Rosyjskie sny o potędze. Rzeczywistość je brutalnie weryfikuje
Rosyjska propaganda wciąż stara się podtrzymać w swoim społeczeństwie mit potęgi armii, która ma być silniejsza od USA bądź sił zbrojnych państw europejskich. Przedstawiamy, jak rosyjskie sny o potędze kontrastują z rzeczywistością.
Jak podaje rosyjska agencja TASS będąca jednym głównych narzędzi propagandowych Kremla, Nikołaj Patruszew będący doradcą prezydenta Rosji oraz przewodniczącym kolegium marynarki wojennej w wywiadzie dla telewizji Rossija-1 przedstawił, że rosyjska armia jest silniejsza od jakiegokolwiek innego państwa z uwzględnieniem sił zbrojnych USA. Jednakże przyznał, że nawet ta potężna armia miałaby problemy z odpieraniem zachodniej agresji bez wsparcia wewnętrznego społeczeństwa.
"Rosyjska potęga" nie była jednak w stanie wystraszyć Zachodu ćwiczeniami Zapad, wesprzeć swoich głównych sojuszników pokroju Syrii bądź Iranu czy nie jest zdolna do pokonania wielokrotnie słabszej Ukrainy.
Ta pamiętajmy miała wedle Rosjan upaść w trzy dni, a mamy obecnie czwarty rok brutalnej i wyniszczającej wojny. Spowodowała ona zniszczenie sił, które pierwotnie były przeznaczone do zaatakowania państw NATO w przypadku otwartej wojny.
Rosyjska armia 2025 - degradacja taktyki i słabnące możliwości
Obecny stan rosyjskiej armii uległ bardzo znaczącej degradacji, ale widać też zmiany w postaci masowego wykorzystania dronów. Ataki z wykorzystaniem sprzętu pancernego stały się rzadkością, a obecna taktyka polega głównie na wysyłaniu kilkuosobowych grup szturmowych żołnierzy poruszających się pieszo, na motocyklach bądź nawet koniach.
Następnie Rosjanie starają się identyfikować ukraińskie punkty oporu, które są później atakowane dronami, artylerią bądź bombami kierowanymi zrzucanymi przez lotnictwo. Następnie taktyka jest powtarzana do skutku i jest można rzec efektywna, wyłącznie z powodu braków sprzętu i ludzi po stronie ukraińskiej.
Ponadto rosyjska logistyka także została bardzo upośledzona i normą stało się wykorzystanie osłów i ludzkich tragarzy do zaopatrywania wysuniętych pozycji. Wszystko to daje bardziej obraz militarnej nędzy niż potęgi militarnej pragnącej przewyższać USA.
Gdyby Ukraina miała wystarczająco silne lotnictwo bądź obronę przeciwlotniczą średniego zasięgu, to sytuacja wyglądałaby zgoła inaczej. Ponadto Rosjanie mają ogromne problemy z obroną swojej infrastruktury w głębi kraju, co pokazują ataki na rafinerie położone nawet na dystansie ponad 1 tys. kilometrów. Co więcej, Ukraińcy dokonują tego środkami improwizowanymi, a obietnice otrzymania przez nich pocisków Tomahawk z USA wzbudzają strach na Kremlu.