Australia: cenzura Internetu coraz bardziej niepewna

Australia: cenzura Internetu coraz bardziej niepewna

Australia: cenzura Internetu coraz bardziej niepewna
02.03.2009 14:59

Australijski rząd, który chce wprowadzić specjalne filtry sieciowe, wciąż traci poparcie opozycji dla swoich planów. Zieloni od dawna sprzeciwiają się cenzurowaniu Internetu, a dziś także bezpartyjny senator Nick Xenophon ogłosił, że będzie głosował przeciwko temu pomysłowi. Jeśli największa frakcja opozycyjna – Partia Liberalna – nie zgodzi się na filtrowanie Sieci, rządzącej obecnie Partii Pracy nie uda się uzyskać większości w senacie.

"Motywy rządu są godne pochwały, jednak realizacja projektu może się okazać nieproduktywna. Myślę, że pieniądze przeznaczone na ten cel można wydać o wiele rozsądniej" –. powiedział Xenophon w wywiadzie udzielonym "Sidney Morning Herald". Zdaniem senatora lepiej byłoby na przykład uczyć rodziców sprawowania kontroli nad własnymi dziećmi podczas korzystania przez nie z Internetu. Poza tym skuteczniejszym sposobem walki z rozpowszechnianiem dziecięcej pornografii jest "rozbijanie przez policję sieci P2P" – podkreślił Xenophon.

Rzecznik laburzystowskiego ministra ds. telekomunikacji Stephena Conroya powiedział w rozmowie ze stacją radiową ABC, że rząd podejmie się sprawdzenia, czy filtry sieciowe da się wprowadzić bez uchwalania stosownej ustawy. Wśród prawników panują sprzeczne opinie co do tego, czy do realizacji tych zamierzeń wystarczą istniejące środki regulacyjne. Conroy przedstawił swoje plany tuż po zwycięskich wyborach swojej partii w grudniu 200. roku. Specjalny system filtrów miałby być wymierzony głównie przeciwko stronom zagranicznym, do zwalczania których australijski rząd nie ma odpowiednich instrumentów prawnych.

Typowaniem domen przeznaczonych do zablokowania miałby się zająć Australijski Urząd ds. Komunikacji i Mediów (ACMA). Według pierwotnych założeń prowadzony przezeń indeks miał obejmować jedynie serwisy rozpowszechniające dziecięcą pornografię. Jednak 4 lutego minister Conroy, odpowiadając na zapytanie parlamentarzystów, poinformował ich, że 50. spośród 1370 stron umieszczonych na czarnej liście zawierało wyłącznie legalne materiały pornograficzne ("R18+" i "X18+").

Tymczasem sześciu dostawców usług internetowych zgodziło się przetestować w praktyce zaproponowany system. Conroy wciąż jednak nie podał daty rozpoczęcia pilotażowych testów. Niemniej eksperci krytykują całe przedsięwzięcie, ponieważ w próbach nie będzie uczestniczyć trzech największych australijskich providerów (Telstra, Optus i iiNet).

Organizacje obywatelskie takie jak Digital Liberty Coalition obawiają się, że politycy będą chcieli stopniowo rozszerzać zakres działania systemu cenzorskiego – choćby w celu eliminowania niewygodnych dla siebie treści o charakterze politycznym. Podobna debata toczy się również w Niemczech. Tamtejsza minister ds. rodziny Ursula von der Leyen chce walczyć z witrynami oferującymi dziecięcą pornografię na dwa fronty. Szefowa resortu domaga się, by z dostawcami Internetu były zawierane specjalne dobrowolne umowy, a także żąda poprawienia ustawy medialnej.

wydanie internetowe www.heise-online.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)