Mi‑24 w Wojsku Polskim. 40‑letnie maszyny bez broni przeciwpancernej
Śmigłowce Mi-24 służą w Wojsku Polskim ponad 40 lat. Choć MON wskazał już następcę niemłodych maszyn, "diabelskie rydwany" ciągle pozostają w służbie. Problem w tym, że nie są one wyposażone w pociski przeciwpancerne, które stanowią najgroźniejszą broń w maszynach tego typu. Oznacza to, że nasze Mi-24 nie są w stanie zniszczyć nawet przestarzałych poradzieckich czołgów.
07.03.2023 | aktual.: 07.03.2023 16:14
Śmigłowce Mi-24, z których jeden uległ 6 marca wypadkowi w Białej Podlaskiej, są użytkowane w Wojsku Polskim od 1981 r. Dostawy były rozciągnięte w czasie, a ostatnie maszyny pozyskano na początku lat 90. Do Polski trafiły śmigłowce w dwóch wersjach – Mi-24D i Mi-24W.
Pierwszy wariant – Mi-24D – ma nieco słabsze silniki i został dostosowany do przenoszenia przeciwpancernych pocisków kierowanych 9M17P Skorpion-P (system 9K8 Falanga-W). Nowocześniejszy Mi-24W ma nieco mocniejsze silniki i może przenosić kierowane pociski przeciwpancerne 9M114 Kokon, wchodzące w skład systemu 9K114 Szturm-W.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Możliwość zwalczania broni pancernej przez polskie Mi-24 od lat pozostaje czystą teorią – polskie śmigłowce są bowiem pozbawione swojej najgroźniejszej broni – przeciwpancernych pocisków kierowanych. Okres eksploatacji pocisków z systemów Falanga i Szturm minął w 2012 r., co wymusiło wycofanie tej broni z użycia.
Od tamtego czasu polskie śmigłowce "szturmowe" są uzbrojone jedynie w 12,7-mm wielkokalibrowy karabin maszynowy JaKB i niekierowane pociski rakietowe kalibru 80 mm, S-8.
Ciężki śmigłowiec bojowy
Produkowany od 1970 r. śmigłowiec Mi-24 to nietypowa maszyna. Choć jest powszechnie kojarzona ze śmigłowcem szturmowym i taka rola często jest jej przypisywana, powstała według zupełnie innych założeń, opisujących – według rosyjskiej nomenklatury – "ciężki śmigłowiec bojowy".
Twórcy Mi-24 zaprojektowali go do roli latającego bewupa – silnie uzbrojonego śmigłowca, zdolnego do zabrania na swój pokład ośmiu żołnierzy i wspierania ich podczas walki. Z tego powodu Mi-24 ma duży, wysoki i pękaty kadłub, mieszczący poza kabiną załogi przedział desantowy.
Mi-24 nie został zbudowany od podstaw – powstał na bazie mocno zmodyfikowanego śmigłowca transportowego Mi-8, z którym dzieli m.in. tył kadłuba. Mimo tego jego użytkownicy – zazwyczaj po prostu z braku alternatywy – stosują go często w roli śmigłowca szturmowego, czego najnowsze przykłady dostarcza wojna w Ukrainie, gdzie Mi-24 są wykorzystywane przez obie strony konfliktu.
Próby budowy polskiego śmigłowca szturmowego
Z ograniczeń, jakie posiadają śmigłowce Mi-24 oraz przestarzałości tych maszyn zdawano sobie w Polsce sprawę od lat. Jeszcze w latach 90. (wstępne prace zaczęto kilka lat wcześniej) próbowano zbudować polski śmigłowiec szturmowy na bazie wielozadaniowej maszyny PZL W-3 Sokół, która doczekała się wersji uzbrojonej o nazwie W-3U Salamandra, wyposażonej w broń Mi-24W.
Na bazie Sokoła powstał także projekt wąskokadłubowego śmigłowca szturmowego W-3B Jastrząb, z fotelami załogi w układzie tandem (jeden za drugim). Przez wiele lat prowadzony był także program Huzar, którego celem było dostosowanie Sokoła do roli "śmigłowca pola walki".
Ostatecznie wszystkie te działania poniosły częściowe fiasko. Częściowe, bo znacznie później, w roku 2010, uzbrojona wersja Sokoła powróciła pod postacią śmigłowców W-3PL Głuszec.
Modernizacja polskich Mi-24
Ponieważ jedyną maszyną, która mogła pełnić rolę śmigłowca szturmowego pozostawał Mi-24, Polska kilka razy podjęła próbę modernizowania tego sprzętu. Prawdopodobnie najbardziej ambitny był program Pluszcz, zakładający modernizację śmigłowców należących do państw Grupy Wyszehradzkiej (Polska, Czechy, Słowacja i Węgry).
W grę wchodziła przebudowa i doprowadzenie do wspólnego standardu około 100 maszyn, jednak projekt nie został zrealizowany. Zakończono go w roku 2003, częściowo z powodu różnic dotyczących zakresu planowanej modernizacji, a częściowo na skutek działań Rosji.
Rosjanie storpedowali inicjatywę, oferując Czechom śmigłowce Mi-35 (to unowocześniony wariant Mi-24W – śmigłowiec Mi-24WM, który z powodów marketingowych jest oferowany odbiorcom zagranicznym jako Mi-35).
W późniejszych latach Polska samodzielnie przeprowadziła ograniczoną modernizację swoich Mi-24W. W 2007 roku śmigłowce dostosowano do pilotowania w goglach noktowizyjnych, zamontowano system szybkiego desantowania, nawigację satelitarną, zmieniono środki łączności i silniki. Niestety nie zmodernizowano uzbrojenia.
Kolejną próbę podjęto w 2019 r., kiedy to Inspektorat Uzbrojenia MON ogłosił zamiar rozpoczęcia dialogu technicznego dla modernizacji śmigłowców Mi-24.
Jej celem było m.in. odzyskanie przez śmigłowce możliwości zwalczania poruszających się celów opancerzonych, a propozycję modernizacji śmigłowców przedstawiła m.in. Polska Grupa Zbrojeniowa we współpracy z izraelską firmą Rafael.
Program Kruk – następca Mi-24
Pomysł pozyskania przez Polskę nowych śmigłowców szturmowych został przedstawiony już wiele lat temu, a konkretnych kształtów nabrał w 2013 roku wraz z ogłoszeniem programu Kruk, który pierwotnie zakładał pozyskanie do 32 maszyn uderzeniowych. Miały one stanowić bezpośrednich następców śmigłowców Mi-24 (do niedawna w służbie pozostawało 28 egzemplarzy).
Przez długi czas, od 2014 roku, program Kruk pozostawał w fazie Podstawowego Interesu Bezpieczeństwa Państwa, a wśród potencjalnych kandydatów było wymienianych wiele typów śmigłowców uderzeniowych, m.in. Agusta A129 Mangusta, Eurocopter Tiger czy maszyny amerykańskie.
Ostatecznie, po deklaracji MON-u, że nowe śmigłowce uderzeniowe będą pochodzić ze Stanów Zjednoczonych, w rywalizacji pozostały dwa modele Bell AH-1Z Viper i Boeing AH-64E Guardian, a we wrześniu 2022 r. zapadła decyzja o zakupie najnowszej wersji śmigłowca AH-64.
Warto przy tym zauważyć, że – w porównaniu z założeniami programu Kruk – zwielokrotniono liczbę planowanych do kupienia śmigłowców aż do 96. Jest to zgodne z zaleceniami Strategicznego Przeglądu Obronnego, przeprowadzonego w latach 2016-2017.
Kiedy dotrą do Polski nowe śmigłowce Apache?
Według aktualnych deklaracji MON-u, zakup Apache’y zostanie połączony z zakupem nieznanej jeszcze liczby śmigłowców Blackhawk i podzielony na transze, z których pierwsza ma obejmować 32 maszyny uderzeniowe.
Trzeba przy tym zaznaczyć, że Polska wciąż nie otrzymała od USA odpowiedzi na zapytanie ofertowe (Letter of Request) dotyczące planowanego zakupu. Jak zapewnia MON, "podpisanie umowy, w zależności od przebiegu i tempa rozmów prowadzonych ze stroną amerykańską, przewidywane jest w połowie 2023 r".
Ponieważ od podpisania umowy do dostaw pierwszych Guardianów może minąć nawet kilkadziesiąt miesięcy, pod uwagę brane jest rozwiązanie pomostowe – dostawa do Polski kilkudziesięciu śmigłowców AG-64D Apache (starsza wersja o mniejszych możliwościach).
Posłużą do szkolenia załóg, a w przyszłości będą mogły zostać zmodernizowane do docelowej, zamawianej przez Polskę wersji AH-64E. Ich wprowadzenie do służby będzie oznaczać ostateczny koniec eksploatacji śmigłowców Mi-24.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski