Atak na lotnisko Dżankoj na Krymie. Rosjanie ponieśli znaczące straty

Ukraińcy przeprowadzili atak rakietowy na rosyjskie lotnisko Dżankoj na Krymie, gdzie pod ochroną systemu S-400 miało się znajdować nawet kilkadziesiąt śmigłowców z rodziny Mi-28, Ka-52 Aligator i Mi-8. Wyjaśniamy, co mogło zostać zniszczone.

Ogromna eksplozja na lotnisku Dżakoj na Krymie.
Ogromna eksplozja na lotnisku Dżakoj na Krymie.
Źródło zdjęć: © X (dawniej Twitter) | OSINTtechnical
Przemysław Juraszek

17.04.2024 | aktual.: 17.04.2024 12:06

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

W nocy 17 kwietnia Ukraińcy przeprowadzili atak na lotnisko Dżankoj będące bazą operacyjną dla 39 pułku śmigłowców 27 dywizji lotnictwa mieszanego 4 dowództwa Sił Powietrznych i Sił Obrony Powietrznej. Na poniższych nagraniach widać ogromne pożary, których lokalizacja pokrywa się z miejscem stacjonowania śmigłowców i baterii systemu S-400 Triumf.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Oto co Rosjanie mieli w bazie Dżakoj

Wcześniejsze zdjęcia satelitarne wskazywały, że na lotnisku Rosjanie mieli swoje najnowsze, ale mało liczne śmigłowce Ka-52 Aligator, szturmowe maszyny Mi-28N oraz transportowe śmigłowce z rodziny Mi-8. Biorąc pod uwagę problemy z dostępem do nowoczesnych kompomentów używanych do ich produkcji, Rosjanie nie mogą odtwarzać strat wystarczająco szybko.

Najcenniejsze były śmigłowce Ka-52 Aligator, będące rozwojową wersją Ka-50 z lat 90. XX wieku. Maszyny wykorzystują unikatowy dla biura konstrukcyjnego Kamowa system przeciwbieżnych wirników nośnych. Jego dużym plusem jest rezygnacja z niezbędnego w klasycznym układzie śmigła ogonowego. Ponadto rosyjskie maszyny wykorzystują też nietypowy układ siedzeń obok siebie, a nie jeden nad drugim, znany choćby z AH-1Z Viper.

Rosjanie w początkowym etapie wojny bardzo aktywnie wykorzystywali te kosztujące 16 mln dolarów śmigłowce, co było okupione ich bardzo wysokimi stratami, W późniejszym etapie wojny były one wykorzystywane w charakterze łowców czołgów i jako "oczy" dla śmigłowców Mi-28N.

Ka-52 Aligator mają dysponować zaawansowanym systemem wykrywania celów i samoobrony. Pierwszy obejmuje m.in. głowicę optoelektroniczną z kamerą termowizyjną oraz pokładowy radar Miecz-U. Drugi z nich to natomiast system samoobrony L-370P2 Witebsk, mający m.in. zagłuszać radary przeciwnika oraz oślepiać laserem nadlatujące pociski rakietowe wiązką lasera.

Tyle w teorii, ponieważ praktyka pokazała, że jest on niedopracowany bądź po prostu piloci nie wiedza, jak z niego korzystać. Śmigłowce Ka-52 dysponują kadłubową armatą automatyczną 2A42 oraz sześcioma pylonami pozwalającymi na przenoszenie szerokiej gamy uzbrojenia. Cztery z nich umożliwiają przenoszenie np. wyrzutni kierowanych laserowo przeciwpancernych pocisków AT-12 Wichr lub zasobników rakiet niekierowanych S-8. Z kolei dwa skrajne pylony służą do przenoszenia pocisków powietrze-powietrze 9K38 Igła

Drugim typem śmigłowców stacjonujących w bazie były oficjalnie wprowadzone do służby 2009 r. w Rosji śmigłowce Mi-28N. Te są już konstrukcją w klasycznym układzie i są inspirowane mocno śmigłowcami AH-64 Apache. W porównaniu do Ka-52 Aligator są to maszyny dużo mocniej opancerzone (odporność na ostrzał z armat kal. 23 mm), ale dysponujące mniejszą siłą ognia (mają tylko cztery pylony). Charakteryzują się też brakiem radaru.

Teraz Rosjanie wykorzystuję je wraz z Ka-52 Aligator, które mają od nich lepsze możliwości detekcji celów oraz mogą zapewnić im ochronę przed innymi śmigłowcami za pomocą pocisków powietrze-powietrze.

Ofiarą miała też paść rosyjska bateria systemu S-400 Triumf (znana jako SA-21 Growler w kodzie NATO). Kompleks jest ewolucyjnym rozwinięciem zestawów S-300P i został wprowadzony do służby w 2007 r. Jest to system średniego zasięgu mogący w teorii zwalczać cele na dystansie nawet 400 km przy wykorzystaniu pocisków 40N6E. Mowa tutaj jednak tylko o samolotach znajdujących się na wysokim pułapie, ponieważ obrona przed pociskami balistycznymi ma być ograniczona jedynie do 60 km.

Warto też zaznaczyć, że pociski 40N6E w odróżnieniu od starszych mają już aktywną ołowicę radiolokacyjną, czyli emiter fal radiolokacyjnych jest już w rakiecie i nie musi się ona opierać na radarze kierowania ogniem baterii "oświetlającym" cel aż do chwili trafienia. Pozwala to na istotne zwiększenie możliwości zwalczania wielu obiektów nadlatujących z różnych kierunków, ponieważ taki pocisk działa w trybie "odpal i zapomnij".

Rosja ma jednak niewiele takich rakiet i większość z nich stanowią starsze rozwiązania, gdzie operator musi oświetlać cel radarem aż do chwili trafienia. Ponadto efektywność tego systemu przeciwko nowoczesnym rozwiązaniom z Zachodu nie jest najlepsza, co pokazują przypadki pokazuje efekty starcia z pociskami manewrującymi Storm Shadow czy balistycznymi MGM-140 ATACMS.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski