Polskie satelity na wojnie w Ukrainie. Kosmiczne oczy ICEYE widzą wszystko
Wojna w Ukrainie to prawdopodobnie pierwszy konflikt, w którym na tak szeroką skalę wykorzystywane są zdobycze współczesnej technologii. Nowoczesna wojna karmi się płynącym nieustannie, wartkim potokiem danych, które są równie istotne jak dostawy paliwa czy amunicji. Sposób na dostarczenie kluczowych informacji opracowała polsko-fińska firma ICEYE.
04.09.2022 00:09
Regularne, realizowane niemal w czasie rzeczywistym spojrzenie głęboko na zaplecze przeciwnika to marzenie niejednego dowódcy czy polityka. Przez lata realizowano to za pomocą samolotów rozpoznawczych, jak słynne U-2 czy budzące zachwyt wielbicieli lotnictwa, wycofane ze służby pod koniec XX wieku, superszybkie SR-71 Blackbird.
Współcześnie ich rolę coraz częściej przejmują różnego rodzaju systemy bezzałogowe, jak choćby Global Hawk czy samoloty rozpoznania radioelektronicznego. Maszyny rozpoznawcze pracowicie krążą na granicy bezpiecznych przestrzeni powietrznych w poszukiwaniu wszelkich emisji elektromagnetycznych, związanych z aktywnością czy samą obecnością różnego rodzaju sprzętu.
Misje szwedzkich Gulfstreamów S102B, latających wzdłuż wschodniej granicy Polski czy brytyjskich samolotów RC-135W Rivet Joint, zapuszczających się w pobliże Krymu są tego najlepszym przykładem. W wielu przypadkach wciąż niezastąpione okazuje się jednak spojrzenie "z góry", możliwe dzięki różnego rodzaju satelitom.
Czas mikrosatelitów
Przez długie lata rozwoju kosmicznych technologii takie możliwości były zarezerwowane dla największych mocarstw, zdolnych do zbudowania i wyniesienia na orbitę dużych, ciężkich i bardzo drogich urządzeń.
Postępująca miniaturyzacja, a także spadające koszty wynoszenia ładunków na orbitę sprawiły, że kosmicznym obrazowaniem zainteresowały się także prywatne podmioty. Jednym z nich jest ICEYE –firma założona w 2014 roku przez studentów fińskiego Aalto University, Rafała Modrzewskiego i Pekkę Laurilę.
- Radar to urządzenie, które wykorzystuje bardzo dużo mocy. Ono się grzeje, musi tę moc zebrać, rozdystrybuować. Przez długi czas wszystko sprowadzało się do rozmiaru – on był niezbędny. My zaczęliśmy od idei małych satelitów, jakie budowaliśmy na uniwersytecie. Jako trochę aroganccy studenci, nie widząc przeszkód, postanowiliśmy umieścić w nich radar, a potem skupiliśmy się na ich zastosowaniu biznesowym. Przyszło nam do głowy monitorowanie lodów w Arktyce w kontekście nowej, północnej drogi morskiej – tłumaczy genezę firmy Rafał Modrzewski.
Mały radar SAR zamiast wielkiej anteny
Tym, co wyróżnia możliwości satelitów ICEYE jest fakt, że firmowa konstelacja nie ogranicza się do robienia zwykłych zdjęć. Satelity dysponują wyjątkowymi możliwościami, jakie zapewnia umieszczony w nich radar SAR (Synthetic Aperture Radar – radar z syntetyczną aperturą).
To rozwiązanie, dzięki któremu wysyłając sygnał z ruchomego nadajnika można wirtualnie zwiększyć rozmiar anteny, powiększając tym samym rozdzielczość uzyskiwanego obrazu. Pozwala to zastąpić ogromne konstrukcje radarem na tyle małym, by dało się go umieścić w mikrosatelicie. To ogromny skok jakościowy, bo satelita z radarem potrafi znacznie więcej, niż satelita z najlepszą nawet kamerą.
- Jesteśmy w stanie wykonywać zdjęcia nie tylko dla dowolnego obszaru, ale też niezależnie od warunków pogodowych czy czasu dnia. Widzimy przez chmury, przez dym, ale też np. przez siatki maskujące. Może być noc, absolutna ciemność, a nasze zdjęcie będzie takiej samej jakości, jakby było robione w miejscu doskonale oświetlonym – wyjaśnia Rafał Modrzewski. Zaznacza przy tym, że – choć teoretycznie systemy radarowe da się zakłócić - ukrycie czegoś przed satelitą z radarem SAR jest na obecnym etapie rozwoju technologii bardzo trudne.
Rozpoznanie satelitarne dla Ukrainy
Przewagę, zapewnianą przez rozpoznanie satelitarne dobrze rozumieją Ukraińcy, dla których informacyjna przewaga nad rosyjskim agresorem jest jednym z filarów skutecznej obrony. Poza danymi, przekazywanymi przez wspierające Ukrainę państwa, obrońcy nie zaniedbują także rozpoznania, pozyskiwanego we własnym zakresie.
Efektem takiego podejścia jest umowa, podpisana pomiędzy Fundacją Charytatywną im. Serhija Prytuli a ICEYE. Zapewnia ona stronie ukraińskiej dostęp do danych, dostarczanych przez całą konstelację 21 mikrosatelitów. To sprzęt projektowany i w znacznej części budowany w Polsce. Również w Polsce znajduje się centrum zarządzania całym rojem kosmicznych zwiadowców.
Ich duża liczba przekłada się na wysoką częstotliwość odświeżania pozyskiwanych informacji. Zamiast, jak w przypadku pojedynczych satelitów, oferować pojedyncze zdjęcia danego obszaru na dobę, ICEYE jest w stanie dostarczać zdjęcia tego samego miejsca wykonywane np. co dwie godziny. Pozwala to na śledzenie zmian z bardzo małym – jak na rozpoznanie kosmiczne – opóźnieniem. Trudno przecenić znaczenie, jakie dla wojskowych mają takie możliwości.
Radar na orbicie a sprawa polska
Polscy decydenci przez kilka ostatnich miesięcy nieustannie prezentują nowe plany zakupu wojskowego sprzętu. Czołgi, artyleria lufowa i rakietowa, nowe samoloty czy ambitne plany pozyskania kompatybilnych z systemami HIMARS/MLRS pocisków balistycznych – wszystko to robi wrażenie i przyciąga uwagę.
Cały ten imponujący technologią i porażający ceną sprzęt nie ma jednak znaczenia, jeśli nie zostanie spełniony podstawowy warunek: aby strzelać, trzeba najpierw wiedzieć, do czego.
Kwestią absolutnie fundamentalną jest rozpoznanie, dające świadomość na temat obecności i aktywności przeciwnika. Sztandarowym przykładem znaczenia tej kwestii jest polska Morska Jednostka Rakietowa, gdzie pociski NSM o zasięgu 180 km mogą (o ile celu nie wskaże im inny, zewnętrzny sensor) w praktyce razić cele odległe o około 50-60 km. Taki – dla celów morskich – jest zasięg wchodzących w skład systemu radarów, ograniczany m.in. przez krzywiznę Ziemi.
Polskie rozpoznanie dla polskiej armii
W polskim wojsku następuje właśnie największa od ponad 40 lat, generacyjna, masowa wymiana sprzętu. To potrzebna zmiana, której sensu nie podważają eksperci (choć wiele zastrzeżeń budzi nie sam wybór, ale tryb podejmowania decyzji).
W kontekście ogromnych nakładów przeznaczanych na armię warto jednak pamiętać, że fundamentem skutecznych działań jest nie tylko nowoczesny sprzęt i wyszkoleni ludzie, ale także rozpoznanie, w tym informacje dostarczane przez kosmiczne "oczy".
Obecnie jesteśmy w tej materii skazani na dobrą wolę sojuszników i współpracę z zagranicznymi podmiotami, jak włoski COSMO SkyMed, którego dane przetwarza podległy Dowództwu Generalnemu Rodzajów Sił Zbrojnych Ośrodek Rozpoznania Obrazowego w Białobrzegach.
Wojna w Ukrainie jasno pokazuje, jak ważnym jest, by krytyczne dla bezpieczeństwa państwa zdolności były zapewniane siłami własnego przemysłu i podmiotów, działających obrębie własnych granic. Polska ma już takie możliwości – wystarczy wola polityczna, przekładająca się na decyzje, aby z nich skorzystać.
Niewykluczone, że nastąpi to w nieodległej przyszłości. Choć zainteresowane strony zachowują w tej materii zrozumiałą powściągliwość, są już prowadzone rozmowy pomiędzy polsko-fińską firmą, a MON-em.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski