Iluzja przewagi technicznej. Szkodliwy mit wojny w Ukrainie
Czy zachodni sprzęt wojskowy faktycznie zapewnia Ukraińcom przewagę nad Rosjanami? Pod względem parametrów technicznych wiele modeli zachodniego uzbrojenia wydaje się górować nad rosyjskimi odpowiednikami. Porównywanie tabelek z danymi to jednak prosta droga do wyciągnięcia błędnych wniosków.
28.04.2024 | aktual.: 28.04.2024 19:28
Kilka dni temu świat obiegła wiadomość o wycofaniu przez Ukraińców z frontu czołgów Abrams. Amerykańskie wozy, przedstawiane niekiedy w mediach jako superbroń, w warunkach ukraińskiej wojny okazały się ponosić straty.
Jak to możliwe, że jeden z najlepszych czołgów świata nie wytrzymuje konfrontacji z Rosjanami? Czy broń, za którą Polska jest gotowa płacić wiele miliardów dolarów, to pancerny szmelc? Nic bardziej mylnego, a odpowiedź na te pytania wskazał m.in. w rozmowie z dziennikarzem Wirtualnej Polski, Mateuszem Tomczakiem, gen. Waldemar Skrzypczak.
Priorytetowy cel Rosjan
Nie ma niezniszczalnych czołgów – są tylko źle trafione. Abrams, kosztem nieco łatwiejszego wyeliminowania czołgu z walki (amunicja zgromadzona w niszy wieży, w miejscu wysoko położonym i narażonym na trafienie) – chroni przede wszystkim życie załogi.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Zgromadzenie amunicji w kadłubie, jak w czołgach rosyjskich czy niektórych zachodnich, zmniejsza nieco ryzyko trafienia w jego magazyn, ale gdy to już nastąpi, rośnie ryzyko śmierci załogi i całkowitego zniszczenia czołgu.
Przekazane Kijowowi zachodnie czołgi zostały dostarczone bez elementu, który w zamawianych współcześnie wozach stał się standardem, czyli systemu obrony aktywnej i powszechnie stosowanych w Ukrainie zagłuszarek.
W rezultacie maszyny te są podatne na ataki dronów czy przeciwpancernych pocisków kierowanych, a ze względu na propagandowy wymiar zniszczenia każdej z nich, stały się dla Rosjan priorytetowym celem.
Mało nowoczesnych czołgów
Nie mniej ważną kwestią jest znikoma liczba nowoczesnych zachodnich czołgów, do których zaliczyć można przede wszystkim czołgi Abrams, Challenger 2 i zaledwie 21 spośród Leopardów 2 (czołgi w wariancie Leopard 2A6).
Pamiętajmy, że Leopard 2A4 to czołg reprezentujący poziom ochrony i poziom techniczny sprzed prawie 40 lat – to maszyna zbudowana w połowie lat 80. Zaledwie kilka lat młodszy jest Stridsvagn 122, czyli szwedzki Leopard 2A5 ze wzmocnionym pancerzem.
Realne znaczenie dla losów wojny ma nie kilkadziesiąt, przekazywanych transzami przez długie miesiące, nowoczesnych czołgów, ale setki starszych czołgów czy bojowych wozów piechoty - przekazanych chociażby w 2022 roku przez Polskę czy Czechy.
Sprzęt wyrwany z ekosystemu
Ten sam los co w przypadku abramsów może stać się udziałem mocno mitologizowanych przez ukraińskie władze F-16. Nowe samoloty bojowe są Ukrainie niezbędne, bo jej lotnictwo zostało niemal całkowicie zniszczone i ich dostarczenie jest jednym z warunków dalszego stawiania skutecznego oporu najeźdźcy.
Przekonanie, że nawet kilkadziesiąt starszych F-16 (bo będą to samoloty w wariancie F-16AM/BM, choć – być może – z wymienionym na nowszy radarem) odmieni los wojny, może być nadmiernym optymizmem.
Zwłaszcza, że możliwości tych maszyn w Ukrainie będą ograniczone ze względu na wyrwanie ich z natowskiego ekosystemu: Ukraina będzie mogła wykorzystać podarowaną broń mniej efektywnie, niż robiłaby to np. Holandia czy Norwegia, dysponujące wsparciem ze strony natowskiego rozpoznania, zaplecza technicznego czy choćby latających cystern.
Prawdopodobnie większe znaczenie od samych samolotów będzie mieć w tym przypadku zintegrowane z nimi i przekazane Ukrainie uzbrojenie.
Przewaga dzięki technice
Czy zatem zachodnia broń i zapewniana przez jej niektóre typy przewaga techniczna nie mają znaczenia? Uczciwa odpowiedź brzmi: to zależy. Wojna w Ukrainie przyniosła kilka przykładów, gdy broń z Zachodu faktycznie wpłynęła na los zmagań.
Za pierwszy z nich można uznać lato 2022, gdy dostarczenie Ukrainie zaledwie kilkunastu wyrzutni HIMARS doprowadziło do długotrwałego porażenia rosyjskiej logistyki i rozbicia łańcucha dostaw. Zmusiło to Rosjan do odsunięcia własnych magazynów o kilkadziesiąt kilometrów dalej od linii walk i spowodowało chaos, który pozwolił Ukrainie na przeprowadzenie błyskotliwej, letniej ofensywy.
Kolejną bronią, a w zasadzie zachodnim sprzętem o ogromnym znaczeniu, jest satelitarny internet Starlink. Niezależnie od wypowiedzi czy osobistych poglądów Elona Muska, jego produkt zapewnił Ukrainie – zwłaszcza w początkowych miesiącach wojny – przewagę informacyjną nad przeciwnikiem.
To właśnie na bazie Starlinka powstał system zarządzania ogniem artylerii i przesyłania informacji o celach wykrytych przez drony. Wobec słabości wojskowej łączności – zarówno po rosyjskiej, jak i ukraińskiej stronie – trudny do zakłócenia, działający na obszarze bez infrastruktury Starlink okazał się niemożliwym do przecenienia atutem. Niestety, obecnie korzystają z niego także Rosjanie.
Bronią o wyjątkowym znaczeniu okazały się także pociski Storm Shadow. Ich użycie – w połączeniu z wykorzystaniem morskich bezzałogowców – doprowadziło do niezwykłej sytuacji, gdy kraj pozbawiony własnej marynarki wojennej i lotnictwa był w stanie skutecznie znieść blokadę morską, wypędzić okręty wojenne wroga z Sewastopola, a z czasem zepchnąć rosyjską Flotę Czarnomorską do baz na wschodnim wybrzeżu akwenu.
Bronią, która nie zapewniła Ukrainie przewagi w wojnie, ale pozwoliła na przetrwanie, są także różnego rodzaju systemy przeciwlotnicze. Od sprzętów o sowieckim rodowodzie, pozwalających na uzupełnienie ukraińskich zapasów, poprzez stare Gepardy, nieźle radzące sobie z bezzałogowcami, po nowe, zachodnie systemy, które pozwoliły Ukrainie na obronę przed rosyjską bronią hipersoniczną.
Choć skutecznej broni przeciwlotniczej jest zbyt mało (a w ostatnich tygodniach: dramatycznie mało), aby jednakowo skutecznie chronić zarówno walczące wojska, jak i główne miasta i ośrodki gospodarcze kraju, to dzięki nim Ukraina jest w stanie chronić swoją infrastrukturę krytyczną, a jednocześnie – m.in. poprzez obronę miast – zapobiegać załamaniu się morale obrońców.
Stara broń też ma znaczenie
Oceniając skuteczność zachodniej broni w Ukrainie należy także zwrócić uwagę na fakt, że w dużej części nie jest to nowoczesna, współczesna broń, jaką w razie wojny walczyłoby NATO. Są oczywiście wyjątki, jak choćby część systemów artyleryjskich – polskie Kraby, niemieckie PzH 2000, francuskie CAESAR-y czy szwedzkie FH77BW Archer. Ich techniczna przewaga nad rosyjskimi systemami jest bezdyskusyjna – zapewniają zasięg ognia o co najmniej kilka kilometrów większy.
Nie zawsze przekłada się to jednak na przewagę w walce: aby wykorzystać większy zasięg ognia, trzeba dysponować skutecznym rozpoznaniem, co w przypadku rosyjskiej przewagi w powietrzu i bardzo efektywnego zagłuszania, utrudniającego działanie dronów, nie zawsze jest możliwe.
Dużą część pomocy stanowi jednak broń po prostu stara, która pod względem rozwiązań technicznych nie góruje nad sprzętem rosyjskim. Czołgi Leopard 1, transportery M113, stare haubice M109 czy pojazdy rozpoznawcze VAB nie zapewniają przewagi technicznej, ale ze względu na swoją ilość i dostępność pozwalają Ukrainie w ogóle na prowadzenie walki.
Wojna to starcie państw, nie czołgów
Dlatego widząc publikowane – także przez stronę ukraińską – tabelki z danymi technicznymi, pokazujące rzekome przewagi jednego sprzętu nad innym, warto pamiętać, że niewiele z nich wynika. Techniczna przewaga ma znaczenie, ale nie należy przeceniać jego wagi.
Jak wielokrotnie podkreśla historyk i popularyzator wiedzy o wojskowości Norbert Bączyk, "wojna to system". Nie walczą osobno poszczególne typy nawet najlepszego uzbrojenia, ale państwa i ich zaplecze przemysłowe. Dlatego osamotniona Ukraina – mimo heroizmu obrońców i wielu efektownych sukcesów – byłaby w starciu z Rosją skazana na porażkę.
Liczące się wsparcie Zachodu to nie incydentalne dostawy batalionu nowych czołgów, ale długotrwała pomoc gospodarcza, rozbudowa własnego przemysłu zbrojeniowego, tworzenie zaplecza remontowego czy budowa wydajnego systemu szkolenia. Dzięki udostępnieniu części tych zasobów Ukrainie, Kijów jest w stanie skutecznie bronić się i zachować suwerenność niezależnie od tego, czy w walce będą brały udział abramsy, leopardy czy tylko stare T-72.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski