30 metrów nad ziemią, z prędkością dźwięku. Tak atakuje Panavia Tornado

30 metrów nad ziemią, z prędkością dźwięku. Tak atakuje Panavia Tornado

30 metrów nad ziemią, z prędkością dźwięku. Tak atakuje Panavia Tornado
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons CC BY
Łukasz Michalik
01.04.2019 12:14, aktualizacja: 01.04.2019 17:13

Zanim ktokolwiek zdążył zareagować, seria eksplozji rozorała długi pas startowy lotniska w Kołobrzegu i zmieniła skład paliwa w kulę ognia. Wystarczyło kilka sekund, by para niemieckich samolotów Tornado IDS zmasakrowała stacjonujący w Polsce pułk radzieckiego lotnictwa.

Właśnie tak mogły wyglądać pierwsze chwile konfliktu pomiędzy NATO i Układem Warszawskim. Zgodnie z natowskimi planami, bazy lotnicze i morskie na polskim wybrzeżu miały zostać zneutralizowane na samym początku wojny. Dzieła zniszczenia miało dokonać m.in. niemieckie lotnictwo, wyposażone w cud techniki tamtej epoki - samoloty Panavia Tornado.

Samolot kontra radar

Opracowana na przełomie lat 60. i 70. konstrukcja była odpowiedzią na potrzeby europejskich państw NATO. Europa była – w skali świata – specyficznym teatrem hipotetycznych działań wojennych. Niewielki obszar był wyjątkowo silnie nasycony najnowocześniejszymi systemami przeciwlotniczymi.

Aby je pokonać, potrzebny był samolot zdolny do wykonywania uderzeń daleko za linią frontu, nad obszarem kontrolowanym przez przeciwnika. Jak przetrwać w takich warunkach? Czas technologii stealth miał dopiero nadejść, ale europejscy inżynierowie znaleźli inne rozwiązanie.

Projektowana przez nich maszyna miała być zdolna do szybkiego lotu na ekstremalnie małej wysokości – zaledwie kilkadziesiąt metrów nad ziemią. Pozwalało to uniknąć wykrycia przez radary i dawało przeciwnikowi bardzo mało czasu na reakcję. Tylko jak uniknąć rozbicia samolotu, lecącego nad zróżnicowanym terenem tuż nad wierzchołkami drzew i dachami domów?

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Nisko i szybko: lotniczy cud techniki

Odpowiedzią okazała się wyrafinowana awionika. W czasach, gdy komputery osobiste jeszcze nie istniały, zaprojektowano samolot, którego podwójna stacja radiolokacyjna miała nie tylko wykrywać cele powietrzne, ale w czasie rzeczywistym tworzyć mapę terenu przed samolotem, automatycznie wykrywając przeszkody terenowe.

Pracę dwóch stacji radiolokacyjnych wspomagał bezwładnościowy system nawigacyjny FIN 1010 firmy Ferranti, 32-bitowy, centralny komputer LR-1432 Spirit 3 firmy Litef, systemy wspomagające sterowanie, automatyczne omijanie przeszkód, zaprojektowany we Włoszech komputer przetwarzania danych o parametrach lotu, a także systemy automatycznej stabilizacji i sterowania siłą nośną.

Aby pogodzić potrzebę rozwijania dużych prędkości z dobrymi parametrami lotu na małej wysokości, zastosowano zmienną geometrię skrzydeł. Złożone systemy pokładowe były jednak zbyt absorbujące dla jednego człowieka, dlatego za pilotem umieszczono fotel operatora awioniki, rezygnując tym samym z rozwijanej początkowo wersji jednoosobowej.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Europejska współpraca ponad granicami

Warto wspomnieć, że Tornado – bo tak nazwano ten cud techniki – był efektem współpracy kilku krajów: Niemiec, Włoch i Wielkiej Brytanii, które stworzyły międzynarodowy koncern Panavia i podzieliły się pracami projektowymi i produkcją poszczególnych komponentów samolotu.
42,5 proc. proc. udziałów objął Airbus Deutschland GmbH (Niemcy), 42,5 proc. BAE Systems (Wielka Brytania) i 15 proc. Alenia Aeronautica S.p.A. (obecnie Leonardo Aircraft Division - Włochy). Poza producentami, samoloty Tornado zakupiła również Arabia Saudyjska.

W odpowiedzi na zróżnicowane potrzeby użytkowników, opracowano trzy wersje maszyny:

  • IDS (Interdictor/Strike) – wersja szturmowa, przeznaczona do atakowania silnie bronionych celów,
  • ADV (Air Defense Variant) – myśliwiec przechwytujący, zbudowany z myślą o zatrzymaniu radzieckich bombowców (użytkowała go tylko Wielka Brytania),
  • ECR (Electronic Combat/Reconaissance) – samolot rozpoznawczy i walki radioelektronicznej.
Obraz
© Pakistan Defence

Tornado kontra Układ Warszawski

Gdy w połowie lat 80. z inicjatywy Stanów Zjednoczonych przeprowadzono testy, porównujące możliwości europejskich i amerykańskich maszyn, Tornado pokazało, co potrafi. Okazało się, że ten duży, przenoszący aż 9 ton uzbrojenia samolot, jest bezkonkurencyjny podczas ataków na cele naziemne.

W czasie prób na poligonie europejskie Tornada IDS osiągnęły 2-3 razy większą precyzję od wszystkich konkurujących maszyn, nie mając odpowiednika zarówno na Zachodzie, jak i wśród maszyn ewentualnych rywali (F-111 i Su-24, mimo wielu podobieństw, opracowano według nieco odmiennych założeń).

Nic zatem dziwnego, że zgodnie z obowiązującą wówczas doktryną ograniczonej wojny jądrowej to właśnie te samoloty miały na siebie wziąć ciężar ataków na silnie bronione cele na terenie Polski, NRD i Czechosłowacji. Zadaniem niemieckich Tornad miała być m.in. neutralizacja baz lotniczych i morskich na polskich wybrzeżu, a także uderzenie m.in. na cele w okręgu kaliningradzkim, port w Rydze i kluczową bazę sowieckiej marynarki w Siewieromorsku koło Murmańska.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Ludzie i maszyny

Do otwartej wojny pomiędzy NATO i Układem Warszawskim na szczęście nie doszło, jednak Tornada pokazały swoje możliwości w czasie innego konfliktu. Podczas operacji Pustynna Burza to właśnie Tornada IDS wraz z F-15 Strike Eagle podjęły misję zneutralizowania irackiej obrony przeciwlotniczej i polowania na słynne Scudy – mobilne wyrzutnie rakiet balistycznych, których obawiano się m.in. w Izraelu.

Doszło wówczas do ciekawego incydentu, dobrze pokazującego, że sama – nawet najbardziej zaawansowana broń – to za mało, gdy brakuje wyszkolonego personelu. O ile brytyjskie Tornada, działając w bardzo trudnych warunkach, wypełniały swoje zadania, dowodząc doskonałego wyszkolenia pilotów, w czasie jednej z akcji mniej fortunnie wypadł kontyngent włoski.

Podczas jednej z misji, do której wystartowały włoskie samoloty, z ośmiu Tornad IDS siedem rozmineło się z latającą cysterną. Jedna maszyna, która uzupełniła paliwo, znalazła wprawdzie cel i zdołała go zaatakować, ale została zestrzelona. Nie zmienia to faktu, że stosunkowo wysokie straty wśród Tornad (w czasie całej operacji siły koalicji antyirackiej utraciły 6 maszyn) wynikały nie ze słabości samolotów, ale z faktu, że używano ich do atakowania szczególnie trudnych i silnie bronionych celów. Te same misje, wykonywane przez inne samoloty, przyniosłyby prawdopodobnie znacznie wyższe straty.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Uziemione samoloty

Opracowana ponad 40 lat temu maszyna była niegdyś cudem techniki. Dzisiaj jest raczej reliktem minionej epoki. Z eksploatacji wycofano już wersję myśliwską, a część użytkowników planuje wycofanie również wariantu szturmowego. Zanim to nastąpi, Tornada, mimo swojego wieku, ciągle okazują się przydatne, niekiedy w zaskakujący sposób.

Kilka lat temu, podczas wielkiej powodzi w Wielkiej Brytanii wykorzystano te samoloty do walki z żywiołem – wyposażone w specjalistyczne zasobniki celownicze Tornada służyły wówczas do szybkiego i dokładnego mapowania zalanych terenów. Tornado pojawiło się również w nietypowej akcji promocyjnej, podczas której w bazie lotniczej Ghedi ścigało się na pasie startowym z supersamochodem Lamborghini Reventón (samolot wygrał).

Obraz
© Youtube.com

Nie brakuje również działań, do których te samoloty zostały stworzone - niemieckie maszyny biorą udział w zwalczaniu islamskich ekstremistów i stanowią część sił szybkiego reagowania NATO. Problem w tym, że niedawny raport, do którego dotarła gazeta „Der Spiegel”, ujawnia katastrofalny stan niemieckich maszyn. Samoloty, które – w teorii - pełnią ważną rolę w systemie odstraszania jądrowego NATO i mogą przenosić bomby atomowe B61, są niezdolne do działania – nie mają szyfrowanej łączności i nowoczesnych systemów identyfikacji.

Obraz
© Wikimedia Commons CC BY

Co zastąpi Tornada?

O tym, jak poważne zagrożenie to stwarza, przekonuje tragiczny wypadek z udziałem brytyjskiego Tornada i baterii rakiet Patriot. Podczas jednej z misji na terenie Iraku pilot Tornada podchodził do lądowania dokładnie nad wyrzutnią Patriotów, które sklasyfikowały samolot jako nadlatujący pocisk antyradarowy.

W takiej sytuacji system reaguje automatycznie, co zaowocowało zestrzeleniem brytyjskiej maszyny. Prowadzone po wypadku śledztwo wykazało, że jedną z głównych przyczyń – obok szeregu zaniedbań po stronie obsługi – był fakt, że brytyjski samolot miał wyłączony system identyfikacji.

Mimo tego użytkownicy – jak niemiecka Luftwaffe - zakładają eksploatację Tornad nawet do 2035 roku. Wśród prawdopodobnych następców tych wyspecjalizowanych samolotów wymieniane są m.in. F-35, Eurofighter Typhoon lub zupełnie nowa maszyna, nad którą prace prowadzi m.in. koncern Airbus.

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (206)