MSPO 2024. Polski "Gepard" 2.0 bazujący na morskim systemie

Samobieżna armata przeciwlotnicza Sa-35 kal. 35 mm.
Samobieżna armata przeciwlotnicza Sa-35 kal. 35 mm.
Źródło zdjęć: © materiały własne | Przemysław Juraszek
Przemysław Juraszek

04.09.2024 12:07, aktual.: 04.09.2024 15:47

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Podczas tarów MSPO 2024 firma PIT Radawr zrealizowała coś, co jeszcze rok temu było zaledwie małą makietą. Jest nim swego rodzaju polski Gepard 2.0. Przedstawiamy, co potrafi.

Na stanowisku PIT-RADWAR pojawił się demonstrator lądowego wariantu armaty OSU-35K osadzonej na podwoziu ciężarówki Jelcz. Jak się dowiedzieliśmy, jest to tylko demonstrator dla polskich sił zbrojnych, ponieważ jeśli te wyraziłyby zainteresowanie, finalny design może być całkiem inny.

Były już plany instalacji tego systemu uzbrojenia na podwoziu KTO Rosomak, ale preferowana byłaby wówczas większa platforma. Tymczasem to, co widać na poniższych zdjęciach, to morska wieża OSU‑35K tylko w zielonym malowaniu.

  • Samobieżna armata przeciwlotnicza Sa-35 kal. 35 mm.
  • Samobieżna armata przeciwlotnicza Sa-35 kal. 35 mm.
  • Samobieżna armata przeciwlotnicza Sa-35 kal. 35 mm.
  • Panel sterowania systemu SA-35.
  • Produkowane przez Mesko naboje kal. 35 mm (trzy po lewej).
  • Wieża systemu SA-35.
[1/6] Samobieżna armata przeciwlotnicza Sa-35 kal. 35 mm.Źródło zdjęć: © materiały własne | Przemysław Juraszek

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Sa-35 - broń, której brakuje wojskom lądowym

Aktualnie rolę systemu CIWS (Close-In Weapon System) w wojsku Polskim pełnią zestawy Pilica, czyli głęboko zmodernizowane armaty ZU-23-2 kal. 23 mm o zasięgu co najwyżej 3 km w przypadku zastosowania najnowszej amunicji.

Tymczasem system OSU-35 oparty na pozyskanej w latach 90. XX na poczet zakończonego praktycznie porażką programu PZA Loara armacie automatycznej Oerlikon KDA pozwala na zwalczanie celów na dystansie nawet do 5,5 km. Polski system wykorzystuje dwa rodzaje amunicji produkowanej przez firmę Mesko, z czego pierwszym jest podkalibrowa z rdzeniem fragmentujacym FAPDS-T), a drugim programowalna SAP-35 zasypująca cel dosłownie gradem wolframowych kulek i odłamków. Jest też wersj treningowa TP-T symulująca działanie prawdziwej amunicji.

Każdy pocisk jest programowany przy wylocie z lufy do eksplozji po określonym czasie, wyliczonym na podstawie prędkości wylotowej pocisku i odległości do celu. Dzięki temu ma wybuchnąć parę metrów przed lecącym obiektem, tworząc dosłownie ścianę wolframowych odłamków. Te powstają z korpusu pocisku oraz ładunku 500 wolframowych wałków otaczających materiał wybuchowy. Z tego powodu to zestrzelenia celu wystarczy salwa kilku pocisków kosztujących prawdopodobnie kilka tys. zł za sztukę.

System niewidoczny dla wroga

Zastosowana armata charakteryzuje się szybkostrzelnością 550 strz./min i umożliwia zwalczanie obiektów lecących na pułapie do 3,5 km. Jej zasilanie odbywa się z dwóch magazynów amunicyjnych zlokalizowanych po bokach wieży mieszczących po 100 nabojów. Jednakże przedstawiciel PIT Radwar powiedział nam, że przy wykorzystaniu dosyłacza do armaty można ostatecznie upchnąć 120-nabojowe odcinki taśmy nabojowej.

Ponadto finalna wersja może mieć pojemniejszy magazyn amunicyjny, jeśli wojsko będzie miało takie wymagania, ponieważ konstrukcyjnie nie będzie to stanowić problemu. Sama wieża waży 3300 kg, co osiągnięto poprzez szerokie użycie elementów wykonanych z włókna węglowego w technologii prepreg.

Proces polega na wykorzystaniu gotowych elementów nasączonych żywicą, które do czasu finalnego montażu są przechowywane w ujemnej temperaturze. Po złożeniu elementy są montowane w całość i trafiają do specjalnej maszyny, gdzie zestaw jest poddawany działaniu wysokiej temperatury i ciśnienia.

Plusem wykorzystania kompozytów w przeciwieństwie do metalu jest np. mniejsza sygnatura radiolokacyjna i termiczna, co sprawia, że taki system łatwiej ukryć. Naprowadzanie armaty na cel możliwe jest dzięki głowicy optoelektronicznej z kamerą dzienną i termowizyjną oraz dalmierzowi laserowemu bądź radarowi.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Komentarze (142)
Zobacz także