Śmigłowce Apache dla Polski. Trybik przeciwpancernej machiny NATO
Proces pozyskiwania przez Polskę 96 śmigłowców Apache zmierza do finału. 5 sierpnia Agencja Uzbrojenia poinformowała o podpisaniu umów offsetowych. Kupowane przez Polskę śmigłowce zostały zaprojektowane jako część większego, przeciwpancernego ekosystemu. Jakimi jego elementami dysponuje albo będzie dysponować nasz kraj?
07.08.2024 | aktual.: 07.08.2024 13:34
Projektując śmigłowce Apache Amerykanie przewidywali w latach 70. XX wieku, że będzie to jeden z elementów zintegrowanego systemu obrony przeciwpancernej. Realia zimnej wojny, w której przeciwnikiem miały być liczne i głęboko urzutowane wojska Układu Warszawskiego, wymusiły przyjęcie kilku założeń.
Jednym z nich było niszczenie czołgów przeciwnika nie tylko na linii walk, ale także w głębi wrogiego ugrupowania. Chodziło o to, aby po przewidywanym zniszczeniu pierwszego rzutu wojsk sowieckich, oddziały NATO nie musiały walczyć z nowymi, w pełni wyposażonymi oddziałami kolejnych rzutów strategicznych i nadciągającymi odwodami. Wchodzące do walki jednostki Układu Warszawskiego miały być wykrwawione i pozbawione zdolności do ataku.
Rozwiązaniem tego problemu było wyposażenie własnych wojsk w broń, która pozwalała na niszczenie nieprzyjaciela zarówno w bezpośredniej walce, jak również jednostek oddalonych o 24, 48 lub nawet 72 godziny drogi od własnych sił.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
W praktyce oznaczało to użycie środków przeciwpancernych nawet 150 km w głębi ugrupowania przeciwnika (a nawet 300 km w przypadku uderzeń lotniczych). Doktryna ta została określona nazwą FOFA (Follow-on Forces Attack), a opracowane według niej środki rażenia są – w zmodernizowanych wersjach – stosowane także współcześnie. Jednym z nich jest właśnie śmigłowiec Apache.
Stara broń i lata zaniedbań
Polska obrona przeciwpancerna w ciągu ostatnich kilkunastu lat praktycznie nie istniała. Śmigłowce Mi-24 od 2012 r. latają bez swojej najważniejszej broni – pocisków przeciwpancernych systemów Falanga i Szturm.
Pociski 9M14 Malutka przewidziane dla pojazdów BMP-1 mają obecnie minimalną skuteczność, podobnie jak kołowe niszczyciele czołgów 9P133 Malutka-P na pojazdach BRDM-2. Dalekie od nowoczesności są także ręczne granatniki przeciwpancerne RPG-7.
Budowa wielowarstwowej obrony przeciwpancernej
Ostatnie lata przyniosły próbę rozwiązania tego problemu i zbudowania nowej, wielowarstwowej obrony przeciwpancernej. Choć wciąż nie ma decyzji w sprawie polskiego pocisku przeciwpancernego Pirat, Warszawa pozyskuje inną broń.
Na miejsce RPG-7 zostały kupione produkowane przez Norwegię granatniki M72 EC MK1, pozyskano szwedzkie działa bezodrzutowe Carl Gustaf i przeciwpancerne pociski kierowane Javelin, uzupełniające użytkowane obecnie, nieliczne zestawy z pociskami Spike (docelowo – według planów MON-u – to właśnie Javeliny mają stanowić podstawowy przeciwpancerny pocisk kierowany). Te środki zapewniają zwalczanie czołgów na dystansie od kilkuset metrów do ok. 4 km.
Trwają także prace nad niszczycielem czołgów Ottokar-Brzoza, wyposażonym w zaawansowane pociski przeciwpancerne Brimstone o zasięgu 12-60 km. Polska rozpoczęła również przygotowania do pozyskania kierowanej amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm (w grę wchodzi tu także polska Amunicja Precyzyjnego Rażenia – APR), doskonale nadającej się do niszczenia czołgów na większych dystansach rzędu kilkudziesięciu kilometrów.
Na tę odległość strzelają także wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet, jak Homar-A czy Homar-K. Możliwość rażenia celów na jeszcze większych dystansach zapewniają pociski balistyczne (jak ATACMS czy CTM-290) i lotnictwo.
Rola Apache’a
Zasięg pierwotnego uzbrojenia Apache’a – pocisków Hellfire – pozwalał na zwalczanie pojazdów opancerzonych z dystansu ok. 6 km, co ćwierć wieku temu oznaczało możliwość walki z czołgami bez wchodzenia w zasięg ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych (MANPADS). Współcześnie zasięg tej broni jest większy, co wymusza rozwój ofensywnego uzbrojenia Apache’a.
Przykładem takiej zmiany jest opracowanie kierowanych pocisków 70 mm APKWS – to rozwiązanie niskokosztowe o zasięgu do 6 km. Poza kolejnymi wersjami Hellfire’ów o coraz większym zasięgu, docelowym uzbrojeniem Apache’a stanie się nowy pocisk JAGM (zasięg 8-16 km).
Jeszcze większy zasięg oferuje integracja śmigłowca z pociskami Spike NLOS (pozwalającymi na atakowanie celów, które nie znajdują się w zasięgu wzroku) lub Brimstone (z tymi pociskami AH-64E może niszczyć cele odległe nawet o 50-60 km).
Kto wskaże cele?
Ważną kwestią pozostaje w tym przypadku zapewnienie Apache’om właściwego rozpoznania, niezależnego od możliwości radaru AN/APG-78 Longbow i charakterystycznej, umieszczonej w nosie śmigłowca głowicy optoelektronicznej M-TADS/PNVS. Przez lata rolę tę pełnił lekki śmigłowiec OH-58D Kiowa Warrior, który w Stanach Zjednoczonych został jednak wycofany ze służby w 2017 r.
Nie ma dla niego następcy, choć Amerykanie od ponad 30 lat próbują bezskutecznie zbudować odpowiednią platformę. Mimo wydania miliardów dolarów i rozpoczęcia (a potem przerwania) aż pięciu kolejnych programów, których celem był rozwój śmigłowca uzupełniającego rozpoznawcze możliwości Apache’a, załogowa maszyna o wymaganych zdolnościach nie powstała. Nie przyniosły rezultatu programy LHX (śmigłowiec RAH-66 Comanche), ARH, AAS, próba modernizacji OH-58D czy skasowany wiosną 2024 r. program FARA.
"Oczy i uszy" AH-64E
Alternatywą okazały się bezzałogowce. Amerykańska doktryna użycia Apache’y przewiduje działanie tych maszyn w ramach zespołów MUM-T (manned-unmanned teaming).
Dzięki specjalnemu, kodowanemu kanałowi łączności o nazwie UTA (Unmanned Aerial Systems Tactical Common Data Link Assembly), załoga śmigłowca może współpracować z bezzałogowcami – jak MQ-1C Gray Eagle – stanowiącymi jej "oczy i uszy" o zasięgu dziesiątek kilometrów.
Bez takiego wsparcia polskie śmigłowce Apache nie będą w stanie w pełni wykorzystać swoich możliwości. Rozwiązaniem tego problemu jest albo zakup amerykańskich dronów, albo – co zapewne będzie wymagało czasu – integracja polskich AH-64E z krajowymi rozwiązani (jak bezzałogowiec tworzony w ramach programu Gryf) czy eksploatowanymi przez polską armię tureckimi maszynami Bayraktar TB2.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski