Poradnik: LTE zamiast kablowego internetu
LTE to technologia dostępu do internetu, która przynajmniej w teorii może zaoferować szybkości transmisji sięgające w Polsce nawet do 150 Mb/s. Ale szybkość nie jest jedyną jej zaletą, bo LTE to dostęp mobilny, a zatem możliwy wszędzie tam, gdzie sieć operatora komórkowego działająca w tej technologii ma pokrycie. Czy jednak wystarczy to, by mógł zastąpić domowe łącze?
31.03.2015 | aktual.: 31.03.2015 11:03
Z naszej praktyki wynika, że szybki internet 3G jest w pełni wystarczający do korzystania z mobilnego dostępu na telefonie czy tablecie. LTE oferuje co prawda jeszcze wyższą szybkość, ale w tym przypadku nie jest ona kluczowa. Ważniejsze są cechy, których użytkownicy nie widzą: niższe niż w opóźnienie (10–20 sekund kontra 25–35) i większa pojemność sieci, co przekłada się na jej lepsze parametry w momencie, gdy równocześnie korzysta z niej wielu użytkowników. Wniosek jest więc prosty: jeśli możemy korzystać na tablecie czy telefonie z LTE, róbmy to.
Postanowiliśmy też sprawdzić, czy LTE może być alternatywą dla stacjonarnego dostępu do sieci. Korzyści na pierwszy rzut oka są oczywiste: będzie szybko i kiedy tylko będziemy chcieli wyruszyć na działkę, urlop nad polskim morzem czy w Tatrach, domowy internet zabierzemy ze sobą. Poza tym będziemy mogli korzystać z sieci tam, gdzie nie ma dostępu do infrastruktury kablowej.
Mocne i słabe strony
Przytoczona koncepcja brzmi pięknie, ale – jak wiadomo – nie ma róży bez kolców. Przyjrzyjmy się najważniejszym zagadnieniom związanym z LTE, abyśmy mieli świadomość czego się spodziewać, gdy zdecydujemy się na wybór tej technologii.
Zasięg
Internet kablowy działa tylko tam, gdzie znajduje się końcówka łącza. LTE działa właściwie wszędzie, bo nawet jeśli znajdziemy się poza zasięgiem szybkiego dostępu, to urządzenie odbiorcze przełączy się na "gorszą" technologię 3G czy 2G. Ale jeśli LTE ma konkurować z ofertami takimi jak Neostrada czy dostęp zapewniany przez operatorów kablowych typu UPC czy Vectra, o zamianie na 3G nie może być mowy. Zatem przygodę z LTE zaczynamy od sprawdzenia map zasięgu oferowanych przez operatorów. Cyfrowy Polsat i Plus, historycznie najdłużej działający na rynku LTE, mogą pochwalić się najlepszym zasięgiem, który obejmuje obecnie 66,7 proc. populacji. Play w maju ubiegłego roku chwalił się 30-proc. pokryciem, a Orange w kwietniu mówił o 28,6 proc. populacji. Ale to tylko statystyka. Nawet jeśli mieszka się w pobliżu wielkiej aglomeracji, może okazać się, że znajdujemy się w miejscu, gdzie na mapie widnieje biała plama. Zatem: sprawdzajmy mapy.
Pułapka prędkości
Internet LTE jest tak szybki jak ten w domu, a często szybszy. Oznacza to, że dla użytkownika mniej ograniczające stają się bariery związane z powolnym łączem. Dlatego kiedy otworzymy YouTube’a na komputerze podłączonym do LTE, najpewniej przełączy on jakość przesyłanego strumieniowo filmu na Full HD, a konsola szybko ściągnie kupioną online grę ważącą 25 GB. Podobnie będzie z mega- lub gigabajtami aktualizacji do Windows bądź tabletowych aplikacji. Problem w tym, że w LTE dane są limitowane.
Cechą charakterystyczną łączności LTE, podobnie jak każdego internetu mobilnego, jest ograniczenie ilości przesyłanych informacji. Zatem w domu oferty z pakietem danych wielkości 2, 5 czy nawet 10 GB dla większości użytkowników okażą się zdecydowanie za małe. Ile zatem nam potrzeba? Trudno tutaj o jednoznaczną odpowiedź. Według raportu Global Internet Phenomena Report 1H2014 przygotowanego przez Sandvine średnie zużycie danych w europejskim gospodarstwie domowym wynosi 20,4 GB na miesiąc. Zatem pakiet minimum powinien przynajmniej oscylować właśnie wokół tej wartości.
W razie wątpliwości, można orientacyjnie oszacować swoje potrzeby licząc, że jeśli każdego dnia spędzamy na przeglądaniu sieci 2 godziny, to na samą tę czynność powinniśmy zarezerwować ok. 2-4 GB transferu. Godzina słuchania radia internetowego dziennie to kolejny gigabajt. 30 minut YouTube’a dziennie w jakości 720p to nawet ok. 8 GB miesięcznie. Ratunkiem w opisanej sytuacji będzie dodatkowy pakiet do wykorzystania w godzinach późnonocnych, który ma u wszystkich operatorów wielkość 50 GB. Przy mądrym gospodarowaniu transferem właśnie ten bonus może uratować nasze comiesięczne saldo darmowego transferu. Warto też zwrócić uwagę na specjalne oferty niektórych operatorów: na przykład w Plusie dostęp do stron WWW (poza połączeniami szyfrowanymi) nie jest odliczany od wielkości wykupionej przez nas paczki danych, zaś w Cyfrowym Polsacie w wyższych taryfach dostajemy dodatkowe 3 GB danych na wideo.
Bez sprzętu ani rusz
W domu idealnym rozwiązaniem okazuje się ruter obsługujący kartę SIM LTE. Zaletą jest to, że będzie działał tak samo jak ruter Wi-Fi wykorzystywany do kablowego internetu, a przy okazji będziemy mogli przydzielić domownikom limity transferu danych. Pozwoli to np. ograniczać dzieciom dostęp do serwisów takich jak YouTube. Do takiego rutera możemy także podłączyć zewnętrzną antenę i poprawić parametry transmisji, kiedy np. znajdujemy się na granicy zasięgu sieci LTE.
Innym rozwiązaniem zapewniającym podobną funkcjonalność jest ruter z interfejsem USB, do którego włożymy modem LTE/ HSPA+. W momencie, kiedy wyjeżdżamy np. na weekend na działkę, wystarczy, że wyjmiemy modem i zabierzemy LTE ze sobą.
Z kolei każdy, kto więcej czasu spędza w drodze, powinien pomyśleć o MiFi, czyli mobilnym punkcie Wi-Fi. Jest to kieszonkowy ruter, który na wbudowanej baterii powinien działać przez ok. 5–6 godzin. Również do niego możemy podłączyć zewnętrzną antenę, ale pamiętajmy, że to tylko bezprzewodowy punkt dostępu, więc o połączeniu kablowym trzeba zapomnieć. Poza tym szkoda takiego urządzenia jako ruter do domu, bo będzie musiało non stop działać na zasilaniu zewnętrznym, co pewnie skróci czas życia baterii. Z drugiej strony urządzenie jest bardzo małe i świetnie nadaje się do przenoszenia, gdziekolwiek się chce, nie tylko LTE, ale też prywatnej sieci Wi-Fi.
Polecamy w wydaniu internetowym chip.pl: Wyciekły zrzuty ekranowe Windows 10 dla telefonów