Pociski przeciwpancerne Pirat dla polskiego wojska przyszłości. Ćwiczenia "Złamana akacja"

Żołnierze 12. Brygady Zmechanizowanej wzięli udział w ćwiczeniach "Złamana akacja". Były one częścią seminarium, poświęconego przyszłości polskich oddziałów piechoty zmotoryzowanej, a żołnierze otrzymali sprzęt, który – oficjalnie – nie jest jeszcze na wyposażeniu polskiej armii. Były to m.in. przeciwpancerne pociski kierowane Pirat. Co wiemy o tej broni?

Żołnierz z naramienną wyrzutnią PPK Pirat
Żołnierz z naramienną wyrzutnią PPK Pirat
Źródło zdjęć: © Mesko
Łukasz Michalik

21.06.2023 | aktual.: 21.06.2023 17:26

O ćwiczeniach "Złamana akacja", ich przebiegu i celach seminarium, którego były częścią, opowiedział w serwisie Defence 24 ppłk Maciej Szpak, dowódca 1. batalionu piechoty zmotoryzowanej 12. Brygady Zmechanizowanej.

"(…) omawiano także struktury i wyposażenie, które obecnie posiadają pododdziały zmechanizowane i zmotoryzowane, (…) oraz potencjalne elementy wyposażenia, których obecnie nie ma na stanie w 12BZ, a które potencjalnie mogłyby podnieść elastyczność wykorzystania oraz ich efektywność w kontekście nowoczesnego pola walki i zagrożeń" – stwierdził podpułkownik.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

W praktyce oznacza to, że żołnierze między innymi testowali wykorzystanie aplikacji ATAK, służącej do planowania i prowadzenia różnych działań, a także nieoczywisty w Wojsku Polskim sprzęt, jak miniaturowe drony, karabinki klasy mini, granatniki powtarzalne czy przeciwpancerne pociski kierowane Pirat.

PPK Pirat to przykład opracowanej w Polsce broni, która – choć pod względem specyfikacji może wydawać się podobna do wielu innych modeli, dobrze wpasowuje się w aktualne potrzeby Wojska Polskiego.

APR - Amunicja Precyzyjnego Rażenia

Geneza tej broni sięga rozpoczętego ponad dekadę temu polskiego programu Amunicji Precyzyjnego Rażenia. Jego celem było opracowanie różnego rodzaju pocisków naprowadzanych na odbite światło lasera, a kluczowym elementem takiej broni jest głowica, odpowiedzialna za detekcję odbitej od celu wiązki i naprowadzanie na niego pocisku.

Taka głowica powstała, dzięki czemu gotowe do produkcji są już naprowadzane laserowo pociski artyleryjskie kalibru 155 mm (do Kraba czy armatohaubicy K9). Trwają jeszcze prace nad pociskam moździerzowymi kalibru 120 mm (do moździerza Rak), a trzecim elementem programu jest właśnie PPK Pirat.

Każdy z tych pocisków może być naprowadzany w ten sam sposób – za pomocą dowolnego wskaźnika, zbudowanego według natowskiej specyfikacji, w tym opracowanego w Polsce modelu LPC-1.

Cel może podświetlić żołnierz obsługujący wyrzutnię pocisków, ale także np. dron, dowolny pojazd czy obserwator znajdujący się w zupełnie innym miejscu niż wyrzutnia. Celność strzału jest bardzo duża – jeśli wiązka światła nie zostanie zakłócona czy przerwana, taki sposób naprowadzania oznacza z reguły trafienie "w punkt".

Rozwój Pirata

Rozwój tworzonego przez Mesko S.A. Pirata przebiegał początkowo w podobny sposób, jak słynnego pocisku przeciwlotniczego Grom i jego doskonalszego następcy, Pioruna.

W ich przypadku fundamentem prac była licencja na rosyjski MANPADS Igła-M, którego produkcja pozwoliła zdobyć Polakom kompetencje w zakresie budowy pocisków przeciwlotniczych i – w konsekwencji – zbudować broń tego typu zaliczaną do najlepszych na świecie.

W przypadku Pirata takim fundamentem był ukraiński pocisk przeciwpancerny Korsar, z którego zaczerpnięto rozwiązania w zakresie napędu i układu aerodynamicznego. Kluczowym podzespołem pozostaje jednak opracowana w Polsce głowica z układem naprowadzania.

Charakterystyka PPK Pirat

PPK Pirat to lekki pocisk wystrzeliwany z wyrzutni naramiennej lub trójnogu. W pierwszym przypadku waga całego zestawu nieznacznie przekracza 10 kg. Pirat ma 107 mm średnicy i zasięg 2,5 km. Jego niewielka, ok. 2,5-kilogramowa głowica pozwala na przebicie 550 mm RHA (jednolita stal pancerna - to przelicznik pozwalający na łatwe porównywanie odporności pancerzy i przebijalności pocisków).

Pocisk może atakować cel w dwóch trybach – lecąc po linii prostej, ale także uderzając od góry, co daje szansę na zniszczenie nawet dobrze opancerzonych pojazdów, jak współczesne czołgi. Warto podkreślić, że obok zastosowania taniej głowicy, Pirat może być w razie potrzeby wyprodukowany z droższym rozwiązaniem o znacznie większej przebijalności, sięgającej 1000 mm RHA.

Znaczenie PPK Pirat

Pirat od samego początku był tworzony jako lekka, niskokosztowa broń – element pośredni pomiędzy ciężkimi pociskami przeciwpancernymi, a granatnikami. Jej podstawowym celem miały być nie czołowe pancerze nowoczesnych czołgów, ale przede wszystkim lżejsze cele – zbyt "twarde", by zniszczyć je bronią strzelecką, a jednocześnie zbyt mało wartościowe, by marnować na nie drogie, wyrafinowane pociski przeciwpancerna jak Spike czy Javelin.

Pirat ma niszczyć przede wszystkim bojowe wozy piechoty, transportery opancerzone, różnego rodzaju ciągniki artyleryjskie, inne pojazdy gąsienicowe albo umocnienia polowe. To cele, które trzeba zniszczyć, ale używanie do tego Javelina, Spike’a LR czy Brimstone’a byłoby marnotrawstwem, na które w przypadku dłuższego, pełnoskalowego konfliktu nie stać żadnego kraju.

Pozyskanie właśnie takiego sprzętu zakłada polski program Pustelnik. Dzięki zastosowaniu pocisków takich jak Pirat, trzy-cztery razy tańszych do cięższych PPK, możliwe stanie się masowe zastosowanie tej broni i nasycenie wojsk lądowych bronią przeciwpancerną.

Przyszłość pocisku Pirat

Według deklaracji producenta Pirat jest już gotowy: broń została opracowana, zbudowana i przetestowana, i działa zgodnie z oczekiwaniami. Testowano jej użycie nie tylko przez żołnierzy, ale także przez opracowanego w Tarnowie robota bojowego Perun.

Aby PPK Pirat trafił na wyposażenie polskiego wojska, potrzebna jest decyzja na poziomie dowództwa generalnego, bo – jeśli wierzyć w słowa szefa MON-u – resort decyzję uzależnia od "opinii docelowego użytkownika". Jednocześnie wiceminister obrony narodowej Wojciech Skurkiewicz zapowiada zakup Pirata "w najbliższych miesiącach".

Choć stanowisko MON-u wydaje się neutralne, może – na co zwraca uwagę m.in. cywilny analityk Jarosław Wolski – budzić zdziwienie i zaniepokojenie co do dalszych losów Pirata.

Szef MON-u Mariusz Błaszczak jasno deklaruje bowiem np. zamiar kupienia kolejnej transzy Javelinów. W przypadku pocisku opracowanego w Polsce, którego zakup oznaczałby pozostanie w kraju nawet 85 proc. wydanej kwoty, tak jednoznacznej deklaracji – na razie – nie ma.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Zobacz także
Komentarze (2)