał to natomiast broń, która realnie może zagrozić nie tylko Ukrainie, ale i obszarom oddalonym o 2 tys. km od miejsca wystrzelenia rakiety – taki bowiem zasięg ma osiągać rosyjska konstrukcja. Kindżał osiąga prędkość nawet 10 Ma (ponad 12 tys. km/h), choć niektóre źródła podają, że jest to "tylko" 8 Ma.
Duża prędkość tych siedmiometrowych pocisków odgrywa istotne znaczenie w kontekście wykrywalności przez radary i systemy obrony powietrznej przeciwnika. Jego strącenie nie jest jednak niemożliwe, co udowodnili w przeszłości Ukraińcy.
Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski