Zachodnio-poradziecki Frankenstein z Ukrainy. Powstał m.in. dzięki Polsce
Ukraińcy przygotowują się do rosyjskich ataków na infrastrukturę krytyczną podczas zimy. Tarczę przed rosyjskimi pociskami manewrującymi i dronami mają zapewnić specyficzne systemy Frankenstein rosyjskich wyrzutni połączone z zachodnimi rakietami. Wyjaśniamy, jak działają i przedstawiamy historię ich powstania.
30.10.2023 14:26
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosjanie najprawdopodobniej powtórzą strategię z roku 2022, kiedy zaciekle atakowali ukraińską infrastrukturę energetyczną, gazową i ciepłowniczą. Wykorzystywali przy tym duże ilości pocisków manewrujących oraz niezwykle tanich, ale równocześnie prostych dronów, którym bliżej było do latających bomb.
Warto jednak zaznaczyć, że ukraińska obrona przeciwlotnicza pozyskała dość dużo systemów przeciwlotniczych z Zachodu, lecz dostawy nadal są niewystarczające, aby uzupełnić brakujące systemy pochodzące od strony radzieckiej, dla których Ukrainie brak rakiet. Niestety, były one produkowane wyłącznie na terenie ZSRR (obecnie Rosja, a część zakładów znajdowała się na terenie Ukrainy).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
To sprawia, że możliwości pozyskania nowych pocisków są bardzo ograniczone i w zasadzie sprowadzały się do państw mających stare zapasy. Początkowo dużo pocisków zapewniły państwa wschodniej flanki NATO oraz zdarzały się dostawy z tak egzotycznych kierunków jak Jordania.
Lista potencjalnych dostawców bardzo się skurczyła, dlatego również odrodziła się idea dostosowania poradzieckich systemów do obsługi zachodnich pocisków, nad czym eksperymentowano w latach 20. XXI wieku, między innymi w Polsce i Czechach. Takie improwizowane hybrydy wciąż mogą być całkiem skutecznym rozwiązaniem.
Przeciwlotniczy zachodnio-poradziecki Frankenstein — oto jak działa
Już w 2022 roku USA dostarczyły do Ukrainy pociski z rodziny RIM-7 Sea Sparrow i RIM-162 ESSM, które nie są kompatybilne z żadnym dostarczonym Ukrainie systemem przeciwlotniczym. Wygląda na to, że na podstawie polskich rozwiązań, Ukraińcy podobnie zmodyfikowali wyrzutnie systemów 2K12 Kub oraz 9K37 Buk do ich użycia.
Największym wyzwaniem było tutaj dostosowanie radaru radzieckiego, ponieważ ten działa na innych częstotliwościach niż odbiornik fal radiolokacyjnych znajdujący się w nosie rakiet RIM-7 Sea Sparrow i RIM-162 ESSM. Ukraińskie źródła wspominają o zastosowaniu w tym celu komponentów radaru kierowania ogniem z USA lub Europy oraz o modyfikacjach oprogramowania.
To właśnie radar kierowania ogniem odgrywa kluczową rolę w tym przypadku, ponieważ rakiety RIM-7 Sea Sparrow i RIM-162 ESSM nie posiadają własnego nadajnika fal radiolokacyjnych i naprowadzają się na cele, które są oświetlane przez radar wyrzutni. To jest starsze i tańsze rozwiązanie, ale wymaga ciągłego śledzenia celu przez radar aż do momentu trafienia.
Dostosowanie wyrzutni do przenoszenia pocisków było znacznie prostsze, ponieważ pociski są dostępne w kontenerach startowych, co znacznie ułatwiło ich integrację. W efekcie hybrydowy system przeciwrakietowy Frankenstein jest zdolny do zwalczania celów na odległość około 30 lub 50 km, w zależności od zastosowanych pocisków.
Tego rodzaju systemy współistnieją obok reliktów przeszłości, takich jak MIM-23 Hawk, pociski AIM-9 Sidewinder, czy inne improwizowane rozwiązania, takie jak brytyjskie ciężarówki wyposażone w pociski ASRAAM.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski