Państwa UE przekazały Ukrainie 224 tys. pocisków artyleryjskich.To nie koniec dostaw
Rzecznik UE Peter Stano, poinformował o dostarczeniu do Ukrainy dokładnie 223 800 pocisków artyleryjskich i moździerzowych, po czym zapewnił o kontynuacji wsparcia. Przedstawiamy, co zostało dostarczone Ukrainie.
14.08.2023 | aktual.: 14.08.2023 11:44
Państwa Unii Europejskiej dostarczyły znacznie mniej amunicji artyleryjskiej amunicji artyleryjskiej niż Amerykanie, ale przy ukraińskim zapotrzebowaniu wynoszącym nawet 8 tys. pocisków dzienni każda pomoc jest niemal na wagę złota. Ponadto do Ukrainy trafiły też najnowocześniejsze rozwiązania, którymi Amerykanie nie dysponują.
Warto też zaznaczyć, że wojna w Ukrainie pokazała konieczność odbudowy europejskiego zaplecza produkcyjnego amunicji, które przez ostatnie dekady było zaniedbywane.
Europejska amunicja artyleryjska w Ukrainie
Początkowo do Ukrainy trafiały pozostałości poradzieckich zapasów państw wschodniej części UE i produkcja bułgarska lub finansowana przez państwa zachodniej części UE pochodząca z innych części świata, w tym z Pakistanu. Dopiero w późniejszym okresie wraz z dostawami systemów artyleryjskich w kalibrze 155 mm zaczęły się pojawiać pierwsze najtańsze pociski artyleryjskie ze ścięciem tylnym pokroju DM121 czy OFd MKM.
Są to po prostu stalowe wstępnie pofragmentowane korpusy wypełnione kilkoma kilogramami trotylu z zapalnikami uderzeniowymi. Nie jest to amunicja precyzyjna, ponieważ np. niemiecka firma Rheinmetall chwaliła się celnością, gdzie 85 proc. wystrzelonych pocisków miało zmieścić się na terenie boiska piłkarskiego odległego o 30 km. Jednakże warto zaznaczyć, ze jednostkowo koszt takiego pocisku w przypadku wcześniejszych kontraktów dla Bundeswehry wynosił nieco ponad 3 tys. euro.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Maksymalny zasięg tych pocisków jest zależny od długości działa, z którego są wystrzeliwane. W przypadku systemów z armatą o długości 39 kalibrów, takich jak np. M109, M777 czy FH-70 jest to około 22 km, a dla systemów a armatą o długości 52 kalibrów typu Caesar, PzH 2000 czy polski Krab zasięg wzrasta do około 30 km.
Drugą grupą były pociski tego samego typu co powyżej, ale wyposażone w tzw. gazogenerator. Ten jest umieszczony w dnie pocisku i zapala się podczas wystrzału generując spaliny. Te nie pełnią funkcji napędowej, tylko służą zmniejszeniu podciśnienia, co zmniejsza opór denny pocisku i przekłada się na około 30 proc. większy zasięg. W przypadku systemów artyleryjskich z armatą o długości 52 kalibrów mowa o około 40 km co zapewnia znaczącą przewagę nad rosyjską artylerią lufową.
Trzecią kategorią dostarczonych pocisków są bardzo wyspecjalizowane rozwiązania kierowane. W Ukrainie jak dotąd były widziane pociski kierowane o zasięgu nawet do 80 km jak i wyspecjalizowane rozwiązania przeciwpancerne. W pierwszym przypadku mowa o nielicznych oraz wciąż można rzec eksperymentalnych pociskach Vulcano 155 GLR.
Te z kolei stanowią europejską odpowiedź na pociski M982 Excalibur, ale dysponują znacznie większym zasięgiem. Osiągnięto to dzięki konstrukcji podkalibrowej, czyli umieszczeniu mniejszego pocisku w odrzucanym po strzale sabocie podobnie jak ma to miejsce w przeciwpancernej amunicji czołgowej. Warto zaznaczyć, że przy zastosowaniu tego samego ładunku prochowego co w klasycznych pociskach dysponując przy tym mniejszym rozmiarem zmniejszającym opór oraz niższą masą zyskujemy większy zasięg.
Minusem jest mniejsza głowica bojowa, podobnie jak ma to miejsce w przypadku pocisków z dopalaczem rakietowym o mniejszym zasięgu, gdzie część miejsca musi zostać poświęcona na silnik rakietowy wraz z paliwem. Mimo to trochę mniejsza niż zwykle głowica bojowa pocisku Vulcano 155 GLR mogąca działać w trzech trybach jest dalej bardzo skuteczna.
- pocisk detonuje się przy uderzeniu w cel,
- pocisk detonuje się w powietrzu, zasypując obszar deszczem śmiercionośnych odłamków,
- pocisk detonuje się z opóźnieniem, co jest bardzo przydatne w niszczeniu fortyfikacji.
Do tego należy dodać także systemy nawigacji INS i GPS zapewniające celność poniżej 5 m, która może być jeszcze poprawiona do mniej niż 3 m dzięki dodatkowej głowicy SAL (Semi Active Laser) umożliwiającej też zwalczanie ruchomych celów. Głowica naprowadza się tutaj na odbitą wiązkę lasera, co wymaga niestety stosowania drona lub obserwatora artyleryjskiego ze wskaźnikiem laserowym w pobliżu celu.
Z drugiej strony ten sposób naprowadzania jest niewrażliwy na rosyjskie możliwości zakłócania nawigacji satelitarnej, które spowodowały obniżenie skuteczności broni opierającej się wyłącznie na kombinacji GPS/INS.
Z kolei w drugim przypadku mamy do czynienia z wyspecjalizowanymi pociskami przeciwpancernymi, które pozwalają artylerii lufowej na precyzyjną eliminację systemów artyleryjskich przeciwnika lub nawet najnowocześniejszych czołgów T-90M z odległości parudziesięciu km. Mowa o pociskach Bonus lub SMArt 155 zawierających w sobie po dwa inteligentne podpociski, które same przeszukują zadany teren i atakują cele o charakterze wojskowym.
Pierwszy jest rozwiązaniem francusko-szwedzkim, a drugi niemieckim. Obydwa działają na zasadzie umieszczenia dwóch podpocisków w pocisku artyleryjskim kal. 155 mm, które są wypuszczane nad domniemaną pozycją celu. Podpociski mają zestaw sensorów działających w podczerwieni widzących termiczny obraz celu wspartych lidarem lub radarem w zależności od producenta.
Te przeszukują obszar o powierzchni nawet 32 km kwadratowych (Bonus) i opadają na wykryte cele, które są niszczone głowicą EFP (Explosively Formed Projectile) tworzącą formowany wybuchowo kinetyczny penetrator zdolny przebić się przez 140 mm stali pancernej (Bonus) niewrażliwy na pancerz reaktywny czy jakikolwiek design klatek na wieżach. Nie jest to wiele, ale na strop czołgów wystarcza.
Z różnic pomiędzy pociskami Bonus i SMArt 155 można wymienić np. brak spadochronów spowalniających opadanie we francusko-szwedzkim rozwiązaniu oraz jego większy zasięg maksymalny w przypadku systemów z działem o długości 52 kalibrów. W przypadku Bonusa jest to 35 km dzięki pociskowi z gazogeneratorem lub około 28 km dla niemieckiego SMArt 155.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski