Szef Google'a: istnieją także osobiste powody do wyjścia z Chin

Szef Google'a: istnieją także osobiste powody do wyjścia z Chin

Szef Google'a: istnieją także osobiste powody do wyjścia z Chin
Źródło zdjęć: © AFP
26.03.2010 13:13, aktualizacja: 26.03.2010 13:38

Za postępującym krok po kroku wyjściem Google'a z Chin kryją się także osobiste powody. Współzałożyciel firmy Siergiej Brin, który w 1979 roku w wieku sześciu lat przeprowadził się ze Związku Radzieckiego do Stanów Zjednoczonych, twierdzi, że chińska ludowa demokracja bardzo przypomina mu reżim, który panował w jego dawnej ojczyźnie.

Wprawdzie Chiny poczyniły wielkie postępy, np. w zwalczaniu ubóstwa, co Brin przyznaje w wywiadzie dla "The Wall Street Journal", "ale mimo to w ich zachowaniu widać te same cechy charakterystyczne dla totalitaryzmu, zwłaszcza w kwestii cenzury i inwigilacji ludzi myślących inaczej niż władze".

Obraz
© (fot. AFP)

Kompromisy, na które wyszukiwarkowy gigant było skazany w Chinach, ostatecznie okazały się za duże –. powiedział Brin w wywiadzie opublikowanym po południu w środę. Po igrzyskach olimpijskich w Pekinie w 2008 roku sytuacja uległa pogorszeniu. Kroplą, która przepełniła czarę, były ataki hakerskie, powiedział Brin. W wyniku tych ataków w minionym roku wykradzione zostały nie tylko tajemnice firmowe. Napastnicy próbowali także włamać się do kont e-mailowych chińskich dysydentów. Według śledczych istnieje powiązanie między włamywaczami a chińskim rządem.

Na początku roku koncern z Mountain View ogłosił, że zamierza zakończyć stosowanie narzucanej przez państwo cenzury w chińskiej wyszukiwarce, co równa się rezygnacji z działalności w Państwie Środka. W minionych tygodniach chiński rząd wielokrotnie dawał do zrozumienia, że nie będzie tolerował takiego zachowania ze strony Google'a. Ostatecznie w poniedziałek wyszukiwarkowy gigant zaczął przekierowywać zapytania z Chin do niecenzurowanej wersji wyszukiwarki w Hongkongu. Choć internauci już donoszą o ograniczeniach. Można wprawdzie zobaczyć wyniki wyszukiwania prowadzące do niewygodnych politycznie stron, ale same witryny są zablokowane.

Tym niemniej współzałożyciel Google'a uważa, że działanie jego firmy można uznać za sukces, albowiem daje ono sygnał krajom, które chciałyby ograniczać dostęp do Sieci. Brin wymienił tu Australię. W tym kraju "niewłaściwe treści" mają być odfiltrowywane ze względu na ochronę nieletnich.

wydanie internetowe www.heise-online.pl

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (1)