Ludzka kreatywność nie zna granic. Oto najciekawsze improwizacje z wojny w Ukrainie

Rok wojny w Ukrainie przyniósł nam ogromną liczbę przypadków improwizacji polowej, która miała np. wykorzystać w jakiś sposób niekompatybilne uzbrojenie czy zwiększyć poziom ochrony pojazdów. Opisujemy najciekawsze przypadki czasem wręcz genialnych lub skrajnie głupich rozwiązań.

Ukraińcy odpalający próbną salwę pocisków Brimstone z testowej wyrzutni zamontowanej na ciężarówce.
Ukraińcy odpalający próbną salwę pocisków Brimstone z testowej wyrzutni zamontowanej na ciężarówce.
Źródło zdjęć: © Twitter | BlueSauron
Przemysław Juraszek

23.02.2023 18:07

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Wojna w Ukrainie na szeroką skalę pokazała światu, jak ogromną przewagę walczącej stronie dają nawet komercyjne bezzałogowce, które są wykorzystywane w wielu zadaniach. Warto jednak zaznaczyć, że tylko jedna trzecia lotów kończy się wykonaniem zadania, a poziom ich strat to aż 90 proc. i zazwyczaj średnia długość "życia" drona to trzy, góra sześć lotów. Nie jest to jednak aż tak krytycznym problemem, ponieważ drona wielokrotnie łatwiej zastąpić niż człowieka.

Komercyjne drony — począwszy od zwiadu po konstrukcje typu "kamikadze"

Najczęściej jest to wykorzystanie dronów w roli rozpoznawczej, w której mają one wykryć przeciwnika, a następnie naprowadzić na niego ogień artylerii. Co ciekawe Ukraińcy wykorzystują do przyśpieszenia komunikacji pomiędzy zwiadowcą a artylerzystą poza przeznaczonym do tego oprogramowaniem GIS Arta nawet komercyjne rozwiązania pokroju np. Google Meet.

Działają one w charakterze improwizowanego systemu ISR (Intelligence, Surveillance and Reconnaissance), w ramach którego np. w czasie rzeczywistym stream jest nadawany do centrum dowodzenia lub nawet do artylerzystów mogących na bieżąco podglądać efekty ich pracy i dokonywać poprawek. Wymagają one co prawda dostępu do internetu początkowo zapewnianego przez naziemną infrastrukturę cywilną, ale z czasem źródłem internetu stały się satelity Starlink.

Inne zastosowania obejmują wykorzystanie dronów w charakterze "latających karetek" dostarczających rannym lub sanitariuszom opatrunki, a także lekkich bombowców zrzucających na Rosjan granaty czy nawet pociski moździerzowe w przypadku modeli z większym udźwigiem.

Ukraiński improwizowany dron "kamikadze" podczas ataku na BMP-1

Ostatnio z kolei pojawiło się wiele przypadków wykorzystania dronów typu FPV (widok z perspektywy pierwszej osoby) w charakterze improwizowanej amunicji krążącej nazywanej też dronami "kamikadze". Ukraińcy wykorzystują tutaj najczęściej broń wymagającą narażenia strzelca na duże niebezpieczeństwo lub zdobyczną amunicję niekompatybilną z posiadanym uzbrojeniem.

Do pierwszej kategorii możemy zaliczyć np. powszechne granaty przeciwpancerne PG-7VL z granatników przeciwpancernych RPG-7 zdolne przepalić do 500 mm stali. Ich użycie wymaga podejścia bardzo blisko celu (200/300 m) i można nimi bezpiecznie strzelać wyłącznie w terenie otwartym.

Ponadto te granaty - w przeciwieństwie do nowszych PG-7VT - są bezbronne nawet przeciwko staremu pancerzowi reaktywnemu Kontakt-1 lub nawet pancerzowi prętowemu. Podobnie ma to miejsce w przypadku pamiętających II wojnę światową ręcznych granatów przeciwpancernych RKG-3.

Z kolei do drugiej kategorii należą przeciwpancerne bomblety z przejętej od Rosjan amunicji kasetowej począwszy od bomb, a skończywszy na artyleryjskiej niepasującej do ukraińskich systemów. W ten oto sposób wykorzystywana jest amunicja, która - wydawałoby się - jest nieprzydatna. Mowa tu o bombletach przeciwpiechotnych lub przeciwpancernych, które są w stanie wyeliminować np. piechotę w okopach lub bojowe wozy piechoty z rodziny BMP.

Wykorzystywanie wielkokalibrowych karabinów maszynowych w roli broni wsparcia

Powszechne zarówno po stronie Ukraińców, jak i Rosjan stały się też przeróbki wielkokalibrowych karabinów maszynowych (DSzK/DSzKM lub NSWT) stosowanych na czołgach, dostosowujące je do pełnienia funkcji ogromnych uniwersalnych karabinów maszynowych.

W ich przypadku nie ma kolby wraz z poduszką policzkową, dwójnogu czy klasycznego mechanizmu spustowego, bowiem tam mamy zazwyczaj elektrospust. Te wszystkie elementy wraz z niezbędnym ogromnym hamulcem wylotowym zdolnym zredukować odrzut o nawet 50 proc. i bazą pod np. celownik optyczny są dodawane w polowych warsztatach.

W zależności od użytego karabinu po modyfikacji może on ważyć nawet ponad 40 kg i mierzyć ponad 2 m długości. To sprawia, że karabin jest zazwyczaj przenoszony przez dwóch żołnierzy i używany w okopach jako punkt ogniowy.

Dzięki zastosowaniu potężniejszej amunicji kal. 12,7x108 mm wielkokalibrowe karabiny maszynowe oferują znacznie lepsze możliwości przebijania osłon w postaci: wraków, drzew, płyt balistycznych i polowych fortyfikacji ziemnych na odległościach nawet ponad 2 km niż klasyczne karabiny maszynowe zasilane amunicją kal. 7,62x51 mm NATO bądź 7,62x54R mm.

Dla porównania energia wylotowa pocisków z wkm-ów DSzK czy NSWT to około 16 J, podczas gdy dla najpopularniejszych na froncie karabinów PK/PKM jest to ponad 3 tys. J. Mamy więc sytuację, gdzie nawet na dystansie 1 km energia pocisku wystrzelonego z DSzK czy NSWT jest wyższa niż pocisku wystrzelonego z klasycznego karabinu tuż po wylocie z lufy.

Co więcej, te wielkokalibrowe karabiny poza możliwością przebicia nawet najlepszych płyt balistycznych stosowanych w kamizelkach kuloodpornych są w stanie wyeliminować nawet bojowe wozy piechoty BMP-2 z 300/400 metrów.

Improwizowana artyleria rakietowa i nie tylko

W Ukrainie pojawiły się także przypadki wykorzystania zapasów niekierowanych pocisków rakietowych S-8 kal. 80 mm na pick-upach bądź na transporterach MT-LB w roli artylerii rakietowej krótkiego zasięgu. Rakiety S-8 były masowo produkowane za czasów ZSRR i stanowiły jeden z głównych rodzajów uzbrojenia dla lotnictwa.

Okazało się, że ukraińskie lotnictwo ma nadmiar tych rakiet w stosunku do potrzeb i swoich możliwości, toteż zdecydowano się je wykorzystać w charakterze artylerii. Rakiety S-8 przy wystrzeleniu z powietrza mają zasięg około 4 km, ale w użyciu lądowym będzie to o około połowę mniej. Najpowszechniejsze są rakiety w wersji z głowicą odłamkowo-burzącą, ale występowały też warianty termobaryczne oraz z tandemową głowicą kumulacyjną.

Podobnie miało to miejsce większymi rakietami kal. 122 mm stosowanymi w wyrzutniach BM-21 Grad. Okazało się, że Ukraińcy zdobyli na Rosjanach znaczną liczbę rakiet kal. 122, ale wyrzutnie BM-21 Grad były w sporej mierze niesprawne. Problem rozwiązano poprzez wycięcie fragmentów wyrzutni osadzonych na miniaturowych ciężarówkach Unimog czy na lawecie holowanej przez pick-upa ochrzczonej jako "Wiedźmin".

Ta artyleria dysponowała już zasięgiem 20 km lub większym w przypadku nowszych rakiet, ale celność prowadzonego ostrzału jest gorsza, ponieważ sztywność całej konstrukcji jest dużo mniejsza niż w fabrycznym BM-21 Grad. Ponadto Ukraińcy zbudowali też niszczyciela czołgów z wykorzystaniem armaty T-12 Rapira na podwoziu MT-LB czy wykorzystali kamery przemysłowe, aby zwiększyć możliwości zwalczania dronów Shahed przez jugosłowiańskie działka M75 kal. 20 mm. Na uznanie zasługuje też przystosowanie ciężarówki jako platformy do odpalania pocisków Brimstone.

Gdy polowa modyfikacja jest bardziej niebezpieczna niż jej brak

Z drugiej strony mamy modyfikacje, które zamiast poprawy powodują same problemy, w których prym wydają się wieść Rosjanie. Jeszcze na początku wojny widzieliśmy okładanie ciężarówek drewnem w celu ochrony chłodnic, co powodowało ich przegrzewanie. Widziane były także przypadki wykorzystania siana i starych dywanów do maskowania, a później na pojazdy i czołgi trafiał chyba cały okoliczny złom.

Najsłynniejsze były klatki na wieżach czołgów, które miały w teorii je uchronić przed FGM-148 Javelin, ale w rzeczywistości tylko zwiększały masę i sylwetkę czołgu, ułatwiając jego wykrycie, a także utrudniały załodze operowanie karabinem maszynowym umieszczonym na wieży lub ucieczkę z czołgu. Klatki zostały ostatecznie wycofane z użycia, ale Rosjanie zastanawiają się nad ich przywróceniem. Mają one szansę ochronić czołg przed starą bronią przeciwpancerną zrzucaną przez komercyjne drony.

Z czasem nastała też "moda" na obkładanie pojazdów lekko opancerzonych - i nie tylko - złomem oraz kostkami pancerza reaktywnego Kontakt-1 zabranymi z czołgów. Te w praktyce poza zwiększeniem masy negatywnie wpływającej na mobilność i lekką poprawą ochrony w stosunku do broni strzeleckiej zamieniają pojazd w jeżdżącą bombę.

Każde trafienie czymkolwiek pokroju pocisku z armaty kal. 20 mm w górę zdetonuje kostkę ERA, która zadziała niczym głowica odkształcalna i zabije wszystkich wewnątrz "chronionego" pojazdu.

Improwizacje na wojnie były od zawsze, ale ukraińskie dzieła wyglądają jak zaprojektowane do wykonywania konkretnych zadań, podczas gdy rosyjskie to zazwyczaj dokładanie złomu i nie tylko bez żadnego ładu i składu, ale i bez oglądania się na konsekwencje.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski