Rosyjski Su‑25 spadł. Ukraińcy zestrzelili go polskim Piorunem

Ukraińscy żołnierze z 10 Górskiej Brygady Szturmowej chwalą się zestrzeleniem w okolicy wsi Berestowe samolotu szturmowego Su-25 za pomocą polskiego ręcznego zestawu przeciwlotniczego PPZR Piorun. Przypominamy jego osiągi.

Ukraiński żołnierz z PPZR Piorun.
Ukraiński żołnierz z PPZR Piorun.
Źródło zdjęć: © YouTube | Militarnyi Videonews
Przemysław Juraszek

Nie jest to pierwsza ani ostatnia ofiara polskiego systemu przeciwlotniczego PPZR Piorun, który Ukraińcy oceniają wyżej niż słynne FIM-92 Stinger. Ukraińcy z jego pomocą strącali już inne samoloty szturmowe Su-25 bądź najnowocześniejsze śmigłowce Rosji, czyli Ka-52 Aligator.

Su-25 - samolot szturmowy z czasów ZSRR

Su-25 znany też jako Frogfoot z natowskiej nomenklatury to wół roboczy zarówno Ukrainy jak i Rosji w przypadku misji bezpośredniego wsparcia lotniczego tzw. CAS od close air support. Su-25 powstał jeszcze w czasach ZSRR, a jego produkcja ruszyła w 1980 roku.

Podobnie jak słynny A-10 Thunderbolt II jest to konstrukcja przystosowana do lotu nisko nad ziemią z prędkością poddźwiękową i bombardowaniu konkretnych celów. Zazwyczaj widzimy samoloty Su-25 z zasobnikami rakiet niekierowanych S-8, ale zdarzają się przypadki użycia większych S-25 bądź nawet naprowadzanych laserem przeciwpancernych Ch-25MŁ.

Su-25 może łącznie przenosić lekko ponad 4 tony uzbrojenia na dziesięciu pylonach, ale jego pokładowe działko GSz-30-2 kal. 30 mm to nic w porównaniu z potężnym GAU-8/A Avenger. Podobnie jak amerykańska konstrukcja także rosyjski odpowiednik charakteryzuje się dobrym opancerzeniem krytycznych elementów oraz kabiny pilota, którego chroni do 25 mm pancerza.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

PPZR Piorun — pogromca rosyjskiego lotnictwa

PPZR Piorun wprowadzony do wyposażenia Wojska Polskiego w 2019 roku jest wersją rozwojową ręcznych zestawów przeciwlotniczych PPZR Grom z lat 90. XX wieku bazujących na radzieckich zestawach 9K38 Igła.

PPZR Piorun zwalcza odległe o maksymalnie 6,5 km i znajdujące się na pułapie do 4 km cele za pomocą głowicy odłamkowej z zapalnikiem zbliżeniowym. Z kolei za naprowadzanie pocisku odpowiada kombinacja sensora IR (podczerwieni) trzeciej generacji wspartego sensorem UV (ultrafioletu). Taka kombinacja wraz z odpowiednimi algorytmami pozwala na ignorowanie flar i podążanie za prawdziwym źródłem ciepła, czyli samolotem.

Efektywniejszą metodą jest zastosowanie sensora IR czwartej generacji widzącego nie punkt ciepła, ale termiczny obraz celu tylko te są skomplikowane oraz drogie i mało popularne jak dotąd. Przykładem takiego systemu jest Mistral, ale ten będzie znacznie droższy przy trochę lepszej skuteczności.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie