Rosyjskie bombowce strategiczne. Walczą stare Tu‑95, nowe Tu‑160 pięknie wyglądają
Pod koniec 2022 r. rosyjskie lotnictwo strategiczne wzbogaciło się o dwa bombowce Tu-160. Rosyjska propaganda wychwala ten sprzęt, jednak kryje on wstydliwą tajemnicę: powstał z części wytworzonych jeszcze w XX wieku. Co więcej, zadania lotnictwa strategicznego wykonują głównie stare, turbośmigłowe bombowce Tu-95, zaprojektowane w czasach Chruszczowa.
Bombowiec strategiczny Tu-160 nosi nieoficjalny przydomek "Biały łabędź". To nawiązanie do smukłej, cieszącej oko sylwetki samolotu, który – zwłaszcza gdy jest pomalowany jasną farbą – prezentuje się niezwykle efektownie.
Niebanalny wygląd i imponujące gabaryty Tu-160 są chętnie wykorzystywane przez rosyjską propagandę. Przeloty tych maszyn podczas lotniczych parad robią wielkie wrażenie, a rosyjscy decydenci regularnie informują o planach modernizacji, wznowieniu produkcji czy – jak ostatnio – ukończeniu budowy dwóch kolejnych tupolewów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Samolot na parady lotnicze
Efektowny Tu-160 dobrze nadaje się do podtrzymywania w Rosjanach mirażu lotniczej potęgi rosyjskiego lotnictwa wojskowego. Samolot ma 54 metry długości, prawie 57 metrów szerokości z rozłożonymi skrzydłami, a jego masa startowa sięga 275 ton, z czego 140 ton przypada na paliwo, a 29 na uzbrojenie.
Tu-160 to maszyna naddźwiękowa. Może rozpędzić się do 2200 km/h i pokonać dystans 12-13 tys. km. Dzięki możliwości tankowania w powietrzu zasięg można dodatkowo zwiększyć, co oznacza, że – o ile tak długą misję wytrzyma załoga – Tu-160 teoretycznie jest w stanie zaatakować dowolne miejsce na Ziemi.
Bombowce zimnej wojny
Dlaczego tylko teoretycznie? Wszystko za sprawą założeń, według których zaprojektowano Tu-160. Zarówno Stany Zjednoczone, jak i Związek Radziecki, w latach 70. XX wieku zdecydowały się zaprojektować bardzo podobne maszyny. W USA był to bombowiec B-1, w ZSRR Tu-160.
Początkowo zakładano, że samoloty zbombardują swoje cele, nadlatując na dużej wysokości z bardzo dużą prędkością. Założenia misji "szybko i wysoko" zostały jednak szybko zweryfikowane przez rozwój technologii i broni przeciwlotniczej. Samolot lecący w taki sposób był skazany na zestrzelenie.
Dlatego Amerykanie w ramach rozwoju samolotu B-1 postanowili przystosować go do misji o profilu "szybko i nisko". Dzięki zaawansowanej awionice wielki bombowiec mógł lecieć z prędkością przekraczającą prędkość dźwięku na minimalnej wysokości, zaledwie kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Taki profil lotu sprawiał, że obrona przeciwlotnicza nieprzyjaciela miała za mało czasu, aby wykryć nadlatującą maszynę i podjąć próbę jej zestrzelenia.
Co więcej, B-1 – a w zasadzie jego wariant B-1B – został dostosowany do przenoszenia szerokiego wachlarza amunicji lotniczej, przez co stał się przydatny do zróżnicowanych misji.
Nieaktualne założenia
Tymczasem Tu-160 pozostał tym, czym był na początku lat 80. – wielkim, szybkim i widowiskowym bombowcem strategicznym, opracowanym według nieaktualnych założeń. Sytuację częściowo zmienił wzrost znaczenia lotniczych pocisków kierowanych, jak Ch-15, Ch-101 czy Ch-55, i możliwość przenoszenia przez Tu-160 ich znacznej liczby.
Ciekawie rozwiązano odpalanie pocisków – wewnątrz kadłuba samolotu znajdują się wielkie, rewolwerowe magazyny uzbrojenia, które obracając się, przemieszczają pocisk, który ma być wystrzelony, poza obrys kadłuba samolotu.
Problem polega na tym, że do roli latającej platformy startowej nadają się samoloty tańsze, prostsze i o dwie generacje starsze, jak Tu-95 (eksploatowane w zmodernizowanych wersjach Tu-95MS i Tu-95MSM).
Stare lepsze od nowych
Rosjanie dostrzegają te ograniczenia. "Nowe" Tu-160M (nowość jest tu dyskusyjna, bo płatowce powstają ze starych, wyprodukowanych ponad ćwierć wieku temu elementów) są w miarę możliwości doposażane w systemy walki radioelektronicznej – wszystko to ma na celu zwiększenie szans wielkiego samolotu na przetrwanie w warunkach przeciwdziałania ze strony przeciwnika.
Skuteczność tych zabiegów trudno jednak zweryfikować. Podczas wojny w Ukrainie sporadyczne użycie rosyjskich Tu-160 sprowadza się do startu i wystrzelenia pocisków z głębi rosyjskiego terytorium, spoza zasięgu ukraińskiej broni przeciwlotniczej i daleko poza hipotetycznym zagrożeniem ze strony ukraińskiego lotnictwa.
Co więcej, Tu-160 używane są bardzo rzadko. Analizujący tę kwestię ukraińscy eksperci wskazują na kilka przyczyn takiego stanu rzeczy. Pierwszą z nich jest ekonomia: nowsze odrzutowce są po prostu droższe w eksploatacji od starszych maszyn.
Przypomina to nieco sytuację z amerykańskimi samolotami B-52, które – obecnie w wersji B-52H – zapewniają niezrównany stosunek kosztów do uzyskiwanego efektu, tanio wynosząc w powietrze potężne ładunki uzbrojenia. Choć konstrukcja ma ponad 60 lat, pozostaną w służbie jeszcze przez dekady.
W przypadku Rosji istotna jest także kwestia gotowości operacyjnej. Dla Tu-160 jest ona szacowana na nieco ponad 30 proc., co przy niewielkiej liczbie maszyn (prawdopodobnie 24 spośród 36 wyprodukowanych) sprawia, że w danej chwili do dyspozycji może być zaledwie kilka z nich.
Rosja 30 lat za liderem lotniczego wyścigu
Nie bez znaczenia jest także ryzyko związane z coraz śmielszymi atakami Ukrainy na bazy lotnicze położone w głębi Rosji. Strata nawet jednego Tu-160 oznacza poważne uszczuplenie liczby samolotów, stanowiących jeden z filarów rosyjskiej triady nuklearnej, na co Rosja nie może sobie pozwolić.
Z tego powodu do strategicznych ataków na Ukrainę wykorzystywane są – obok odrzutowych Tu-22M3 - głównie wiekowe Tu-95. Warto przy tym zaznaczyć, że choć projekt tych samolotów powstał ponad 70 lat temu, to produkowano je do połowy lat 90. Oznacza to, że najnowsze egzemplarze mają po 30-40 lat, co jest wiekiem poważnym, ale – jak na ten typ samolotów – nie dyskwalifikującym.
W takiej sytuacji Tu-160 pozostaje głównie rola atomowego straszaka i symbolu. Dla Rosjan – podkreślanej przez propagandę, rzekomej potęgi ich lotnictwa. Dla reszty świata – jego technologicznego zacofania, widocznego zwłaszcza w zestawieniu ze Stanami Zjednoczonymi.
Ameryka – po zakończeniu produkcji B-1B opracowała już dwie kolejne generacje bombowców strategicznych – trudnowykrywalny B-2 Spirit i jego pokazanego niedawno następcę, czyli bombowiec B-21 Raider. Dla Rosjan szczytem możliwości pozostaje wznowienie po ćwierć wieku przerwy produkcji samolotów z czasów zimnej wojny i ogłoszenie sukcesu, gdy dwa z nich udało się w końcu wyprodukować.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski