PZA Loara, czyli polski Gepard. Z ambitnego programu został tylko prototyp

Wojna w Ukrainie pokazuje, jak ważną bronią są artyleryjskie zestawy przeciwlotnicze. Choć starsze z nich – jak niemiecki Flakpanzer Gepard – projektowano do zupełnie innych zadań, broń ta okazała się pogromcą rosyjskich dronów. Podobny system opracowano przed laty także w Polsce.

PZA Loara
PZA Loara
Źródło zdjęć: © Radwar
Łukasz Michalik

Drony takie jak Shahed 131 czy Shahed 136 to prawdziwa zmora Ukrainy. Dzięki nieskomplikowanej konstrukcji można je produkować masowo, a niszczenie ich przy pomocy wyrafinowanych, drogich pocisków przeciwlotniczych – choć możliwe – byłoby marnotrawstwem.

W dłuższej perspektywie, na skutek wyczerpania zapasów cennych pocisków prowadziłoby to do obezwładnienia ukraińskiej obrony przeciwlotniczej.

Optymalną odpowiedzią na masowe użycie uderzeniowych dronów, stały się artyleryjskie zestawy przeciwlotnicze Gepard, dostarczone Ukrainie przez Niemcy. Podobną broń opracowano także w Polsce. Dlaczego – poza jednym egzemplarzem – PZA Loara nie weszła do uzbrojenia polskiej armii?

Program Loara

Początki Loary sięgają lat 90., gdy uruchomiono rządowy program "Nowoczesne technologie dla potrzeb rozwoju systemu obrony przeciwlotniczej wojsk i obiektów". Celem programu było stworzenie trzech systemów przeciwlotniczych – artyleryjskiego PZA Loara, rakietowego PZR Loara oraz MANPADS-a (przenośnego, przeciwlotniczego zestawu rakietowego), który zaowocował opracowaniem pocisku przeciwlotniczego Grom.

Prace nad artyleryjską Loarą rozpoczęto w 1994 roku, a już w 1999 roku był gotowy pierwszy prototyp. W 2000 roku rozpoczęły się testy sprzętu, kontynuowane – z wykorzystaniem drugiego prototypu – do roku 2003.

Na podstawie prób opracowano w 2003 roku raport, dotyczący zmian, które należy wprowadzić w Loarze, aby uczynić z niej pełnowartościową, skuteczną broń. Zalecenia wynikające z raportu wprowadzono w trzecim prototypie, będącym egzemplarzem wdrożeniowym.

Pierwszy zestaw PZA (Przeciwlotniczy Zestaw Artyleryjski) Loara rozpoczął służbę w 2004 roku. Trafił do dywizjonu przeciwlotniczego 10 Brygady Kawalerii Pancernej.

Nowoczesna armata, skuteczne wykrywanie celów

Filarem programu PZA Loara było pozyskanie przez Polskę w 1995 roku licencji na szwajcarską armatę KDA kalibru 35 mm, opracowaną przez firmę Oerlikon. Jej ważną cechą jest dwustronne zasilanie w amunicję.

Dzięki niemu prowadząc ogień można w każdej chwili przełączyć źródło zasilania na jeden z dwóch magazynów amunicji, co pozwala na zastosowanie różnego rodzaju nabojów, wybieranych w zależności od potrzeb. W Loarze zastosowano dwie takie armaty, umieszczone po bokach wieży. Zapas amunicji dla każdej z nich to 300-350 nabojów.

PZA Loara
PZA Loara© Lic. CC BY-SA 4.0 Deed, Pibwl, Wikimedia Commons

PZA Loara ma także rozbudowany, złożony system wykrywania celów. Nad wieżą wznosi się trójwspórzędny radar z obrotową anteną, odpowiedzialny za wstępne wykrywanie celów, który może pracować także, gdy Loara znajduje się w ruchu.

Po wykryciu celu wieża odwraca się w odpowiednim kierunku, a cel zaczyna być śledzony przez precyzyjny, odpowiedzialny za naprowadzanie uzbrojenia i umieszczony z przodu wieży pomiędzy lufami armat, radar Ericsson Eagle Mk I.

Za naprowadzanie na cel odpowiada także głowica optoelektroniczna zawierająca m.in. laserowy dalmierz, termowizor i kamerę światła dziennego. PZA Loara może pracować także bez emisji radarowych – zestaw otrzymuje wówczas informacje o celach z zewnętrznego źródła, spośród własnych sensorów korzystając tylko z głowicy optoelektronicznej.

PZA Loara
PZA Loara© MON

Twórcy systemu przewidzieli przy tym kilka trybów jego pracy – od całkowicie automatycznego po w pełni ręczny. Wieża Loary jest posadowiona na zmodyfikowanym podwoziu czołgu T-72. Cały system waży 43 tony, z czego 13 przypada na wieżę, ma 6,7 metra długości i jest obsługiwany przez trzyosobową załogę.

Brak zamówień

W momencie przekazywania Loary wojsku, polski system należał do najnowocześniejszych na świecie. Mimo tego, a także pozytywnych wyników testów, PZA Loara – choć została doprowadzono do etapu pojazdu wdrożeniowego – nie została przez wojsko zamówiona, choć wstępnie zakładano pozyskanie co najmniej 160 egzemplarzy.

Powodem takiej decyzji były ówczesne priorytety MON-u, który skupiał się na misjach zagranicznych, a pełnoskalowy konflikt w Europie – w którym Loary byłyby przydatne – był uznawany za mało prawdopodobny.

SAP-35 - polska amunicja programowalna kalibru 35 mm
SAP-35 - polska amunicja programowalna kalibru 35 mm© Mesko

Jednocześnie Loara korzystała z najdroższego możliwego podwozia – ciężkiego, gąsienicowego nośnika o czołgowym rodowodzie. Na brak zamówienia rzutował także brak odpowiedniej amunicji. Aby PZA Loara mogła spełniać swoje zadania, konieczne było wyposażenie jej w amunicję programowalną ABM, której wybuch następował w zadanej odległości. Niemal 20 lat temu Polska taką amunicją nie dysponowała.

Wśród czynników decydujących o rezygnacji z zamówienia PZA Loara był także fakt, że system planowano jako dwuskładnikowy, z pojazdami uzbrojonymi w armaty i – oddzielnie – z pojazdami uzbrojonymi w pociski przeciwlotnicze (PZR – Przeciwlotniczy Zestaw Rakietowy). To rozwiązanie odmienne od stosowanego np. przez Rosjan, gdzie systemy takie jak Pancyr S-1 czy Tunguska łączą na jednym nośniku armaty i pociski przeciwlotnicze.

Dziedzictwo Loary

Choć PZA Loara nie doczekała się seryjnej produkcji, a jedyny używany egzemplarz został wycofany ze służby w 2010 roku, efekty prac nad PZA i wydane na program 300 mln zł, nie zostały całkowicie zmarnowane.

Ich pochodną jest m.in. program Noteć, w wyniku którego zakłady PIT Radwar opracowały zarówno holowany, jak i samobieżny, posadowiony na podwoziu Jelcza system przeciwlotniczy AG-35. Rozwoju, wdrożenia i zamówień doczekał się także OSU-35K Tryton (Okrętowy System Uzbrojenia) – automatyczny system samoobrony dla okrętów, zamówiony m.in. dla polskich niszczycieli min typu Kormoran i fregat typu Miecznik.

Obecnie Polska dysponuje również własną amunicją ABM – kompletny System Amunicji Programowalnej 35 mm (SAP-35) zaprezentowało podczas targów MSPO 2023 konsorcjum WAT, PIT-Radwar i Mesko. System składa się z amunicji, urządzenia wylotowego montowanego na lufie oraz komputera, odpowiedzialnego za wykonywanie wszystkich obliczeń.

Na podstawie parametrów celu i pocisku, pocisk jest bezkontaktowo programowany podczas opuszczania lufy, dzięki czemu jego rozcalenie następuje w optymalnym momencie. Zdaniem twórców pozwala to na niszczenie celów takich jak niewielkie drony nie serią, ale pojedynczym strzałem.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie