Długie ręce Kijowa. Broń dalekiego zasięgu w arsenale Ukrainy

Długie ręce Kijowa. Broń dalekiego zasięgu w arsenale Ukrainy

GLSDB/bomba szybująca GBU-39 SDB
GLSDB/bomba szybująca GBU-39 SDB
Źródło zdjęć: © Lockheed Martin
Łukasz Michalik
22.07.2023 10:03, aktualizacja: 22.07.2023 10:42

Od wielu miesięcy Ukraina apeluje o dostawy broni dalekiego zasięgu. Możliwość rażenia celów odległych nie o dziesiątki, ale o 150 i więcej kilometrów ma dla sił ukraińskich bardzo duże znaczenie. Zachód – choć nie wyklucza takiej pomocy – podchodzi jednak do tych próśb z dużą rezerwą. Jaką bronią dalekiego zasięgu dysponuje lub w najbliższym czasie może dysponować Kijów?

Choć Ukraina apeluje o dostawy różnych systemów uzbrojenia o dużym zasięgu, warto zaznaczyć, że broń ta – choć wywołuje duże zainteresowanie – nie może działać w próżni. Kluczowa pozostaje nie tylko możliwość dostarczenia do odległego miejsca głowicy bojowej, ale przede wszystkim możliwość rozpoznania i wskazywania celów na takim dystansie.

O ile w przypadku statycznych obiektów, jak choćby Most Kerczeński, nie stanowi to problemu, o tyle sprawa komplikuje się w przypadku celów zmieniających swoją pozycję. Chodzi nie tylko o nowotworzone magazyny broni, ale także np. o okręty na pełnym morzu czy szczególnie ważne, mobilne systemy uzbrojenia, jak wyrzutnie pocisków przeciwlotniczych czy stacje radarowe.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Dlatego tak bardzo istotne jest wsparcie, udzielane przez państwa Zachodu nieoficjalnie, bez nagłaśniania i medialnego zainteresowania – chodzi o dane wywiadowcze, materiały z rozpoznania radioelektronicznego czy szybki dostęp do informacji dostarczanych przez zwiad satelitarny.

Tę ostatnią kwestię Ukraina próbuje organizować samodzielnie, m.in. z wykorzystaniem komercyjnych satelitów takich jak zarządzana przez polsko-fińską firmę konstelacja Iceye.

UJ-22 – dron, który spadł pod Moskwą

Pod koniec lutego świat obiegła wieść o dronie, który rozbił się około 100 km od Moskwy. Choć Ukraina nie potwierdziła oficjalnie, że to jej maszyna spadła (bo – sądząc po nikłych uszkodzeniach – prawdopodobnie nie została zestrzelona) stosunkowo blisko rosyjskiej stolicy, sprzęt został zidentyfikowany jako dron UJ-22 produkowany przez ukraińską firmę Ukrjet.

To niewielki dron przypominający nieco model samolotu: ma klasyczny układ aerodynamiczny, trójkołowe podwozie i śmigło pchające. Może pozostawać w powietrzu przez 12 godzin poruszając się ze średnią prędkością 120 km/h. Choć zasięg sterowania ogranicza promień działania do około 100 km, dron może też działać w trybie automatycznym, lecąc do wskazanego miejsca – zasięg rośnie wówczas nawet do 800 km. Oznacza to, że w jego zasięgu może znaleźć się nawet Kreml moskiewski (np. przy odpaleniu maszyny z miasta Sumy).

To wystarczająco daleko, aby z Ukrainy razić cele w rejonie rosyjskiej stolicy czy bazę lotniczą Engels, gdzie stacjonowały rosyjskie bombowce strategiczne. Przeniesiono je jednak do Ołecka pod granicę z Finlandią – prawdopodobnie właśnie dlatego, że znalazła się w zasięgu ukraińskich dronów.

UJ-22 pozwala na uderzenia na wrażliwą infrastrukturę – jak zbiorniki paliwa - czy niezabezpieczone samoloty, jednak jego skuteczność w roli broni jest bardzo ograniczona. Dron ma udźwig zaledwie 20 kg. Ukraińcy prezentowali ten sprzęt z dwoma wariantami uzbrojenia: czterema pociskami moździerzowymi kalibru 82 mm lub sześcioma głowicami kumulacyjnymi z pocisków PG-7MW, które po dodaniu stateczników pełniły rolę improwizowanych bomb.

Tu-141 Striż

Podczas wojny siły zbrojne Ukrainy korzystały także z kilku starych bezzałogowców Tu-141 Striż. To opracowane w latach 70. w ZSRR odrzutowe drony rozpoznawcze, które jednak można wyposażyć w ładunek bojowy. Striż to spora maszyna o masie ponad pięciu ton, długości 14 metrów i rozpiętości skrzydeł 3,9 m.

Tu-141 ma zasięg nawet 1000 km i może poruszać się z prędkością 1100 km/h. Międzynarodowym skandalem skończyło się użycie jednego z takich dronów przez Ukrainę – pozbawiony kontroli Striż w marcu 2022 roku rozbił się w Chorwacji.

Wilcha-M

Zasięg większy od wystrzeliwanych z HIMARS-ów i systemów MLRS pocisków GMLRS ma opracowany przez Ukrainę system artylerii rakietowej Wilcha-M. To rozwiązanie bazujące na radzieckim systemie BM-30 Smiercz – nowe pociski mogą być wystrzeliwane ze starej wyrzutni.

Wilcha-M ma – w zależności od źródła – zasięg 120-200 km i jest pociskiem kierowanym na każdym etapie lotu. Ograniczeniem jest bardzo niewielka liczba wyprodukowanych przez Ukrainę pocisków tego typu.

RK-360 Neptun

Tuż przed wojną Ukraina rozpoczęła testy innego, własnego systemu rakietowego RK-360 Neptun. To broń o zasięgu nawet 300 km opracowana z myślą o obronie wybrzeża, jednak w teorii Neptun ma możliwość atakowania celów lądowych.

System ten zwrócił na siebie uwagę świata po spektakularnym sukcesie, jakim okazało się zatopienie rosyjskiego krążownika rakietowego "Moskwa". Choć oficjalnie osiągnięcie to jest przypisywane systemowi Neptun, nieoficjalne źródła wskazują na możliwość użycia innej broni, jak zachodnie pociski przeciwokrętowe Harpoon.

AGM-84 Harpoon

Opracowany jeszcze w latach 70. pocisk przeciwokrętowy Harpoon to broń o zasięgu ok. 120 km. Dzięki własnemu radarowi pocisk oferuje duże możliwości – gdy lokalizacja celu jest dokładnie znana, Harpoon może zostać wystrzelony w trybie, gdzie stacja radiolokacyjna uruchamiana jest na krótko przed trafieniem, a jej zadaniem jest naprowadzanie pocisku tylko w końcowym, kluczowym etapie lotu.

Pozwala to na ograniczenie ryzyka wczesnego wykrycia pocisku i utrudnia przeciwdziałanie za pomocą środków walki radioelektronicznej. Harpoon może być użyty także w sytuacji, gdy dokładna pozycja celu nie jest znana. Pocisk jest wówczas wystrzeliwany w rejon, gdzie ma znajdować się cel i samodzielnie go poszukuje.

W kontekście broni przeciwokrętowej warty wspomnienia jest także atak na rosyjski okręt rozpoznawczy "Przyazowie", wykonany na pełnym morzu ok. 300 km od Sewastopola. W tym przypadku Ukraińcy użyli nie pocisków rakietowych, ale małych, pływających dronów.

Storm Shadow

Ukraina otrzymała także lotnicze (istnieje także wersja morska) pociski manewrujące Storm Shadow o zasięgu 240-300 km. To bardzo skuteczna broń, trudna do wykrycia, a zarazem – dzięki naprowadzaniu z wykorzystaniem podczerwieni – niezwykle precyzyjna, zapewniająca punktowe trafienie.

Ograniczenia w jej użyciu wynikają m.in. z konieczności użycia samolotów – z pociskami Storm Shadow, a w zasadzie z belkami podwieszeń z samolotów Panavia Tornado, zostały zintegrowane ukraińskie samoloty Su-24. Swoboda ich działania jest jednak bardzo ograniczona ze względu na rosyjską dominację w powietrzu. 

GLSDB

Obok broni, którą Ukraina już dysponuje, warty wspomnienia jest także system o nazwie GLSDB (Ground-Launched Small Diameter Bomb). Kijów miał otrzymać te pociski jeszcze w marcu 2023 roku, ale – choć strona ukraińska opublikowała propagandowy film prezentujący tę broń – nie ma potwierdzenia, by została użyta w walce.

GLSDB to opracowany przez Szwecję i Stany Zjednoczone, niskokosztowy pocisk kierowany: bomba lotnicza GBU-39 z dołączonym silnikiem i powierzchniami aerodynamicznymi, która może być wystrzeliwana z wyrzutni HIMARS. Zasięg takiego pocisku to około 150 km.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie