Zlikwidować telefonię komórkową

Zlikwidować telefonię komórkową

Zlikwidować telefonię komórkową
Źródło zdjęć: © WP.PL
11.01.2008 18:25, aktualizacja: 14.01.2008 15:17

W minionym tygodniu Teleexpress podał taką informację. Przypomniał sytuację sprzed trzech miesięcy, kiedy to mieszkańcy jednego z lubelskich osiedli (konkretnie na Porębie) protestowali przeciwko budowie masztu przekaźnikowego Ery. Uważali, że będzie szkodzić ich zdrowiu. Policja chcąc umożliwić wjazd firmie, która miała maszt stawiać siłą usunęła mieszkańców z drogi dojazdowej do budowy.

Awantura zrobiła się na całą Polskę, telewizje podawały ta informację w głównych wydaniach wiadomości, tak naprawdę dyskusja przestała dotyczyć masztu, a zaczęła tego, gdzie są granice użycia siły przez policję. Ostatecznie prezydent Lublina budowę feralnego masztu wstrzymał.

O wszystkim by zapomniano (za wyjątkiem mieszkańców osiedla Poręba), gdyby nie rzeczony Teleexpress. Otóż ostatnie zdanie wypowiedziane przez Macieja Orłosia przy okazji tej informacji brzmiało mniej więcej tak - teraz nad rozwiązaniem zastanawia się Ratusz (być może nie jest to cytat dosłowny, ale sens został przekazany). Nie wyjaśniono, czy chodzi o to, że Ratusz zastanawia się nad rozwiązaniem problemu, czy nad ... No właśnie nad czym.

Co najmniej trzech operatorów (Era, Orange i Plus) pokrywa swoją siecią telefonii komórkowej niemal 10. proc. kraju. Wystarczy przejechać się słynną „gierkówką” żeby zobaczyć, że maszt masztem drugi maszt pogania. I tak jest wszędzie. W dużych miastach może tego nie widać, bo wiele stacji przekaźnikowych zainstalowano na dachach budynków, ale to nie oznacza, że jest ich mniej. Jakoś nie słychać, żeby ktoś z tego powodu zmarł, albo cierpiał na nieuleczalną chorobę.

Najgłośniejsze śmierci w 200. r. wywołane przez telefon komórkowy z masztami nie miały wiele wspólnego. Pewien amerykański student odebrał telefon, gdy prowadził samochód. Ale ten mu wypadł z ręki. Gdy po niego sięgał nie zauważył zakrętu. Student zderzenia z drzewem nie przeżył. Sprawę nagłośniono kiedy ojciec rozpoczął walkę o wprowadzenie zakazu rozmów przez komórkę za kierownicą. Innym pechowcem był Chińczyk. Wadliwa bateria eksplodowała mu w telefonie w kieszeni. W efekcie złamała mu żebro, które przebiło płuco. Zmarł w wyniku krwotoku wewnętrznego. Co mają do tego maszty?

Ciekawe ilu z protestujących na co dzień używa telefonu komórkowego. Także w domu. I do kogo mieliby pretensje, gdyby nie mieli zasięgu. Przecież nie do siebie. Na pewno do operatora, który każe płacić sobie słono za rachunki, ale zasięgu nie zapewnia. Koło się zamyka. Trochę jak w Neapolu, gdzie mieszkańcy protestują przeciwko temu, że miasto jest strasznie zaśmiecone, ale na budowę spalarni się nie zgadzają.

Może zamiast protestować przeciwko budowie jednego masztu rozpocząć walkę o likwidację wszystkich. Jest maszt, jest problem, nie ma masztu, nie ma problemu. Po co komu takie paskudztwo, jak telefon komórkowy. Tylko kradnie czas na rozmowy, trzeba wydawać na niego pieniądze, a jeszcze można w głowę dostać jak napadną i chcą ukraść. Nie ma telefonów to nie ma i masztów. I po problemie. Powrócimy do sytuacji sprzed dekady. Skoro kiedyś można było żyć bez komórki, to czemu teraz nie. I jeszcze ludzie by więcej czasu na spotkania mieli (bo przecież nie każdy ma telefon stacjonarny, a pogadać czasem trzeba). Może zamiast jak cały świat rozwijać się, my będziemy się zwijać. A co, będziemy oryginalni. A jak już się raz na zawsze rozwiąże problem masztów to zawsze można znaleźć inny powód do protestowania. Amen

Marcin Kwaśniak

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)