F‑16 dla Ukrainy. To ważna pomoc, ale może nie przynieść przełomu

Ukraina od początku rosyjskiej agresji zabiega na Zachodzie o przekazanie samolotów wielozadaniowych. Polityczny opór wobec tej decyzji został przełamany, ukraińscy piloci szkolą się na zachodnim sprzęcie, a pierwsze F-16 mają trafić do Ukrainy jeszcze tej jesieni. Nadzieje, jakie wiążą się z tym sprzętem, mogą jednak okazać się zbyt wygórowane.

Pilot w kabinie F-16
Pilot w kabinie F-16
Źródło zdjęć: © Archives.gov, Domena publiczna | SSGT Ken Bergmann, USAF
Łukasz Michalik

Wojna w Ukrainie przebiega w cieniu licznych mitów, tworzonych zarówno przez ukraińską propagandę, jak i media. W rezultacie znaczenie informacji o przekazaniu Ukrainie niektórych rodzajów broni bywa wyolbrzymiane niewspółmiernie do ich faktycznej roli.

Dobrym przykładem jest tu początek wojny, gdy można było odnieść wrażenie, że rosyjską armię powstrzymuje lekka piechota z Javelinami (główny ciężar walk ponosiły wojska pancerne, zmechanizowane i artyleria), a dron Bayraktar TB2 to świetny sprzęt do atakowania celów naziemnych.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Podobną narracją obrosły w późniejszym czasie wyrzutnie rakiet HIMARS, których znaczenie okazało się bardzo duże (upośledziły rosyjską logistykę i zmusiły Rosjan do odsunięcia magazynów od linii frontu), ale nie doprowadziły do przełomu w wojnie.

Równie wielkie nadzieje wiązano z zachodnimi czołgami, których użyciu – i nieuniknionym stratom – towarzyszyło początkowo niedowierzanie, że trafione płoną jak wszystkie inne.

Pilot w kabinie F-16
Pilot w kabinie F-16© Picryl.com

Obecnie podobna rola przypadła zachodnim samolotom wielozadaniowym, a w praktyce jednemu modelowi, bo jasne deklaracje w kwestii przekazania dotyczą na razie tylko F-16.

Samoloty na wagę złota

73 F-16, których przekazanie zadeklarowały Dania, Holandia i Norwegia (przekazania samolotów za 2-3 lata nie wyklucz także Belgia), to dla Ukrainy ogromna pomoc. Jej znaczenie jest tym większe, że obecnie – według cywilnych analityków, jak Jarosław Wolski – lotnictwo Ukrainy ma do dyspozycji od kilkunastu do maksymalnie dwudziestu kilku zdolnych do lotu maszyn.

Choć Rosjanom nie udało się go zniszczyć, co jest imponującym sukcesem Ukrainy, możliwości działania są bardzo ograniczone. Na tym większe uznanie zasługują spektakularne sukcesy, jak niedawny, wymagający koordynacji działania co najmniej kilku maszyn, opisany szerzej przez dziennikarz Wirtualnej Polski, Przemysława Juraszka atak na Krym, gdzie wykorzystano pociski Storm Shadow, ale także cele pozorne, prawdopodobnie przekazane przez USA ADM-160 MALD.

Samolotów jest jednak zbyt mało, aby zapewnić walczącym na ziemi oddziałów wsparcie o skali, która decydowałaby o losie wojny. Dlatego dodatkowe maszyny są dla Ukrainy na wagę złota.

Część większego systemu

Poszczególne typy uzbrojenia nie działają jednak w próżni. Internet pełen jest porównań sprzętu, bazujących na zestawieniu danych technicznych, co może prowadzić do błędnych wniosków. Samoloty takie jak F-16 są częścią większej układanki, tworzonej przez logistykę, system szkolenia, rozpoznanie czy w końcu doktrynę użycia danej broni.

F-16 przekazane Ukrainie będą z tego systemu wyrwane – nie będą mogły liczyć na automatyczną wymianę danych z maszynami innych typów, które w krajach NATO zapewnia szyfrowany protokół Link 16.

Nie będzie też wsparcia latających cystern czy bezpośredniego przekazywania danych z natowskich AWACS-ów (samoloty wczesnego rozpoznania), ograniczone będzie także zaplecze na ziemi, pozwalające na szybkie odtwarzanie zdolności bojowych.

Dlatego jedną z kluczowych kwestii dla efektywnego użycia przez Ukrainę zachodnich samolotów stało się nie tylko wyszkolenie pilotów, ale – co nie mniej ważne – mechaników. A gdy ci już będą – zapewnienie dostaw materiałów eksploatacyjnych i części zamiennych.

Natowska doktryna nie przewiduje użycia F-16 w warunkach takich, jak w Ukrainie, więc sposób ich skutecznego użycia trzeba będzie dopiero wypracować.

Wyszkolenie pilotów

Otwartą kwestią pozostaje wyszkolenie pilotów. Nie chodzi tu o samą umiejętność pilotażu, bo tego można nauczyć stosunkowo szybko, ale o elementy, których opanowanie zajmuje długie miesiące i wymaga spędzenia w powietrzu wielu godzin.

Chodzi m.in. o działanie w formacji, taktykę, czy kluczowe dla skutecznego działania przygotowanie dowódców. To właśnie współdziałanie w powietrzu kilku samolotów stanowi o ich realnej sile bardziej, niż zasięg radaru czy pocisków powietrze-powietrze.

Rosyjska przewaga

Te parametry wcale nie będą po stronie zachodnich maszyn – bo i radar, i pociski R-37 przenoszone przez rosyjskie MiG-i 31 górują zasięgiem nad radarem F-16AM/BM i pociskami AIM-120 AMRAAM.

Mimo tego obecność takich systemów, jak S-400, nie może być lekceważona i może zmusić ukraińskie samoloty do działania na niskim pułapie, co w przypadku walk powietrznych dodatkowo ograniczy ich możliwości.

Latająca platforma dla zachodniego uzbrojenia

W żaden sposób nie zmienia to faktu, że F-16 będą dla Ukrainy ogromnym, trudnym do przecenienia wsparciem. Pozwolą nawiązać walkę z rosyjskimi samolotami, dając ukraińskim pilotom możliwość korzystania z bardzo skutecznych pocisków AIM-120 AMRAAM.

Jednocześnie F-16 to – niezależnie od zalet samej maszyny - latająca platforma nie tylko dla bardzo szerokiego wachlarza uzbrojenia, ale także dla systemów WRE, rozpoznawczych czy celowniczych.

Nie będzie przesadą stwierdzenie, że pod te samoloty można podwiesić większość wyposażenia lotniczego, jakie przez ostatnie dziesięciolecia opracowano i rozwijano na Zachodzie.

O ile w krajach NATO nie zabraknie woli politycznej, samoloty F-16 pozwolą na wszechstronne wsparcie Ukrainy, które nie sprowadzi się tylko do dostarczenia kolejnego typu pocisków – jak choćby różne warianty JASSM – ale zapewni ukraińskiemu lotnictwu zupełnie nowe zdolności i pozwoli na skuteczną walkę z Rosjanami.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie