Zapomniana broń Europy. Systemy, które upadły przez brak woli politycznej
Obecnie większość nowoczesnego uzbrojenia używanego na świecie pochodzi z USA, ale Europa też ma się czym pochwalić. Przedstawiamy najciekawsze projekty, które upadły w wyniku braku woli politycznej i dostatecznego finansowania, stając się zarazem inspiracją dla zagranicznej konkurencji.
Wojna w Ukrainie oraz druga administracja Donalda Trumpa w USA zdają się działać motywująco na europejskich polityków. Przewodnicząca Komisji Europejskiej Ursula Von der Leyen przedstawiła Plan ReArmy Europe, który może wreszcie odwrócić stan letargu w europejskiej zbrojeniówce.
Ma ona ogromny potencjał tłamszony w ostatnich dekadach niedoborem środków finansowych i brakiem woli politycznej. Spowodowało to upadek wielu wizjonerskich i kluczowych dla obecnych czasów systemów uzbrojenia. Zamiast nich państwa europejskie kupują teraz w pośpiechu broń zagranicy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pociski balistyczne z Europy
Wojna w Ukrainie pokazała, że pociski balistyczne uważane za relikt zimnej wojny to dalej niezwykle groźna broń, przed którą obrona jest bardzo trudna. Obecnie państwa europejskie są zmuszone do polegania na pociskach MGM-140 ATACMS z USA, CTM-290 z Korei Południowej lub Predator Hawk z Izraela, ale nie zawsze tak było.
Wyjątkiem była Francja, która podczas zimnej wojny miała od lat 70. XX wieku lądowe wyrzutnie pocisków balistycznych krótkiego zasięgu Pluton, mogące przenosić głowice konwencjonalne bądź termojądrowe. Był to jednak system o zasięgu około 120 km, więc w latach 80. XX wieku rozpoczęły się prace nad stworzeniem następcy Hadès o zwiększonych możliwościach.
Początkowo zakładano zasięg 250 km, a z czasem miał on rosnąć aż do 480 km. Konstrukcyjnie był to jednostopniowy pocisk balistyczny o długości 7,5 m, średnicy 530 mm i masie 1850 kg. Miał być przystosowany do odpalania z kontenerowej wyrzutni osadzonej na ciężarówce, która miała przewozić dwa pociski, a te miały przenosić głowicę termojądrową o mocy 80 kT lub konwencjonalną.
Jak podaje CSIS, Hadès miał mieć system naprowadzania oparty o nawigację inercyjną i satelitarną, pozwalającą na osiągnięcie kołowego błędu trafienia poniżej 5 metrów. Ponadto trajektoria jego lotu miała być bardzo niska jak na pocisk balistyczny (poniżej 70 km), umożliwiając działanie powierzchniom sterowym w celu przeprowadzania manewrów unikowych, mających utrudnić jego zestrzelenie.
Pierwsze próby pocisku odbyły się w 1988 roku, a zamiast planowanych 120 pocisków wyprodukowano zaledwie 30 wraz z 15 wyrzutniami. W 1992 roku podjęto decyzję, aby nie wprowadzać ich do aktywnej służby tylko składować na "wszelki wypadek". Ostatecznie w 1996 roku prezydent Francji Jacques Chirac ogłosił, że pociski Hadès zostaną zdemontowane.
Powodem była zmiana sytuacji geopolitycznej związanej z ustaniem zagrożenia jakim był wówczas ZSRR. Warto zaznaczyć, że decyzja Francji z końca 2024 roku o budowie pocisku balistycznego o zasięgu około 1000 km może bazować na doświadczeniach skasowanego Hadèsa.
Pocisk antyradiolokacyjny ARMIGER — wyprzedzał swoje czasy
W wyniku wniosków wyniesionych przez lotnictwo NATO podczas operacji "Allied Force" w 1999 roku, pojawiła się potrzeba ulepszenia pocisków antyradiolokacyjnych AGM-88 HARM. Te świetnie sprawdziły się w polowaniu na stacjonarne systemy przeciwlotnicze Serbów. Gorzej było jednak z mobilnymi. Te włączały swoje radary tylko na chwilę, po czym szybko przemieszczały się o kilkadziesiąt czy kilkaset metrów. To sprawiało, że HRAM-y trafiały w puste miejsce, ponieważ GPS kierował je na ostatnie znane miejsce emisji radaru systemu przeciwlotniczego.
W USA ruszyły więc prace nad udoskonaleniem HARM-a. Europa również postanowiła nie stać w miejscu. Niemcy już od paru lat prowadziły prace nad pociskiem ARMIGER (Anti-Radiation Missile with Intelligent Guidance and Extended Range) opracowywanym przez firmę Diehl BGT Defence. Zakładał on zastosowanie podwójnej głowicy naprowadzającej, gdzie do tej kierującej się na emisje radiolokacyjne celu, dodano poza nawigacją GPS i INS, także głowicę optoelektroniczną, naprowadzającą się na źródło ciepła.
Taka kombinacja pozwala pociskowi na znalezienie celu, nawet jeśli ten wyłączył radar i się przemieścił. Co więcej, precyzja trafienia miała wynosić do 1 metra, co miało usprawiedliwić zastosowanie dość małej, bo 20-kilogramowej głowicy bojowej.
Kolejną nowością było zastosowanie silnika strumieniowego wraz z rakietowym boosterem niezbędnym do jego odpalenia, podobnie jak ma to miejsce w pocisku MBDA Meteor, co przy stosunkowo małych wymiarach (4 m długości) i masie lekko ponad 250 kg miało pozwolić na zasięg rażenia do ponad 150 km przy prędkości lotu przekraczającej Mach 3. Pierwsze testy pocisku zostały dokonane w 2001 roku.
Niestety ten ambitny projekt został skasowany ze względu na brak finansowania, a następcą pocisków AGM-88 HARM w wielu siłach powietrznych europejskich członków NATO zostały pociski AGM-88E AARGM o zasięgu ponad 100 km wprowadzone do służby w 2012 roku. Nowością w nich jest aktywna głowica radiolokacyjna do szukania celu w końcowej fazie lotu. Z kolei pociski AGM-88G AARGM-ER produkowane od 2021 roku mają większy silnik zapewniający zasięg przekraczający 200 km. Warto jednak zaznaczyć, że masa AGM-88E i AGM-88G to kolejno 361 kg i 467 kg.
Dhrone anti-radar (DAR) - niemiecki "dziadek" Shahedów z czasów zimnej wojny
W latach 80. XX wieku w Niemczech pojawiła się koncepcja opracowania taniego drona "kamikadze", który służyłby w charakterze wabika lub niszczyciela radarów wtedy jeszcze radzieckich systemów przeciwlotniczych.
Postępowanie na realizację pomysłu wygrała firma Dornier, która zaprojektowała drona wyglądem przypominającego powstałe lata później izraelskie drony IAI Harpy lub irańskie Shahedy. Wymagania obejmowały możliwoś ć lotu na odległość 600 km, a jego czas lotu miał nie przekraczać trzech godzin. Dzisiaj może one nie zachwycają, ale pamiętajmy, że obecna elektronika i baterie są znacznie mniejsze i lżejsze.
Dostępne informacje wskazywały, że drony miały ważyć około 110 kg przy rozpiętości skrzydła wynoszącej 2 m i poruszać się z prędkością do 250 km/h. Ich napęd obejmował mały dwucylindrowy silnik spalinowy typu bokser od Fichtel lub Sachs, który poza napędzaniem śmigła pchającego mógł też zasilać małą prądnicę. Odłamkowa głowica bojowa pozostaje nieznana, ale pewnym jest, że dron poza nawigacją inercyjną i satelitarną miał też głowicę naprowadzającą się na emisje radiolokacyjnego radarów obrony przeciwlotniczej.
Ich odpalanie miało odbywać się ze zwykłych ciężarówek, podobnie jak ma to miejsce w obecnych dronach Shahed. System DAR najprawdopodobniej trafiłby do Bundeswehry w latach 90. XX wieku, ale upadek ZSRR spowodował zniknięcie sensu jego istnienia. System został skasowany, a kilka dronów tego systemu udostępniono zwiedzającym w muzeum Dorniera nad jeziorem Bodeńskim, Friedrichshafen.
Są to tylko niektóre z przykładów unikatowych systemów z Europy, które mogłyby osiągnąć duży sukces militarny czy eksportowy, gdyby tylko miały wsparcie finansowe i polityczne porównywalne do tego, jakim dysponują koncerny amerykańskie. Pokazują też, że bezpieczeństwo Europy nie musi być zależne tylko od sprzętu z USA.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski