S-300 z ukrytą funkcją. Rosjanie w desperacji używają ich do ataku na cele lądowe

S‑300 z ukrytą funkcją. Rosjanie w desperacji używają ich do ataku na cele lądowe

Rosyjskie zestawy S-300PS na ćwiczeniach.
Rosyjskie zestawy S-300PS na ćwiczeniach.
Źródło zdjęć: © Wikimedia Commons | Rosyjskie Ministestwo Obrony
Przemysław Juraszek
10.07.2022 10:43, aktualizacja: 10.07.2022 12:21

S-300 to rosyjskie systemy przeciwlotnicze średniego zasięgu zdolne do zwalczania celów na dystansie do 150-200 km i na pułapie do 25 km. Okazało się jednak, że w dobie niedoborów pocisków manewrujących Rosjanie zaczęli z nich korzystać do atakowania celów lądowych. Wyjaśniamy, w jaki sposób jest to możliwe.

O tym, że Rosjanie zaczęli wykorzystywać pociski przeciwlotniczych systemów S-300 do ataku na cele naziemne, poinformował gubernator obwodu mikołajowskiego Witalij Kim. Według niego w cele znajdujące się na terenie jego obwodu zostało odpalonych 12 pocisków. Mimo dodania do nich naprowadzania GPS, nie trafiły one jednak w cele. Systemy S-300 wykorzystują wiele modeli rakiet, ale do ataków są wykorzystywane starsze modele S-300PS.

Z kolei portal The Warzone przytacza fragment z białoruskiego serwisu Naviny z 2011 r., w którym jest wzmianka o możliwościach zaatakowania celów lądowych przez system S-300. Białorusini mieli z sukcesem przetestować możliwość rażenia ważnych celów na terenie potencjalnego przeciwnika oddalonych o kilkadziesiąt km.

Ponadto białoruski artykuł wspomina o tym, że możliwość atakowania celów lądowych została zaimplementowana przez twórców systemu już w pierwszym wariancie wprowadzonym do służby w 1979 r. i we wszystkich następnych wersjach była podtrzymywana.

Teoretycznie jest to możliwe, ponieważ pociski mają nawigację inercyjną i łącze komunikacyjne, więc przy wsparciu dokładniejszym GPS-em powinny być w stanie trafić w większe cele stacjonarne. Warto tutaj zaznaczyć, że w przypadku celów lądowych nie działa półaktywny systemem radiolokacyjny. Naprowadzanie radiolokacyjne w systemach S-300 wymaga, aby radar kierowania ogniem do końca oświetlał cel dla głowicy naprowadzającej pocisku.

Atakowanie celów lądowych przy wykorzystaniu tej precyzyjniejszej metody byłoby teoretycznie możliwe tylko przy pomocy odpowiednio zmodyfikowanych samolotów typu AWACS, a w tym aspekcie Rosja ma znaczące braki.

System S-300 w roli artylerii rakietowej

Pociski systemu S-300 mają dość pokaźną głowicę odłamkowo-burzącą o masie do 180 kg potrafiącą narobić sporo szkód, o czym przekonał się rosyjski żołnierz, który ostrzelał ukraińską wyrzutnię z karabinu maszynowego PKM. Inną zaletą jest wysoka prędkość lotu pocisku na poziomie 1900-2200 m/s, mocno utrudniająca jego przechwycenie.

Mamy więc tutaj teoretycznie system o zasięgu porównywalnym do masowo wykorzystywanych przez Rosjan wyrzutni BM-30 Smiercz z pociskami wyposażonymi w naprowadzanie. Nie byłby to jednak jedyny przypadek wykorzystywania pocisków innej klasy do ataku na cele naziemne, ponieważ jeszcze parę tygodni temu były znane przypadki używania do tego celu przeciwokrętowych Bał.

Rosja ma ich jeszcze dość spore zapasy, a do produkcji bardziej zaawansowanych systemów pokroju Kalibrów bądź Iskanderów są potrzebne zagraniczne komponenty elektroniczne, których dostawy do Rosji zostały bardzo ograniczone. Spowodowało to przestoje w produkcji nowoczesnego uzbrojenia, czego przykładem niech będzie np. fabryka czołgów Urałwagonzawod.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie