W internecie rozpoczęło się polowanie na ludzi. Każdy może być na celowniku

W internecie rozpoczęło się polowanie na ludzi. Każdy może być na celowniku

W internecie rozpoczęło się polowanie na ludzi. Każdy może być na celowniku
Źródło zdjęć: © Thinkstockphotos
23.04.2013 13:13, aktualizacja: 23.04.2013 14:06

Coś, co raz trafi do sieci, już nigdy z niej nie zniknie. O tym powinien pamiętać każdy. Społeczność internautów ma ogromną siłę. Bardzo często coś, czego zrobienie nam wydaje się nierealne, dla internautów jest bułką z masłem. Znane są przypadki, w których użytkownicy internetu na podstawie kiepskiej jakości zdjęć czy materiałów wideo szybko identyfikują przestępców i piratów drogowych. Internetowe śledztwa rodem z CSI czasem przynoszą niesamowity efekt. Po zamachach w Bostonie internauci po raz kolejny mieli duże pole do popisu. Ale czy na pewno wszystko poszło po ich myśli?

Po zamachu w Bostonie w mediach wybuchła prawdziwa burza. Serwisy informacyjne pełne były rozmaitych doniesień na temat terrorystów. Do internetu trafiały zdjęcia i nagrania z kamer ulicznego monitoringu. W serwisach Reddit i 4chan toczyła się żywa dyskusja na temat zamachu, przypominająca iście obywatelską obławę. Dzielono się spostrzeżeniami, komentowano najnowsze doniesienia, a przede wszystkim wnikliwej analizie poddawano zdjęcia i filmy przedstawiające miejsce zamachu tuż przed wybuchem. Nie wszystkie wnioski, które wyciągali internauci były słuszne. W wielu przypadkach zaszkodziły przypadkowym osobom i ich rodzinom.

Polowania internautów uderzają w niewinne ofiary

Podczas strzelaniny w instytucie MIT, internautom nasłuchującym komunikaty radiowe policjantów wydawało się, że usłyszeli nazwisko studenta zaginionego w marcu 201. roku. Błędna informacja była fatalna w skutkach. Internet zalała fala obraźliwych komentarzy szkalujących zaginionego studenta i jego rodzinę, która w efekcie została zmuszona usunąć profil w popularnym serwisie społecznościowym, który miał pomóc w odszukaniu zaginionego studenta. Choć internauci przyznali się do błędu i przeprosili, ofiary tej pomyłki z pewnością przeżyły horror.

Nie tylko internauci popełnili błąd. Jedna z największych amerykańskich gazet również powinna uderzyć się w pierś. Po zamachu zamieściła na okładce numeru zdjęcie 17-latka rozmawiającego z kolegą. Chłopak posiadał czarny plecak, przypominający ten, w którym terroryści ukryli bomby. Obok dodano informację, że policja poszukuje dwóch mężczyzn ze zdjęcia. Mężczyźni oczywiście byli niewinni. Zdjęcie z przypadkowymi osobami posłużyło dziennikarzom do zobrazowania komunikatu udostępnionego przez policję. Nastolatkowie padli ofiarą nagonki, która dzięki internetowi jeszcze bardziej przybrała na sile. Choć media wystosowały sprostowanie, internauci szybko zidentyfikowali 17-letniego Saudyjczyka Salaha Barhouna, który teraz boi się wychodzić z domu.

Coraz bardziej popularne zjawisko

W Stanach Zjednoczonych obywatelskie obławy są bardzo popularne. Służby posiadają konta w serwisach społecznościowych i za ich pomocą kontaktują się z obywatelami, a czasem nawet zwracają się do nich z prośbą o pomoc. Dziennikarstwo obywatelskie oraz internetowe obławy nie są w żaden sposób uregulowane prawnie. Często działania podejmowane przez internautów są bardzo przydatne policji, jednak czasem bywają one szkodliwe.

Pozytywne strony

Znakomitym przykładem, w których obywatelska obława okazała się pożyteczna była brutalna napaść w Nowym Jorku. Policja przez wiele tygodni nie mogła zidentyfikować zamaskowanego przestępcy, uchwyconego przez kamery monitoringu. Internauci w zaledwie godzinę wskazali podejrzanego, którego zdradziła bluza. W Polsce w podobny sposób udaje się zidentyfikować pseudokibiców oraz piratów drogowych, a także sprawców kolizji, którzy uciekli z miejsca zdarzenia.

Źródło: Dziennik Internautów, SW, WP.PL

sw/jg/sw

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (77)