Śmigłowce Apache dla Polski. Trybik przeciwpancernej machiny NATO

Śmigłowiec AH-64E Apache Guardian
Śmigłowiec AH-64E Apache Guardian
Źródło zdjęć: © Domena publiczna
Łukasz Michalik

07.08.2024 13:03, aktual.: 07.08.2024 13:34

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Proces pozyskiwania przez Polskę 96 śmigłowców Apache zmierza do finału. 5 sierpnia Agencja Uzbrojenia poinformowała o podpisaniu umów offsetowych. Kupowane przez Polskę śmigłowce zostały zaprojektowane jako część większego, przeciwpancernego ekosystemu. Jakimi jego elementami dysponuje albo będzie dysponować nasz kraj?

Projektując śmigłowce Apache Amerykanie przewidywali w latach 70. XX wieku, że będzie to jeden z elementów zintegrowanego systemu obrony przeciwpancernej. Realia zimnej wojny, w której przeciwnikiem miały być liczne i głęboko urzutowane wojska Układu Warszawskiego, wymusiły przyjęcie kilku założeń.

Jednym z nich było niszczenie czołgów przeciwnika nie tylko na linii walk, ale także w głębi wrogiego ugrupowania. Chodziło o to, aby po przewidywanym zniszczeniu pierwszego rzutu wojsk sowieckich, oddziały NATO nie musiały walczyć z nowymi, w pełni wyposażonymi oddziałami kolejnych rzutów strategicznych i nadciągającymi odwodami. Wchodzące do walki jednostki Układu Warszawskiego miały być wykrwawione i pozbawione zdolności do ataku.

Rozwiązaniem tego problemu było wyposażenie własnych wojsk w broń, która pozwalała na niszczenie nieprzyjaciela zarówno w bezpośredniej walce, jak również jednostek oddalonych o 24, 48 lub nawet 72 godziny drogi od własnych sił.

W praktyce oznaczało to użycie środków przeciwpancernych nawet 150 km w głębi ugrupowania przeciwnika (a nawet 300 km w przypadku uderzeń lotniczych). Doktryna ta została określona nazwą FOFA (Follow-on Forces Attack), a opracowane według niej środki rażenia są – w zmodernizowanych wersjach – stosowane także współcześnie. Jednym z nich jest właśnie śmigłowiec Apache.

Stara broń i lata zaniedbań

Polska obrona przeciwpancerna w ciągu ostatnich kilkunastu lat praktycznie nie istniała. Śmigłowce Mi-24 od 2012 r. latają bez swojej najważniejszej broni – pocisków przeciwpancernych systemów Falanga i Szturm.

Pociski 9M14 Malutka przewidziane dla pojazdów BMP-1 mają obecnie minimalną skuteczność, podobnie jak kołowe niszczyciele czołgów 9P133 Malutka-P na pojazdach BRDM-2. Dalekie od nowoczesności są także ręczne granatniki przeciwpancerne RPG-7.

Budowa wielowarstwowej obrony przeciwpancernej

Ostatnie lata przyniosły próbę rozwiązania tego problemu i zbudowania nowej, wielowarstwowej obrony przeciwpancernej. Choć wciąż nie ma decyzji w sprawie polskiego pocisku przeciwpancernego Pirat, Warszawa pozyskuje inną broń.

Na miejsce RPG-7 zostały kupione produkowane przez Norwegię granatniki M72 EC MK1, pozyskano szwedzkie działa bezodrzutowe Carl Gustaf i przeciwpancerne pociski kierowane Javelin, uzupełniające użytkowane obecnie, nieliczne zestawy z pociskami Spike (docelowo – według planów MON-u – to właśnie Javeliny mają stanowić podstawowy przeciwpancerny pocisk kierowany). Te środki zapewniają zwalczanie czołgów na dystansie od kilkuset metrów do ok. 4 km.

Trwają także prace nad niszczycielem czołgów Ottokar-Brzoza, wyposażonym w zaawansowane pociski przeciwpancerne Brimstone o zasięgu 12-60 km. Polska rozpoczęła również przygotowania do pozyskania kierowanej amunicji artyleryjskiej kalibru 155 mm (w grę wchodzi tu także polska Amunicja Precyzyjnego Rażenia – APR), doskonale nadającej się do niszczenia czołgów na większych dystansach rzędu kilkudziesięciu kilometrów.

Na tę odległość strzelają także wieloprowadnicowe wyrzutnie rakiet, jak Homar-A czy Homar-K. Możliwość rażenia celów na jeszcze większych dystansach zapewniają pociski balistyczne (jak ATACMS czy CTM-290) i lotnictwo.

Rola Apache’a

Zasięg pierwotnego uzbrojenia Apache’a – pocisków Hellfire – pozwalał na zwalczanie pojazdów opancerzonych z dystansu ok. 6 km, co ćwierć wieku temu oznaczało możliwość walki z czołgami bez wchodzenia w zasięg ręcznych wyrzutni przeciwlotniczych (MANPADS). Współcześnie zasięg tej broni jest większy, co wymusza rozwój ofensywnego uzbrojenia Apache’a.

Przykładem takiej zmiany jest opracowanie kierowanych pocisków 70 mm APKWS – to rozwiązanie niskokosztowe o zasięgu do 6 km. Poza kolejnymi wersjami Hellfire’ów o coraz większym zasięgu, docelowym uzbrojeniem Apache’a stanie się nowy pocisk JAGM (zasięg 8-16 km).

Jeszcze większy zasięg oferuje integracja śmigłowca z pociskami Spike NLOS (pozwalającymi na atakowanie celów, które nie znajdują się w zasięgu wzroku) lub Brimstone (z tymi pociskami AH-64E może niszczyć cele odległe nawet o 50-60 km).

Główne sensory i uzbrojenie śmigłowca AH-64E
Główne sensory i uzbrojenie śmigłowca AH-64E© Wirtualna Polska

Kto wskaże cele?

Ważną kwestią pozostaje w tym przypadku zapewnienie Apache’om właściwego rozpoznania, niezależnego od możliwości radaru AN/APG-78 Longbow i charakterystycznej, umieszczonej w nosie śmigłowca głowicy optoelektronicznej M-TADS/PNVS. Przez lata rolę tę pełnił lekki śmigłowiec OH-58D Kiowa Warrior, który w Stanach Zjednoczonych został jednak wycofany ze służby w 2017 r.

Nie ma dla niego następcy, choć Amerykanie od ponad 30 lat próbują bezskutecznie zbudować odpowiednią platformę. Mimo wydania miliardów dolarów i rozpoczęcia (a potem przerwania) aż pięciu kolejnych programów, których celem był rozwój śmigłowca uzupełniającego rozpoznawcze możliwości Apache’a, załogowa maszyna o wymaganych zdolnościach nie powstała. Nie przyniosły rezultatu programy LHX (śmigłowiec RAH-66 Comanche), ARH, AAS, próba modernizacji OH-58D czy skasowany wiosną 2024 r. program FARA.

"Oczy i uszy" AH-64E

Alternatywą okazały się bezzałogowce. Amerykańska doktryna użycia Apache’y przewiduje działanie tych maszyn w ramach zespołów MUM-T (manned-unmanned teaming).

Dzięki specjalnemu, kodowanemu kanałowi łączności o nazwie UTA (Unmanned Aerial Systems Tactical Common Data Link Assembly), załoga śmigłowca może współpracować z bezzałogowcami – jak MQ-1C Gray Eagle – stanowiącymi jej "oczy i uszy" o zasięgu dziesiątek kilometrów.

Bez takiego wsparcia polskie śmigłowce Apache nie będą w stanie w pełni wykorzystać swoich możliwości. Rozwiązaniem tego problemu jest albo zakup amerykańskich dronów, albo – co zapewne będzie wymagało czasu – integracja polskich AH-64E z krajowymi rozwiązani (jak bezzałogowiec tworzony w ramach programu Gryf) czy eksploatowanymi przez polską armię tureckimi maszynami Bayraktar TB2.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariapolskaśmigłowce
Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wyłączono komentarze

Sekcja komentarzy coraz częściej staje się celem farm trolli. Dlatego, w poczuciu odpowiedzialności za ochronę przed dezinformacją, zdecydowaliśmy się wyłączyć możliwość komentowania pod tym artykułem.

Redakcja Wirtualnej Polski
Zobacz także