Przewaga dzięki technologii. Zachodni sprzęt, który naprawdę ma znaczenie

Od początku rosyjskiej agresji Ukraina jest wspierana dostawami zagranicznej broni. Część z nich pozwala na uzupełnienie bieżących strat, jednak inne – dzięki technologicznej przewadze – górują nad sprzętem agresora. Wśród nich wyjątkowym znaczeniem wyróżnia się broń przeciwlotnicza.

Polski zestaw 9K33 Osa po modernizacji przez Wojskowe Zakłady Uzbrojenia
Polski zestaw 9K33 Osa po modernizacji przez Wojskowe Zakłady Uzbrojenia
Źródło zdjęć: © WZU
Łukasz Michalik

Znaczenie niektórych modeli broni nie idzie w parze z ich medialną popularnością. We wczesnej fazie konfliktu powszechną uwagę przyciągały pociski przeciwpancerne Javelin i drony Bayraktar, których użycie bardzo mocno akcentowała ukraińska propaganda.

Ich rola – podobnie jak każdej innej broni, pomagającej powstrzymywać Rosjan – była i jest nie do przecenienia, jednak za około 60 proc. strat (po obu stronach) odpowiada artyleria. Dlatego to właśnie dostawy tego rodzaju broni, lufowej i rakietowej, wraz z amunicją należy uznać za kluczowe dla powstrzymania Rosjan.

Drugą kategorią broni, bez której skuteczna obrona byłaby niemożliwa, jest obrona przeciwlotnicza.

Od samego początku konfliktu Rosjanie próbowali sparaliżować jej działanie, ale – mimo ponoszonych przez Ukrainę strat – ukraińska obrona przeciwlotnicza zachowała zdolność zwalczania rosyjskich samolotów, śmigłowców czy rakiet. Powstrzymując Rosję przed uzyskaniem całkowitego panowania w powietrzu umożliwia dalszą obronę, a w przyszłości daje nadzieję na skuteczną kontrofensywę.

Polskie Pioruny na straży nieba

Jej najniższą warstwę – poza małokalibrową artylerią – tworzą przenośne przeciwlotnicze zestawy rakietowe, określane akronimem MANPADS (man-portable air-defense system). To niewielkie, lekkie i mobilne wyrzutnie, które mogą być obsługiwane przez pojedynczych żołnierzy. Ich ważną cechą jest prostota, pozwalająca na skuteczne wykorzystanie przez użytkowników po krótkim szkoleniu.

Reprezentantem tej kategorii sprzętu są polskie Pioruny, już przed wojną w Ukrainie uznawane za jedną z najlepszych – o ile nie najlepszą – broń tego typu na świecie. Piorun (Grom-M) to wersja rozwojowa pocisku przeciwlotniczego Grom. Zestaw waży 16,5 kg, z czego 10,5 przypada na sam pocisk. Jego zasięg to około 6,5 km, co w praktyce pozwala na zwalczanie celów lecących na wysokości do 4 km.

Najlepszy MANPADS świata

Równie istotna, jak górna granica zasięgu, jest minimalna wysokość i odległość, na której Piorun może skutecznie zwalczać cele. Według producenta jest to dystans zaledwie 400 metrów i wysokość nie mniejsza niż 10 metrów. W praktyce pozwala to zwalczanie np. śmigłowców, lecących tuż nad ziemią czy pojawiających się niespodziewanie zza zasłony drzew.

Kluczowym atutem polskiego MANPADS-a jest system naprowadzania – opracowane przez producenta algorytmy pozwalają głowicy na śledzenie zadanego celu w szerokim zakresie kątów (czyli np. nie tylko, gdy głowica "widzi" gorące dysze silników), a jednocześnie są w znacznym stopniu odporne na zakłócenia powodowane np. przez Słońce czy wystrzeliwane przez przeciwnika flary.

Skuteczność Piorunów została już wielokrotnie dowiedziona – po trafieniu tymi pociskami, mimo stosunkowo niewielkiej głowicy bojowej, spadały z nieba nawet dobrze opancerzone cele, jak śmigłowce Ka-52 czy samoloty szturmowe Su-25.

Pocisk naprowadzany laserem

Wśród dostarczonych Ukrainie systemów przeciwlotniczych wyróżnia się także – sposobem naprowadzania – brytyjski Starstreak, nazywany nie bez przyczyny "najszybszym pociskiem krótkiego zasięgu na świecie".

Pocisk osiąga prędkość Mach 3,5 (niemal 4300 km/h), a jego niezwykłą cechą jest sposób naprowadzania za pomocą wiązki lasera, co – choć uzależnia skuteczność od warunków atmosferycznych - czyni pocisk niewrażliwy na standardowe środki przeciwdziałania.

Nietypowy jest także sposób rażenia celu, w pobliżu którego pocisk Starstreak wyrzuca z siebie trzy podpociski, które nie wybuchają, ale rażą cel energią kinetyczną – podobnie (choć bez porównania silniej), jak np. strzała wystrzelona z łuku.

Lotnicze pociski wystrzeliwane z ziemi

Ważnym wsparciem jest także system NASAMS , którego dostawom towarzyszyła sława "obrońcy Waszyngtonu". NASAMS to ciekawy przykład specyficznego recyklingu: system ten powstał jako efekt współpracy Norwegii i koncernu Raytheon. Norwegowie dysponowali przed laty znaczną liczbą lotniczych pocisków AMRAAM, które były w pełni sprawne, ale miały wyczerpane resursy.

System NASAMS w akcji
System NASAMS w akcji© Kongsberg

Ponieważ nie mogły być dalej użytkowane przez lotnictwo, postanowili wykorzystać je w wyrzutni naziemnej. W rezultacie powstał naziemny (a także morski) system przeciwlotniczy, mogący wykorzystywać pociski powietrze-powietrze.

Obecnie eksploatowany także przez Stany Zjednoczone NASAMS – aktualnie w wersji NASAMS-3 - to dojrzały system o dużych możliwościach. Poza podstawową wersją pocisków AMRAAM może wystrzeliwać także pociski AMRAAM-ER o zasięgu zwiększonym do ok. 50 km i pułapie 14 km, a także pociski krótkiego zasięgu AIM-9X Sidewinder czy Iris-T.

Postsowiecki sprzęt

Warto jednak pamiętać, że nieco w cieniu dostaw zachodnich systemów przeciwlotniczych, jak NASAMS czy brytyjski Sky Sabre, niezwykle ważne są dostawy sprzętu postsowieckiego – takiego, na jakim zbudowana była na początku wojny ukraińska obrona przeciwlotnicza i który Ukraińcy doskonale znają.

Polski zestaw 9K33 Osa
Polski zestaw 9K33 Osa© Lic. CC BY-SA 3.0, Wikimedia Commons, Wistula

Pozwala to na szybkie wykorzystanie dostarczonej broni bez potrzeby dodatkowego szkolenia czy tworzenia odrębnego zaplecza logistycznego. Przykładem takiej broni są m.in. przekazane przez Słowację systemy S-300, czy dostarczone przez Polskę samobieżne 9K33 Osa.

Do Ukrainy trafiają także zachodnie systemy o niemal muzealnej wartości, jak broń, która teoretycznie nie powinna istnieć, bo wycofano ją ponad 30 lat temu. Chodzi o pierwszy MANPADS świata, czyli przyjęty do uzbrojenia w latach 60. amerykański system FIM-43 Redeye. Zdobyciem jednego z egzemplarzy tej bardzo starej broni chwalili się niedawno Rosjanie.

Filar ukraińskiej obrony

Choć Rosji nie udało się całkowicie zniszczyć ukraińskiego lotnictwa, poniosło ono bardzo ciężkie straty. Na domiar złego ukraińscy piloci mają do dyspozycji sprzęt, którego możliwości są mniejsze od najnowszych rosyjskich samolotów, jak Su-35.

Z tego powodu główny ciężar zapewnienia walczącym Ukraińcom przeciwlotniczego parasola spoczywa nie na lotnictwie, ale na naziemnych systemach przeciwlotniczych. Dlatego każdy z nich, zarówno starsze modele, jak i te najnowocześniejsze, są obecnie na wagę złota, ograniczając skuteczność rosyjskiego lotnictwa i niwelując rosyjską przewagę w powietrzu. To broń, od której w znacznej mierze zależą dalsze losy wojny.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie