Ogromny problem Ukraińców. Nie mogą sobie poradzić z tą rosyjską bronią
Rosja kontynuuje zmasowany ostrzał rakietowy i ataki dronów na ukraińskie miasta. Ukraińcy są w stanie zestrzelić większość łatwiejszych celów w postaci dronów pocisków manewrujących, ale mają ogromne problemy ze zwalczaniem celów balistycznych. Oto źródło ukraińskich problemów.
08.01.2024 | aktual.: 22.03.2024 08:44
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Rosjanie przez całe lato gromadzili drony Shahed, pociski manewrujące i balistyczne do ostrzeliwania ukraińskich miast i infrastruktury krytycznej w zimie. W ostatnim ataku z 8 stycznia 2024 r. Ukraińcy zestrzelili wszystkie osiem dronów Shahed, 18 z 14 pocisków z rodziny Ch-101 i Ch-55/555, ale nie zdołali zestrzelić czterech pocisków Ch-47M2 Kindżał, siedmiu pocisków z systemów S-300/400, ośmiu Ch-22, sześciu Iskander-M oraz dwóch antyradiolokacyjnych Ch-31P.
Niestety ukraińska obrona przeciwlotnicza już dawno wyczerpała swoje zapasy rakiet do systemów przeciwlotniczych średniego zasięgu z rodziny S-300P i S-300W. Te były produkowane wyłącznie przez Rosję, a ich dostępność pośród państw Zachodu jest bardzo ograniczona.
W zasadzie jedyne dostępne źródła to Słowacja, która już przekazała Ukrainie swoją jedyną baterię oraz Bułgaria wraz z Grecją. Pierwsi oddali Ukrainie pewną liczbę rakiet wymagających remontu, a drudzy nie oddadzą swoich systemów bez szybkiej rekompensaty ze względu na napięte stosunki z Turcją.
W celu załatania luki po poradzieckich systemach państwa Zachodu dostarczyły Ukrainie cztery systemy średniego zasięgu (trzy Patriot i jeden SAMP/T), ale to wciąż stanowczo zbyt mało w stosunku do potrzeb. Pozwalają one na skuteczną obronę strategicznych lokalizacji takich jak część Kijowa czy Odessy, ale na nic więcej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Nieuchwytne pociski balistyczne — oto ich sekret
Pociski balistyczne typu Iskandera-M poruszają się trajektorią balistyczną, czyli pierwsze wznoszą się do wyższych partii ziemskiej atmosfery, a następnie opadają rozpędzając się przy tym do prędkości przekraczających nawet Mach 7 (ponad 2000 m/s). Tak wysoka prędkość istotnie utrudnia ich zestrzelenie i tylko kilka systemów przeciwlotniczych świata jest w stanie sobie z nimi poradzić.
Tymczasem pociski manewrujące lecą z dużo niższą prędkością (Mach 0,8 - 1, czyli około 270-330 m/s) zazwyczaj na jak najniższym pułapie, aby wykorzystać zjawisko horyzontu radiolokacyjnego do przemknięcia się przez obronę przeciwlotniczą. Jednakże jeśli już taki pocisk znajdzie się w zasięgu to jest w stanie sobie z nim poradzić nawet żołnierz z ręcznym zestawem przeciwlotniczym typu PPZR Piorun bądź lufowy zestaw pokroju Geparda.
Istnieją jednak warianty pocisków manewrujących zdolnych do lotu z prędkością naddźwiękową pokroju Mach 3 (1000 m/s). Rosjanie opracowali np. pociski przeciwokrętowe Raduga Ch-22, których celem miały być amerykańskie lotniskowce. Teraz jednak w wyniku niedoboru pocisków oraz ze względu na ich prędkość są też wykorzystywane do atakowania celów lądowych.
Jednakże wiele państw świata prowadzi prace nad bronią hipersoniczną, czyli w dużym uproszczeniu taką osiągającą prędkość pocisków balistycznych, ale mogącą w przeciwieństwie do nich zachować możliwości manewrowania podczas lotu i wykonywania np. manewrów unikowych. Rosja z pociskami Ch-47M2 Kindżał do nich należy, ale efekt ich pracy jak pokazała wojna w Ukrainie, okazał się dalece odbiegający od oczekiwań.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski