Patriot zadziałał. Upadł mit nieuchwytnych pocisków Rosjan
W nocy z 15 na 16 maja ukraińska armia odparła atak rosyjskich pocisków hipersonicznych Ch-47M2 Kindżał. W kierunku Kijowa wystrzelono też 3M54-1 Kalibr i Iskander-K. Starannie przygotowana akcja okazała się doskonałym testem dla systemu Patriot, który zadziałał i obalił mit broni mogącej przesądzić o zwycięstwie Rosji.
Dokładnie sześć pocisków Ch-47M2 Kindżał, dziewięć pocisków 3M54-1 Kalibr, trzy Iskandery-K i sześć dronów z rodziny Shahed. To broń, którą armia Putina próbowała zaatakować Kijów. Wszystkie z osiemnastu pocisków – jak twierdzi ukraiński minister obrony Ołeksij Reznikov, zostały przechwycone.
Nie brak jednak sprzecznych doniesień pochodzących z rosyjskiej strony. Zgodnie z ich narracją, system obrony powietrznej (OPL) Patriot zniszczono celnym trafieniem pocisku Kindżał. Źródła USA informują z kolei, że sprzęt został uszkodzony, ale nie całkowicie zniszczony. Wyjaśniamy sposób działania rzeczonego OPL i omawiamy, z jak groźną bronią musiał zmierzyć się Patriot w Ukrainie.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Patriot jest ważnym celem na liście Rosjan
Reznikow już od kilku dni zwraca uwagę na narzucaną przez Rosjan propagandę, jakoby "ich broń była najlepsza na świecie i jedyna w swoim rodzaju" – czytamy na profilu polityka na Twitterze. Stoi ona w opozycji do tego, z jaką skutecznością radzi sobie zachodni sprzęt pełniący służbę w Ukrainie w trakcie trwającego konfliktu. Dziennik CNN zauważa, że armia Putina w walce o zniszczenie groźnych dla Federacji Rosyjskich broni "wychwyciła sygnały emitowane przez Patriota", w efekcie czego próbowano przeprowadzić atak na system przy użyciu pocisku Ch-47M2 Kindżał.
Pierwsze próby ataku na broniący Kijowa system OPL miały miejsce na początku maja 2023 r. Już wtedy można było zauważyć, że Patriot stanowi dla Rosjan ważny cel. Wynika to przede wszystkim z tego, że ta nowoczesna "tarcza antyrakietowa" w końcu pozwala bronić się Ukrainie przed największym zagrożeniem z powietrza, a więc Iskanderami, czy wspomnianymi wcześniej Kindżałami.
Patrioty w Ukrainie pozwalają bronić się przed najcięższą bronią
Dziś można już mówić nie o pojedynczym dywizjonie Patriotów, a dwóch będących w służbie armii ukraińskiej systemach OPL. Drugi dywizjon rozpoczął swoją pracę na froncie 28 kwietnia, kiedy to dowódca Sił Powietrznych Ukrainy Mykoła Ołeszczuk poinformował o uruchomieniu kolejnego Patriota.
Historia tego ważnego dla obrony przeciwlotniczej systemu sięga już lat 60. ubiegłego wieku, kiedy w ramach programu FABMDS (Field Army Ballistic Missile Defense System) rozpoczęto badania nad rozwiązaniem, które byłoby w stanie zastąpić wykorzystywany wcześniej MIM-23 Hawk.
Prace nad Patriotami opóźniono aż do 1976 r., co było efektem pojawienia się nowych wymagań w technologii zbrojeniowej. Właśnie w maju tego roku system oficjalnie przyjął do dziś stosowaną nazwę (wcześniej był to XMIM-104A), a pierwsze jednostki trafiły do armii w 1984 r. Zgodnie z planem, nowe rozwiązanie zastąpiło system OPL średniego zasięgu MIM-23 Hawk.
W kontekście tego, jak dziś pracuje system Patriot, należy zaznaczyć, że na skuteczną obronę przeciwpowietrzną składa się nie tylko sama wyrzutnia M-901 z czterema pociskami, ale przede wszystkim radar matrycowo-fazowany AN/MPQ-53 i komputer. Pierwszy z tych elementów jest naturalnie "wykonawcą" wszelkich przechwyceń wrogich celów, a największą rolę w skuteczności obrony przeciwlotniczej pełni rozbudowany komputer połączony z radarem.
Pierwsze skrzypce w Patriocie gra radar produkowany przez amerykańskie przedsiębiorstwo Raytheon, który pracuje na falach o długości 3,5 do 7,5 cm i częstotliwości 4 - 8 GHz. Pozwala jednocześnie śledzić do 125 obiektów (naprowadzać na 9 obiektów) i wykrywa cele w powietrzu w zasięgu do 100 km. Kiedy w przestrzeni powietrznej wykryje obiekt stanowiący zagrożenie, przekazuje sygnał mikrofalowy do stacji dowodzenia, gdzie automatycznie lub manualnie (przez operatora) zostanie podjęte naprowadzanie pocisku z wyrzutni i wystrzał. W kolejnym etapie autopilot prowadzi rakietę na zaprogramowaną trajektorię, a następnie radar przechwytuje pocisk i śledzi jego cel. Ciągłego wsparcia udziela wówczas komputer porównujący położenie obu pocisków (z Patriota oraz wrogiego).
Poruszająca się z prędkością nawet 5 Ma (ponad 6 tys. km/h) rakieta z Patriota dosięgnie właściwie każdy manewrujący pocisk w powietrzu. Stale przekazywane komputerowi w stacji kontroli informacje dotyczące lotu celu sprawiają, że "tarcza antyrakietowa" z Ameryki jest odpowiedzią na broń najnowszej generacji, którą wykorzystują Rosjanie.
Jaka broń Rosjan stanowi dziś największe zagrożenie?
Cele, przed którymi trudno się bronić stanowi przede wszystkim broń hipersoniczna. To właśnie tego typu pociskiem jest rosyjski Ch-47M2 Kindżał, który ostatecznie okazał się łatwym celem dla amerykańskiego Patriota.
Do dziś specyfikacja Kindżała nie jest w pełni znana. Brak dowodów, które sugerowałyby, że Rosjanie postanowili stworzyć Ch-47M2 od podstaw, czy też zdecydowali się zmodyfikować istniejące już rozwiązanie. Parametry nie zostały oficjalnie potwierdzone, zatem trudno mówić w jej przypadku o charakterystyce ze 100-procentową pewnością.
Zasięg tej broni może wynosić nawet 2000 km i zawiera się w nim zasięg rakiety w połączeniu z nosicielem, czyli samolotem, który przenosi pocisk. Jak wcześniej wyjaśniał Adam Gaafar, rzekoma prędkość maksymalna Kindżałów, która wynosi 10 Ma (ponad 12 tys. km/h) sprawia, że podróż pojedynczego pocisku z obwodu kaliningradzkiego do Warszawy trwałaby mniej niż 2 minuty. Dodatkowo te rosyjskie konstrukcje zawierające ok. 480 km ładunku wybuchowego w głowicy bojowej mogą wykonywać manewry wymijające na każdym etapie lotów. Z jednej strony stanowi to zaletę, z drugiej natomiast wadę, bo wiąże się z wytracaniem prędkości w locie.
Wystrzelenie rakiety z systemu Patriot
Ukraińcy bronią się też przed pociskami Iskander i Kalibr
W rosyjskiej próbie ataku w nocy z 15 na 16 maja wykorzystano nie tylko najtrudniejsze do przechwycenia Kindżały, ale też 3M54-1 Kalibr i Iskander-K. W starciu z systemem Patriot nie pomógł symultaniczny charakter uderzenia i wykorzystanie zwiadowczych dronów Orłan, których zadaniem było wcześniejsze rozpoznanie trasy dla wspomnianych pocisków.
Ochrona przeciwlotnicza Ukrainy poradziła sobie z bronią, której bynajmniej nie można lekceważyć w świetle ich możliwości na tle Kindżałów. Iskander-K, których Rosja wystrzeliła trzy egzemplarze to potężna broń produkowana na potrzeby Sił Zbrojnych Federacji Rosyjskiej wyposażona w pociski manewrujące 9M729 i 9M728. USA twierdzi, że ich zasięg przekracza 500 km i łamie postanowienia Traktatu INF, czego miał dowodzić przeprowadzony w 2014 r. test lotu w o długości 2500 km.
Rakiety systemu Iskander o długości ok. 7,3 m to broń o teoretycznie ograniczonym przez wspomniany Traktat INF zasięgu. Mogą poruszać się z prędkością ok. 7,5 tys. km/h (ok. 6,2 Ma) i w zależności od przenoszonego ładunku, ich masa startowa wynosi od 3 800 kg do 4 020 kg. Masa głowicy konwencjonalnej wynosi z kolei w ich przypadku od 480 kg do 720 kg, a w arsenale Rosji znajdują się też głowice z ładunkami termojądrowymi.
W kontekście pocisków 3M54-1 Kalibr, które również zostały wykorzystane do ostatniego ataku na terytorium Ukrainy, ze wszystkich trzech rakiet są one najmniejsze. Konwencjonalna lub jądrowa głowica może zawierać ok. 450 kg materiału wybuchowego i w połączeniu z silnikiem turboodrzutowym pozwala rozpędzić całą konstrukcję do prędkości naddźwiękowej ok. 2500 km/h (2 Ma). Wojsko rosyjskie używa tej broni do ataków na ukraińskie cele lądowe, jednak w połączeniu z Kindżałami mogły one stanowić broń, która miała na celu utrudnienie pracy systemowi Patriot. Wskazywać na to może ilość zestrzelonych przez obrońców pocisków, bo aż dziewięć egzemplarzy. Amerykański system OPL zdał natomiast ten test doskonale i zneutralizował największe zagrożenie z powietrza, jakie dziś jest w stanie wysłać Rosja.
Norbert Garbarek, dziennikarz Wirtualnej Polski