Stały się zmorą pola bitwy. Taki sprzęt powinno pozyskać Wojsko Polskie
Wojna w Ukrainie spowodowała gwałtowny skok w wykorzystaniu dronów, a obecne rozwiązania czy taktyka użycia, nie śniły się nikomu nawet jeszcze przed 2022 rokiem. Stwarza to konieczność adaptacji do zmieniających się warunków, dlatego też pewne rozwiązania już są oferowane Wojsku Polskiemu przez krajowy przemysł.
Wojsko Polskie zwiększa swoje możliwości bojowe, ale decyzje o adaptacji do nowej rzeczywistości zostały podjęte zbyt późno. Jak opisywał to wcześniej dziennikarz Wirtualnej Polski Łukasz Michalik (w oparciu o wypowiedzi m.in. gen. Wiesława Kukuły czy gen. Mirosława Bodnara), proces ten wymaga nie tylko zakupów sprzętu, ale także dostosowania szkolenia żołnierzy do nowych realiów wojny.
O ile w przypadku dronów sytuacja na przestrzeni lat uległa poprawie, to w przypadku obrony antydronowej jest jeszcze bardzo wiele do zrobienia. Mowa tutaj zarówno o ochronie indywidualnej żołnierzy lub pojazdów, jak i o rozwiązaniach, zapewniających wykrycie i eliminację dronów rozpoznawczych i tych o charakterze uderzeniowym.
Oto co jest niezbędne — indywidualna obrona żołnierzy
Nagrania z ataku dronów FPV na indywidualnych żołnierzy w Ukrainie stały się codziennością, a obrona przed nimi ma charakter jednej wielkiej improwizacji. Warto zaznaczyć, że jeszcze skuteczne na przełomie 2022/2023 roku zagłuszarki, stały się bezużyteczne ze względu na wciąż ograniczone "widzenie komputerowe" dronów (możliwe dzięki AI) oraz znacznie popularniejsze sterowanie po światłowodzie.
W takich warunkach, jak przyznał w rozmowie z WP-Tech współzałożyciel i dyrektor ds. operacyjnych w firmie Advanced Protection Systems SA dr Radosław Piesiewicz, zostaje tylko kinetyka.
W przypadku wojny w Ukrainie całkiem dobrze sprawdzają się strzelby gładkolufowe kal. 12 załadowane nabojami ze śrutem lub lofktami. Pozwalają one za zestrzelenie drona na dystansie rzędu 30-60 metrów, a zastąpienie ołowianego śrutu wolframowym zwiększa zasięg efektywny do ponad 100 metrów. Ponadto Rosjanie stosują jednostrzałowe strzelby do granatników podlufowych oraz naboje antydronowe, a Ukraińcy rozwijają tzw. kontrdrony personalne.
Część z używanych rozwiązań ma charakter "lepsze to niż nic". Tymczasem na Zachodzie dużą popularność zyskują montowane na broń izraelskie moduły SMASH od firmy Smart Shooter. Te były pokazywane przez firmę Mildat podczas targów MSPO na polskich karabinkach Grot.
Takie moduły, w zależności od broni na jakiej są zamontowane, umożliwiają zwalczanie dronów na dystansie 200-300 m w przypadku karabinków podstawowych kal. 5,56. Dystans 500-600 m jest dla broni wyborowej w postaci karabinów Grot 7.62, MWS-25 czy HK417. Z kolei dystans ponad 1 km zarezerwowany jest dla wielkokalibrowych karabinów maszynowych typu Browning M2.
Moduł wykorzystuje dalmierz laserowy i komputer balistyczny wsparty algorytmami AI do obliczania i wyświetlania przed oczami strzelca optymalnego punktu celowania dającego największą szansę na zestrzelenie drona. Jedyne, co musi zrobić strzelec, to nacisnąć spust i naprowadzić znak celowniczy na wyświetlany punkt.
Jeśli to zostanie osiągnięte, automatyczna blokada spustu zostaje zwolniona i pada strzał. W praktyce wyszkolonemu żołnierzowi wystarczy kilka prób, by zestrzelić drona. Ponadto moduł zwiększa precyzję w przypadku strzelania do np. biegnącego przeciwnika i jak przyznał jeden z inżynierów odpowiedzialnych za ten system "z zera zrobi snajpera". Wbudowana bateria pozwala na oddanie około 3600 wspomaganych strzałów, a całość waży zaledwie 740 g dla wersji SMASH 3000. Z tego systemu korzystają już m.in.US Army wraz Marines czy Bundeswehra.
Lufowa obrona antydronowa dla pojazdów i fortyfikacji — wszystko mamy w kraju
W przypadku lekkich pojazdów i fortyfikacji polowych, do czasu dopracowania broni energetycznej, ideałem wydaje się "Potwór z Tarnowa", będący częścią większej koncepcji antydronowej Zakładów Mechanicznych Tarnów. "Potwór z Tarnowa" to moduł ogniowy o masie 500 kg składający się z czterolufowego napędowego karabinu maszynowego WLKM 12,7 o szybkostrzelności 3,6 tys. strz./min oraz systemu kierowania ogniem opartego o radar i głowicę optoelektroniczną.
Zestaw umożliwia zwalczanie dronów na dystansie do 1200 metrów, aczkolwiek optymalnym zasięgiem jest dystans do 900 m, kiedy to jeszcze 80 proc. serii trafia w cel. Pozwala to zestrzeliwać obiekty pokroju DJI Mavic i dronów FPV bardzo niskim kosztem, bo zapasy nabojów kal. 12,7x99 mm NATO Polska może liczyć w dziesiątkach milionów sztuk.
Inne, pokazywane podczas targów MSPO 2025 opcje tarnowskiej tarczy antydronowej, obejmowały granatnik automatyczny JO 40 mm oraz system PSR-A Pilica, którego sercem jest armata ZUR-23-2SP Jodek o szybkostrzelności 2000 strz./min i zasięgu do 2 km zasilana amunicją 23x152 mm.
W przypadku systemu JO 40 mm, którego nazwa jest skrótem od Jednostka Ogniowa 40 mm, mamy do czynienia z powstałym przy kooperacji z turecką firmą Aselsan granatnikiem automatycznym z amunicją programowalną o zasięgu do 700 m dla dronów. Pozwala to w charakterze łowcy dronów wykorzystać granatnik maszynowy kal. 40x53 mm, ale po załadowaniu odpowiednimi granatami.
Tymczasem za szczyt tarnowskiej koncepcji antydronowej ma odpowiadać zapożyczona od włoskiego Leonardo armata X-gun kal. 30×173 mm umieszczona w wieży LionFish o efektywnym zasięgu do 2,5 km. Szybkostrzelność armaty to 200 strz./min, co wystarczy w przypadku amunicji programowalnej.
Ta obejmuje naboje z pociskami programowanymi do eksplozji po określonym czasie zawierającymi ładunek wolframowych kulek/wałków o polu rażenia około 5 metrów. Czas detonacji jest wyliczany przez komputer na podstawie odległości do celu i jego prędkości. Najpewniej będzie to ta sama lub zbliżona amunicja co do systemu Sky Warden, więc koszt jednego naboju to około 1 tys. euro.
Kolejnym plusem jest unifikacja kalibru z głównym uzbrojeniem transporterów KTO Rosomak z wieżami ZSSW-30 czy bojowego wozu piechoty Borsuk, które także mogą w razie konieczności polować na drony.
Największym polskim lufowym systemem antydronowym jest obecnie demonstrator Sa-35 od PIT Radwar, wykorzystujący w charakterze pogromcy dronów i pocisków manewrujących, armatę kal. 35x228 mm zasilaną amunicją programowalną SAP-35 o zasięgu skutecznym 3,5 km.
Kontrdrony i proste antyrakiety antydronowe — rewolucje z ukraińskiego pola bitwy
Systemy lufowe są tanie i skuteczne, ale niestety mają ograniczony zasięg w porównaniu do pocisków kierowanych, które za wyjątkiem prostych rozwiązań typu APKWS, są bardzo drogie i kosztują kilkaset tys. dolarów. W teorii potencjał do budowy taniego polskiego pocisku kierowanego tego typu ma firma Mesko, produkująca niekierowane rakiety NLPR-70.
Ukraińcy, zmagający się z rosyjskimi atakami, obejmującymi kilkaset dronów dziennie, poszukiwali czegoś niskokosztowego i łatwego w masowej produkcji. Udanym rozwiązaniem problemu okazały się tanie drony przechwytujące o zasięgu ponad 20 kilometrów. Są one prostymi konstrukcjami, kosztującymi około 1600 dolarów, niszczące drony przeciwnika taranowaniem lub przy pomocy małego ładunku wybuchowego.
Ukraińcy dodatkowo wykorzystują radary do wstępnego naprowadzania kontrdronów do czasu zbliżenia się ich na odległość wzroku, kiedy to system "widzenia maszynowego" opartego o AI, jest w stanie uchwycić i śledzić drona przeciwnika. Warto zaznaczyć, że takie kontrdrony przeznaczone do sparowania z systemem SKYctrl zaprojektowała również polska firma APS.
Okazuje się, że metody wykrywania dronów oraz specjalnie dostosowane do ich detekcji radary (odpowiednie w produkują np. firmy APS i PIT Radwar), a także środki zwalczania są już dostępne w polskim przemyśle zbrojeniowym. Niektóre systemy są praktycznie ukończone, podczas gdy inne znajdują się jeszcze w fazie rozwojowej.
W Polsce mamy także rozwiązania, które mogą być idealną bazą do stworzenia polskiego odpowiednika pojazdów antydronowych typu Stryker SGT Stout czy Skyranger-30, przeznaczonych do wspierania sprzętu pancernego. Ten niestety, bez odpowiedniej obrony i systemów ochrony aktywnej typu Trophy, jest w erze wojny dronów zbyt łatwym celem, co dobrze obrazuje wojna w Ukrainie.