Małe drony – duży problem. Kinetyczne systemy antydronowe w Polsce i na świecie
Tanie i niewielkie drony to dla obrony przeciwlotniczej poważne wyzwanie. Choć łatwo je zniszczyć, problem pojawia się, gdy trzeba odpierać zmasowane ataki. Wojna w Ukrainie i ataki Huti pokazały, jak poważny jest to problem. Co ciekawe, w Polsce opracowano obiecującą broń, o której swego czasu pisali nawet Rosjanie. Jakimi rozwiązaniami jeszcze dysponujemy?
11.01.2024 | aktual.: 11.01.2024 15:26
Obrona przeciwlotnicza to pod względem technologicznego zaawansowania i kosztów szczyt techniki wojskowej. Radary, które z odległości setek kilometrów potrafią wykryć i śledzić niewielkie obiekty, pociski, zdolne do "trafienia piłki tenisowej lecącej z prędkością dźwięku" czy rakiety balistyczne, spadającej na cel z prędkością 20 tys. km/h to sprzęt wyrafinowany, a zarazem bardzo drogi.
Dlatego masowe, bardzo intensywne wykorzystanie pocisków przeciwlotniczych jest możliwe tylko w nielicznych przypadkach: albo gdy starcia trwają bardzo krótko, albo gdy – jak w przypadku walk Izraela z Hamasem czy Stanów Zjednoczonych z Huti – występuje gigantyczna dysproporcja pod względem zasobów.
Gdy siły są bardziej wyrównane, a walki trwają miesiącami czy latami, wojna zmienia się w starcie gospodarek. Wtedy równie wielką rolę jak sama skuteczność broni zaczyna odgrywać relacja kosztu i efektu.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Dlatego nawet Izrael, strzelający pociskami Tamir, które kosztują 40-100 tys. dolarów, do kassamów (rakiety samoróbki) kosztujących 1,5 tys. dol., musi optymalizować koszty. Wielkie nadzieje wiąże się w takich przypadkach z bronią laserową, gdzie koszt strzału sprowadza się do ceny prądu.
Problem w tym, że – choć lasery bojowe są wdrażane do służby na całym świecie – wciąż daleko im do doskonałości. Dobrym przykładem są starcia amerykańskiej marynarki wojennej z Huti, gdzie okręty – choć dysponują bronią laserową – mimo wszystko zwalczają nadlatujące pociski przy pomocy rakiet.
Program Pilica i obrona przed dronami
Wojna w Ukrainie, starcia Izraela z Hamasem czy ataki Huti dobitnie pokazują, jak ważne jest efektywne i tanie zwalczanie produkowanych masowo dronów. Jak do obrony przed takim zagrożeniem przygotowana jest Polska?
Jedną z odpowiedzi jest program Pilica/Pilica+, którego zestawy składają się – obok wyrzutni pocisków przeciwlotniczych iLauncher strzelających pociskami CAMM – także z artyleryjskich zestawów ZUR-23-2SP Jodek.
To unowocześniona, zmodernizowana wersja starych zestawów ZU-23-2, która dzięki automatyzacji i własnym sensorom jest w stanie skutecznie i tanio zwalczać różnego rodzaju cele powietrzne, w tym drony.
Problem w tym, że tworzone w ramach programu Pilica zestawy są stosunkowo nieliczne. Plan przewiduje wdrożenie 21 zestawów, przeznaczonych głównie do ochrony systemów Patriot i szczególnie ważnych obiektów infrastruktury wojskowej, jak choćby lotniska. Tymczasem wojskowym standardem są wyglądające podobnie, ale dysponujące znacznie mniejszymi możliwościami zestawy artyleryjskie Hibneryt.
WLKM – "potwór z Tarnowa"
Nadzieję na poprawę sytuacji daje opracowana w Polsce broń, powstająca nie w ramach wielkiego, ogólnokrajowego programu, ale jako inicjatywa producenta – w tym przypadku Zakładów Mechanicznych Tarnów.
Bronią tą jest wielolufowy karabin maszynowy WLKM 12,7 mm, który – po wyposażeniu w odpowiednie sensory i automatykę – jest w stanie zapewnić punktową ochronę przed dronami, wystrzeliwując w stronę celu (szybkostrzelność jest regulowana) 250–3600 pocisków na minutę. Warto podkreślić, że prezentacja tej broni spotkała się ze sporym zainteresowaniem na świecie, a możliwości "potwora z Tarnowa" szeroko komentowali m.in. Rosjanie.
AG-35 – potomek programu Loara
Podobne rozwiązanie, ale dysponujące za sprawą kalibru znacznie większymi możliwościami, opracował także PIT Radwar. Pokłosiem realizowanego przed laty programu Loara jest licencja na armaty KDA kalibru 35 mm.
Broń ta została wykorzystana m.in. w okrętowych zestawach AM-35, ale także w opracowanym przez PIT Radwar kompletnym systemie przeciwlotniczym, gdzie obok mobilnego radaru BYSTRA i wozu kierowania ogniem WG-35 zastosowano automatyczną armatę AG-35, umieszczoną na podwoziu Jelcza.
Rozwiązania są zatem – jak widać – gotowe, jednak ich wdrożenie i systemowe wykorzystanie przez wojsko pozostaje sprawą nie producentów, ale MON-u, który ma obecnie możliwość wzmocnienia obrony antydronowej istniejącymi, przygotowanymi przez polski przemysł rozwiązaniami.
Tanie pociski przeciwlotnicze
Warto przy tym zauważyć, że przez długie lata broń do kinetycznego niszczenia dronów pozostawała w cieniu systemów przeciwlotniczych. Zdolności antydronowe powstawały przy okazji tworzenia kolejnych systemów przeciwlotniczych klasy SHORAD (Short Range Air Defense – obrona przeciwlotnicza krótkiego zasięgu) albo VSHORAD (Very Short Range Air Defence – obrona przeciwlotnicza bardzo krótkiego zasięgu).
Zdolność niszczenia dronów jest także skutkiem ubocznym wcześniejszego rozwoju systemów C-RAM (Counter rocket, artillery, and mortar), służących do zestrzeliwania pocisków rakietowych, artyleryjskich i moździerzowych. Organizowane w ostatnich latach na całym świecie targi broni pokazują, że sytuacja ulega jednak zmianie, a zagrożenie ze strony dronów traktowane jest – nie bez przyczyny – z coraz większą uwagą.
Jest to widoczne także w przypadku sprzętu dostarczanego do Ukrainy – obok starych systemów Gepard obrońcy otrzymali m.in. nowe niemieckie systemy Skynex czy brytyjskie Terrahawk Paladin.
Co więcej, obok systemów artyleryjskich, powstają także pomysły opracowania bardzo tanich i prostych pocisków przeciwlotniczych, których użycie przeciwko celom takim jak Shahed byłoby efektywne kosztowo.
Dobrym przykładem są tu zatwierdzone na 2024 r. hiszpańskie programy rozwoju broni do zwalczania dronów. O ile jeden z nich zakłada budowę systemu artyleryjskiego, o tyle drugi skupia się na lekkim pocisku rakietowym.
Bazą dla niego stał się granatnik przeciwpancerny Alcotan 100, którego wyrzutnia wielokrotnego użytku jest wyposażona m.in. w dalmierz laserowy, czujnik temperatury i elektroniczny system kierowania ogniem.
Opracowany dla niej pocisk przeciwlotniczy, zaprezentowany po raz pierwszy w 2023 r., waży zaledwie 3 kg i ma niecały metr długości. Prace nad tą bronią mają zakończyć się w 2025 r. a ich efektem ma być prosty, bardzo tani i możliwy do masowego użycia zestaw antydronowy.
Jeśli okaże się skuteczny, może wypełnić lukę, z której – na razie – ochoczo korzystają Rosjanie, zasypujący przeciwnika rojem Shahedów. Nowe zagrożenie wymusiło na producentach broni reakcję, która w niedługim czasie może pozbawić Moskwę jednego z jej atutów.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski