Do Ukrainy trafi broń eksperymentalna. Są nią pociski Vulcano 155 GLR

Już niedługo trafią do Ukrainy kierowane pociski artyleryjskie zdolne precyzyjnie razić cele na dystansie nawet 70-80 km przy wykorzystaniu systemów z długą lufą. Wyjaśniamy, co te konkurencyjne wobec Excalibura pociski potrafią.

Rodzina amunicji Vulcano prezentowana przez Leonardo podczas targów MSPO (po prawej jest wariant kal. 155 mm).
Rodzina amunicji Vulcano prezentowana przez Leonardo podczas targów MSPO (po prawej jest wariant kal. 155 mm).
Źródło zdjęć: © WP.pl | Przemysław Juraszek
Przemysław Juraszek

20.08.2022 | aktual.: 24.03.2023 11:22

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Niemcy wysłały do Ukrainy wbrew pozorom sporo nowoczesnego uzbrojenia pokroju granatników Panzerfaust-3, czy min PARM, aczkolwiek tempo dostaw oraz wsparcie serwisowe pozostawia sporo do życzenia. Dotychczas Niemcy dostarczyły wraz z armatohaubicami PzH 2000 ekonomiczną amunicję DM121, ale w najnowszym pakiecie poza 1592 pociskami artyleryjskimi (najpewniej kolejna partia DM121 i być może przeciwpancernej SMArt) znajduje się 255 sztuk precyzyjnych pocisków Vulcano 155. Są to najpewniej warianty GLR powstałe przy współpracy włoskiego koncernu Leonardo i niemieckiego Diehl Defence.

Vulcano 155 GLR — pociski o ogromnym zasięgu i precyzji

Są to pociski, które jeszcze nie trafiły do uzbrojenia Bundeswehry, a ich testy z francuską armatohaubicą Caesar odbyły się w maju br. Mamy więc do czynienia z bronią, która podobnie jak dostarczony przez Brytyjczyków Martlet jest absolutną nowością na rynku.

Pociski Vulcano 155 GLR to bardzo interesujący przypadek amunicji podkalibrowej, ponieważ sam pocisk jest wyraźnie mniejszy od klasycznych konstrukcji kal. 155 mm pokroju np. M982 Excalibur. Mamy tutaj do czynienia z pociskiem umieszczonym w sabocie wymiarowo pasującym do działa, po którego opuszeniu ten odpada zostawiając mniejszy i lżejszy pocisk poruszający się szybciej od klasycznych rozwiązań.

Wyższa prędkość przekłada się na zwiększony zasięg wynoszący wedle producenta nawet 70-80 km w przypadku dział o długości 52 kalibrów (PzH 2000 czy polski Krab) lub 50-55 km w przypadku krótszych armat z systemów pokroju FH-70, M777 lub M109. Takie osiągi przewyższają każdy rosyjski lufowy system artyleryjski oraz znaczną część zestawów rakietowych.

Ponadto Leonardo chwali się, że pociski charakteryzują się CEP wynoszącym zaledwie 5 m niezależnie od dystansu lub 3 m w przypadku zastosowania głowicy naprowadzającej SAL (Semi Active Laser) i obserwatora lub drona oświetlającego cel wiązką lasera. Tak samo jak w przypadku pocisków M982 Excalibur mamy tutaj duet naprowadzania obejmujący nawigację GPS wspartą przez INS, a zastosowana głowica bojowa, mimo iż mniejsza to wciąż jest bardzo niszczycielska.

Głowica bojowa wykorzystuje wstępnie pofragmentowane pierścienie z wolframu, które w wyniku eksplozji skutecznie eliminują siłę żywą bądź lekko opancerzone pojazdy. Głowica może zostać zdetonowana w jednym z trzech trybów: przy uderzeniu w cel, ze zwłoką np. po przebiciu ściany lub nad celem zasypując wszystko gradem śmiercionośnych odłamków. Co więcej, przedstawiciel firmy podczas rozmowy podczas targów MSPO chwalił się, że pocisk jest nawet zdolny do ataku na cel nawet pod kątem 90 stopni, potęgując niszczycielski efekt.

Dostarczone pociski z pewnością okażą się bardzo przydatne w polowaniu np. na rosyjskie zestawy BM-30 Smercz, czy polowe punkty dowodzenia przy niższych kosztach niż pociski GMLRS stosowane w zestawach HIMARS lub M270. Warto jednak zaznaczyć, że 255 pocisków Vulcano 155 GLR to zbyt mało więc miejmy nadzieję na zwiększenie ich liczby w następnych dostawach.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

militariaartyleriainwazja Rosji na Ukrainę