18:0, czyli Patriot kontra Kindżał. Noc, która obaliła lata propagandy Kremla
Przez ponad rok wojny w Ukrainie Rosjanie regularnie i bezkarnie nękali Kijów terrorystycznymi, wymierzonymi w miasto i jego infrastrukturę, atakami rakietowymi. Zmianę sytuacji przyniosła wiosna 2023 roku, gdy za sprawą dostarczonych Ukrainie systemów antyrakietowych doszło do konfrontacji zachodniej i rosyjskiej broni. Efekt przeszedł oczekiwania.
21.05.2023 | aktual.: 21.05.2023 12:01
Order Świętego Andrzeja to najwyższe odznaczenie Federacji Rosyjskiej. W 2020 roku z inicjatywy Władimira Putina otrzymał je 87-letni wówczas profesor Herbert Jefremow. Honorując sędziwego naukowca, prezydent Rosji podkreślał jego wkład w "zdobycie przez Rosję strategicznej przewagi" nad resztą świata.
Nowym asem w rękawie Putina miała być broń hipersoniczna: kilka systemów uzbrojenia, zdolnych do przenikania przez obronę przeciwnika i pozwalających na uderzenie w dowolny, nawet najsilniej broniony, cel na Ziemi.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
O znaczeniu, jakie Rosja przywiązuje do tego rodzaju broni, dobitnie świadczy fakt, że pociski hipersoniczne stanowią połowę z sześciu tzw. systemów bojowych specjalnego przeznaczenia: to rosyjskie cuda techniki, które według Kremla mają przywrócić Rosji pozycję globalnego supermocarstwa.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Obok rzekomo powodującego "atomowe tsunami" podwodnego drona Posejdon, pocisku o nieograniczonym zasięgu Buriewiestnik i lasera bojowego Pierieswiet, są to trzy systemy hipersoniczne – Awangard, Cyrkon i Kindżał.
Aresztowania twórców broni hipersonicznej
Profesor Jefremow nie ma powodu do narzekania: na starość może cieszyć się orderem, wolnością i legendą twórcy niezwyciężonej broni. Niezwyciężonej, bo jego Awangard będący bronią strategiczną, nie został jeszcze wypróbowany w realnej walce.
Mniej szczęścia mieli naukowcy z Nowosybirskiego Instytutu Mechaniki Teoretycznej i Stosowanej (ІТПМ): Anatolij Masłow, Aleksandr Szipliuk i Walerij Zwiegincew, pracujący w laboratorium aerodynamiki dużych prędkości.
Aresztowani kolejno z oskarżeniami o zdradę stanu trafili do owianego od czasów cara ponurą sławą, moskiewskiego aresztu śledczego Lefortowo. Choć aresztowania te trudno powiązać bezpośrednio z doniesieniami z wojny w Ukrainie, a zarzuty dotyczą m.in. współpracy z Chinami, w połowie maja świat odetchnął z ulgą. Król jest nagi: rosyjska broń hipersoniczna nie działa.
Hipersoniczny straszak
Początkowo nic nie zwiastowało klęski. Oficjalnie ujawnione w 2018 roku pociski Ch-47M2 Kindżał zostały w marcu 2022 roku po raz pierwszy użyte przeciwko celom w Ukrainie.
Ich bojowy debiut był efektowny, niecały miesiąc po rosyjskiej agresji, 18 i 19 marca Kindżały zniszczyły magazyn uzbrojenia i skład paliwa. Nie były to jednak cele na tyle wymagające, aby - poza faktem, że Ch-47M2 w nie trafił - powiedzieć coś więcej o możliwościach samej broni.
Ta, opracowana najprawdopodobniej z wykorzystaniem pocisku 9M723 Iskander, ma rozwijać prędkość sięgającą Mach 10 i mieć zasięg, szacowany na 1500-3000 km. To właśnie wysoka prędkość ma być jej głównym atutem.
Pocisk ma poruszać się tak szybko, że dla systemu przeciwlotniczego problematyczne ma być samo wykrycie i śledzenie poruszającego się obiektu. Bardzo wysoka prędkość ma zarazem utrudnić wypracowanie danych do wystrzelenia pocisków przeciwlotniczych, a czas na ich użycie ma być na tyle krótki, by obrońcy nie zdążyli zareagować.
Problem w tym, że działa to w obie strony: aby w cokolwiek trafić, Kindżał musi wyhamować, w ostatniej fazie lotu znacząco zmniejszając prędkość. Prędkość zmniejszają także ewentualne manewry obronne, mające stanowić przecież jeden z kluczowych atutów broni hipersonicznej.
Ch-47M2 Kindżał - złowrogi debiut
Do roli nosicieli nowej broni Rosjanie przystosowali naddźwiękowe bombowce Tu-22M3, zdolne do przenoszenia trzech pocisków Ch-47M2. Podczas wojny w Ukrainie zadanie to realizują jednak inne maszyny – specjalna, zmodernizowana wersja ciężkiego myśliwca przechwytującego MiG-31.
W wariancie MiG-31K ten niedoszły łowca amerykańskich bombowców zmienia się w nosiciela pojedynczego Kindżała.
Samoloty tego typu były kierowane przez Rosjan m.in. na białoruskie lotnisko Maczuliszczy. Każdy start stacjonującego tam MiG-a 31K oznaczał ogłoszenie alarmu rakietowego na terenie całej Ukrainy. W zasięgu Kindżałów było bowiem całe terytorium kraju, a Ukraińcy przyznawali, że – z aktualnie posiadanymi systemami przeciwlotniczymi – nie są w stanie zwalczać rosyjskich pocisków.
Putin mógł triumfować: jego wunderwaffe faktycznie wydawała się nie do zatrzymania.
Opinia ta była prawdziwa, ale z jednym zastrzeżeniem: Kindżałów nie były w stanie zatrzymać stare, postsowieckie systemy przeciwlotnicze S-300, stanowiące filar obrony przeciwlotniczej Ukrainy.
Zachodnia broń: przewaga dzięki technologii
Kijów - choć ukraińska obrona przeciwlotnicza już przed wojną była (po Rosji) najsilniejsza w Europie - od samego początku rosyjskiej agresji apelował o dostawy zachodnich systemów przeciwlotniczych. Spełnienie tej prośby zajęło wiele czasu, zarówno z przyczyn politycznych, jak i czysto praktycznych, związanych z tempem szkolenia personelu.
Nie będzie przesadą stwierdzenie, że systemy przeciwlotnicze to obecnie, od strony technicznej, jedne z najbardziej zaawansowanych typów uzbrojenia w ogóle, a ich obsługa wymaga specjalistycznej wiedzy.
Do Ukrainy trafiło kilka typów zachodniej broni przeciwlotniczej. Poza MANPADS-ami, wśród których niezrównany okazuje się polski Piorun, dobrze sprawdziły się także niemieckie, artyleryjskie zestawy Gepard. Stare "flakpanzery" okazały się skuteczną bronią przeciwko dronom i innym, tanim i mniej wymagającym celom, których zwalczanie za pomocą drogich rakiet byłoby marnotrawieniem zasobów.
Inną kategorię stanowią, dysponujące nieporównywalnie większymi możliwościami, systemy przeciwlotnicze, jak NASAMS, Iris-T SLM, a przede wszystkim MIM-104 Patriot, przyciągający prawdopodobnie największą uwagę mediów.
Patriot kontra Kindżał
Przeprowadzony w nocy z 15 na 16 maja i wymierzony w Kijów atak mógł być dla Moskwy bezcenny propagandowo, zwłaszcza gdyby udało się zniszczyć broniące miasta, zachodnie systemy przeciwlotnicze. Biorąc pod uwagę jego skalę, Rosja próbowała tzw. ataku saturacyjnego, gdzie liczba atakujących obiektów ma sprawić, że zasoby obrony przeciwlotniczej zostaną rozproszone, zmniejszając skuteczność wysiłku obrońców.
Rezultat rosyjskiego ataku przeszedł najśmielsze oczekiwania: z 18 wystrzelonych rakiet i pocisków samosterujących, w tym sześciu Kindżałów, Ukraińcy zestrzelili wszystkie 18. Dodatkowe punkty dopisali do tego wyniku za sprawą zestrzelonych dronów, wysłanych w roli wabików na obronę przeciwlotniczą.
Rosyjskie uderzenie okazało się nieskuteczne, nieznacznie uszkodzona została jedna wyrzutnia Patriotów, którą po kilkudziesięciu godzinach naprawiono. Sądząc po dotychczasowych rezultatach, najnowsza superbroń Putina jest bezradna wobec ponad 30-letniego, choć modernizowanego, systemu przeciwlotniczego, jakim jest amerykański Patriot.
Przypisywane kanclerzowi Bismarckowi słowa "Rosja nigdy nie jest tak silna ani tak słaba jak się wydaje" zachęcają do wstrzemięźliwości w ocenie rosyjskich pocisków. W świetle publicznie dostępnych informacji wydaje się jednak, że – mimo propagandy Kremla - Kindżał w starciu z nowoczesną, zachodnią bronią jest po prostu nieskuteczny.
Można nim nękać przeciwnika, mającego postsowieckie systemy obronne, ale w konfrontacji z zachodnią techniką Ch-47M2 spada tak samo, jak od miesięcy spadają "niezestrzeliwalne" śmigłowce Ka-52.
Górna Wolta bez rakiet
W latach 80. niemiecki kanclerz Helmut Schmidt nazwał ZSRR "Górną Woltą z rakietami". Czas zweryfikował to określenie. Prawdziwa Górna Wolta, choć nie uwolniło jej to od problemów, zmieniła nazwę na Burkina Faso – "kraj prawych ludzi".
Tymczasem Rosja z globalnego mocarstwa stała się pariasem wolnego świata, wojującym z pomocą gwałcicieli i morderców z Grupy Wagnera, i żebrzącym o dostawy dronów, pralek i starych chipów.
Tylko rakiet ma jakby mniej, bo – jak wskazuje analiza zbieranych w Ukrainie części z zestrzelonych pocisków – zapasy zostały już wyczerpane, a do bezskutecznych prób siania terroru zużywana jest ich bieżąca produkcja.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski