Kompromitacja Rosjan. Nowy pocisk ze starymi komponentami
Wieści z Ukrainy wskazują, że Rosji kończą się zapasy pocisków balistycznych krótkiego zasięgu oraz pocisków manewrujących. Z tego względu sięgają po coraz starsze konstrukcje. Bywa, że w broni przedstawianej przez Moskwę jako nowoczesna, znajduje się elektronika z czasów sowieckich.
10.12.2022 | aktual.: 10.12.2022 10:57
W okolicach ukraińskiej Odessy znaleziono niedawno stosunkowo mało uszkodzone szczątki pocisku manewrującego, które zidentyfikowano jako należące do Ch-55 lub Ch-555. Pierwszy z nich został wprowadzony do służby w latach 70. XX wieku i był wyposażony w głowicę termojądrową, a drugi to jego wariant produkowany od wczesnych lat 2000. Nowy pocisk otrzymał 300-kg konwencjonalną głowicę odłamkowo-burzącą i był konstruowany poprzez przebudowę starszych pocisków.
Możliwe, że jest to wspomniany już Ch-555 lub starszy model Ch-55, w którym zastąpiono głowicę termojądrową jej atrapą i wykorzystano go w charakterze wabika na ukraińską obronę przeciwlotniczą. Taka sytuacja miała już miejsce, o czym pisał niedawno Adam Gaafar.
Relikty w nowych obudowach?
Z drugiej strony mógł to być z nowszy Ch-555, który podobnie jak będące rozwinięciem Ch-55 pociski manewrujące Ch-101, są tylko opakowanymi w nową obudowę reliktami z czasów sowieckich.
Mówimy tutaj o pociskach klasy powietrze-ziemia odpalanych z samolotów pokroju słynnych bombowców Tu-95, uszkodzonych przez Ukraińców w niedawnym ataku dronów. Są to rakiety o deklarowanym zasięgu od ok. 3 tys. km (Ch-55/555) do 5 tys. km (Ch-101). Ich systemy naprowadzania pamiętają lata 60 i 70. XX wieku, o czym informowali wcześniej Ukraińcy, którzy zbadali szczątki rosyjskich pocisków.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Komponenty pochodzą z rosyjskich zakładów pokroju fabryki elementów radiowych w Woroneżu lub mińskich zakładów "Integral", produkujących systemy nawigacji PGI-2M zaprojektowane w 1977 r. Rosja nie ma możliwości produkcji nowoczesnych układów elektronicznych i dopiero planowała pod koniec br. pozyskanie możliwości produkowania układów w 90 nm litografii. Ta, przypomnijmy, powstała w latach 2002/2003 i była stosowana w bardzo już leciwych procesorach Intel Pentium 4 bądź AMD Athlon 64.
Tak prymitywne układy naprowadzania nie były problemem w przypadku pocisków z głowicą termojądrową, gdzie chybienie celu o ponad kilkadziesiąt lub i kilkaset metrów nie robi znaczącej różnicy. Inaczej wygląda sytuacja w przypadku klasycznej głowicy konwencjonalnej, gdzie potrzebna jest precyzja co do metrów, a taką oferują np. pociski rakietowe GMLRS stosowane w wyrzutniach M142 Himars lub M270 MLRS.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski