Kolejna "Duma Putina" wrakiem. Skasował ją dron warty grosze
Czołgi T-90M stają się coraz mniej liczne i mimo bycia najnowszą maszyną w rosyjskiej armii, to padają ofiarą dronów, które w stosunku do ich ceny kosztują grosze. Wyjaśniamy, jak to możliwe.
19.08.2024 | aktual.: 20.08.2024 15:49
Rosjanie utracili już przynajmniej ponad setkę czołgów T-90M, z czego roczna produkcja w 2022 roku była szacowana na około 40 sztuk, a w 2023 roku ta liczba mogła wzrosnąć do 60-70 egzemplarzy wedle analityków z IISS. Warto jednak zaznaczyć, że te modele w wojennej produkcji są zubożone w stosunku do przedwojennej i nie dysponują np. tak dobrym celownikiem termowizyjnym.
Co więcej, czołgi T-90M powstają przez głęboką przebudowę starszych T-90A bądź T-72B, a tych w zadowalającym stanie w rosyjskich składach jest coraz mniej. Tylko dzięki temu Rosjanie są w stanie utrzymywać wysoki, aczkolwiek niepozwalający pokryć ponoszonych strat wolumen dostaw co stanie się niemożliwe w ciągu roku lub maksymalnie dwóch.
Na poniższym nagraniu widać zniszczenie jednego czołgu T-90M oraz ucieczkę drugiego. Atak został dokonany dronem FPV, który wraz z pociskiem kosztuje 2-3 tys. dolarów co jest mikroskopijną kwotą w porównaniu do czołgu T-90M wartego wedle szacunków 4,5 mln dolarów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Czołgi T-90M - szczyt ewolucji poradzieckiej myśli technicznej Rosji
Czołg T-90M wprowadzony do służby w 2021 roku miał stać się przełomem w rosyjskich siłach zbrojnych. W rzeczywistości jest jednak głównie modernizacją T-90, które same wywodzą się z rodziny T-72. Cała linia T-90 była w dużej mierze manewrem marketingowym, mającym stworzyć wrażenie nowej jakości w porównaniu do T-72. Te ostatnie zyskały złą sławę podczas I wojny w Zatoce Perskiej, gdy były masowo niszczone przez zachodni sprzęt wojskowy.
Podkreślając swoje zalety względem wcześniejszych modeli, Władimir Putin prezentował T-90M z dumą na targach militarnych. Nowa wersja wyróżnia się dwuwarstwowym pancerzem reaktywnym Relikt, który zapewnia zwiększoną ochronę przed pociskami z podwójną głowicą kumulacyjną i penetratorami kinetycznymi. Niemniej jednak podobnie jak inne pancerze reaktywne, Relikt nie chroni w pełni całego czołgu, co pozostawia pewne obszary narażone na ataki, zwłaszcza ze strony ukraińskich dronów FPV specjalnie celujących w takie miejsca.
Początkowo Rosjanie próbowali temu zaradzić prowizorycznie, używając złomu, ale w 2024 roku pojawiła się zmodernizowana wersja z dodatkowymi wyprofilowanymi stalowymi płytami. Te płyty mają za zadanie wywołać przedwczesną eksplozję głowic kumulacyjnych przenoszonych na dronach. Jest to istotne, ponieważ czołgi T-90M nadal borykają się z poważnym ryzykiem eksplozji w przypadku przebicia pancerza.
Automat ładowania oraz magazyn amunicyjny o pojemności 22 pocisków umieszczone są w kadłubie. Jest on nieodizolowany od załogi (dwóch z trzech żołnierzy na nim siedzi) i każde jego uszkodzenie może wywołać ogromną eksplozję skutkującą widowiskowym urwaniem wieży.
T-90M różni się od starszych modeli także wzmocnionym silnikiem o mocy 1250 KM, nowoczesnym systemem kierowania ogniem Sosna-U z kamerą termowizyjną oraz możliwością wykorzystania najnowszej amunicji przeciwpancernej z wydłużonym penetratorem.
To sprawiło, że powstał czołg o dużej sile ognia, ale słabo chroniony wobec nie tylko nowoczesnych środków przeciwpancernych typu Brimstone, Bonus czy FGM-148 Javelin, ale dronów umożliwiających trafienie w słabe punkty. Przed ostatnimi z różnym skutkiem chronią zagłuszarki, ale w ostatnim czasie Ukraińcy korzystają z niezakłócalnych dronów sterowanych za pomocą rozwijanego światłowodu.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski