Ogromne potrzeby Ukraińców. Proszą UE o 250 tys. pocisków artyleryjskich miesięcznie
Wojna w Ukrainie pochłania ogromną ilość amunicji artyleryjskiej, której wolumenu europejski przemysł obronny nie widział od najczarniejszych czasów zimnej wojny. Przedstawiamy, co dotąd trafiło do Ukrainy.
04.03.2023 | aktual.: 04.03.2023 20:41
Aktualnie do Ukrainy trafia istna rzeka amunicji z całego świata zarówno do systemów poradzieckich, jak i do dostarczonego sprzętu w standardzie NATO. Do pierwszej kategorii zaliczymy zapasy sprzętu poradzieckiego posiadanego przez państwa wschodniej flanki NATO oraz lokalną nową produkcję z m.in. Polski, Czech czy przede wszystkim Bułgarii. Ostatnio do listy dostawców dołączyła nawet mocno prorosyjska Serbia, przekazując tysiące rakiet do systemów BM-21 Grad.
Ponadto państwa Zachodu organizują dostawy z tak egzotycznych kierunków jak Pakistan i Sudan. Ukraińcy wykorzystują nawet amunicję z Iranu pochodząca z dwóch źródeł. Jednym są przejęte przez marynarkę wojenną państw NATO transporty irańskiej broni dla rebeliantów Huti w Jemenie obejmujące broń strzelecką, moździerze czy ppk, o których pisała Karolina Modzelewska, a drugim jest wedle analityków z Ukraine Weapons Tracker państwo trzecie. Mogło ono bezpośrednio od Iranu zakupić amunicję artyleryjską, a następnie ją podarować lub odsprzedać Ukrainie.
Drugą kategorią są systemy w standardzie NATO kal. 155 mm, których w SZU (Siły Zbrojne Ukrainy) jest coraz więcej. Średnio Ukraińcy w ostatnich miesiącach zużywali średnio 110 tys. pocisków artyleryjskich w tym kalibrze. Dla porównania Rosjanie potrafili zużywać nawet 440 tys. pocisków miesięcznie, ale w ostatnich miesiącach ta intensywność zmalała ze względu na problemy z dostarczaniem amunicji.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Podstawowa amunicja artyleryjska kal. 155 mm z Europy
Ukraińskie potrzeby znacząco przekraczają możliwości producentów amunicji artyleryjskiej z Europy, którzy będą musieli zwiększyć swoje możliwości produkcyjne (jest to jeden z priorytetów Francji). Z nowych dostaw w Ukrainie zauważono np. ekonomiczne pociski artyleryjskie ze ścięciem tylnym typu DM121 bądź OFd MKM, które umożliwiają zwalczanie celów na dystansie do maksymalnie 25 km dla systemów z działem o długości 39 kalibrów (M109 lub TRF1) bądź około 31 km dla artylerii z armatami o długości 52 kalibrów (AHS Krab czy PzH 2000).
Jest to prosta amunicja, której celność na przykładzie DM121 od koncernu Rheinmetall ma sprawiać, że 85 proc. pocisków wystrzelonych na dystansie ok. 30 km spadnie na terenie wielkości boiska piłkarskiego. Koszt jednego pocisku na podstawie kontraktu dla Bundeswehry z 2019 r. wynosił 3406 euro za sztukę.
Drugim typem zauważonym w Ukrainie były również niemieckie pociski Rheinmetall z rodziny Assegai, a konkretniej M1711A1 z gazogeneratorem. Te pociski dzięki gazogeneratorowi umieszczonemu w dnie pocisku charakteryzują się zwiększonym zasięgiem do kolejno blisko 31 km dla dział 39-kalibrowych oraz do 40 km dla armat o długości 52 kalibrów. Gazogenerator nie stanowi tutaj napędu, tylko gazy powstałe w wyniku jego spalania znacznie zmniejszają opór denny pocisku.
Amunicja wyspecjalizowana i eksperymentalna
Ostatnią kategorią jest nowoczesna artyleryjska amunicja przeciwpancerna zdolna samodzielnie przeszukiwać obszar i niszczyć wykryty sprzęt pancerny. Tutaj Francja oraz Niemcy dostarczyły pociski typu Bonus oraz SMArt 155. Te opierają się na umieszczeniu w pocisku artyleryjskim dwóch inteligentnych podpocisków zawierających zestaw sensorów i głowicę bojową typu EFP (Explosively Formed Projectile).
Zasada działania wygląda następująco: po wystrzeleniu pocisk artyleryjski nad zadanym obszarem wypuszcza dwa podpociski, które na przykładzie Bonusa przeszukują za pomocą sensora podczerwieni i lidaru teren o powierzchni do 32 tys. metrów kwadratowych. Po wykryciu celów typu czołg lub pojazd opancerzony samodzielnie się na nie naprowadzają i detonują nad nimi formowany wybuchowo penetrator.
Ten ze względu na swoją zasadę działania jest niewrażliwy na pancerz reaktywny i może przebić około 140 mm stali pancernej, co wystarczy na każdy strop czołgu. Jeśli cele nie zostaną wykryte, to podpociski mają ulec autodestrukcji. Zasięgowo SMArt 155 może razić cele na dystansie kolejno 22/28 km, a Bonus na dystansie 27/35 km.
Do Ukrainy trafiła też skromna partia eksperymentalnej podkalibrowej Vulcano 155 GLR od koncernu Leonardo pozwalającej razić cele na dystansie kolejno 55 lub 70/80 km w zależności od długości działa. Są to aktualnie pociski artyleryjskie o największym zasięgu, ale jest to okupione mniejszą niż w klasycznym pocisku tego kalibru głowicą bojową. Ta może jednak działać w kilku trybach włącznie z detonacją w powietrzu oraz jej skuteczność jest wystarczająca, biorąc pod uwagę kołowy błąd trafienia pocisku wynoszący poniżej pięciu metrów.
Można domniemywać, że w najbliższych miesiącach do Ukrainy może trafiać więcej amunicji z Europy, ale raczej nie będzie to 250 tys. sztuk miesięcznie, ponieważ rozbudowa linii produkcyjnych zajmuje lata.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski