Pancerne bestie z USA już za parę dni w Ukrainie. Rosjan czeka marny los
Rosyjscy czołgiści już za parę dni mogą się poczuć jak Irakijczycy podczas operacji "Pustynna Burza", ponieważ do Ukrainy wreszcie dotrą obiecane czołgi M1A1 Abrams. Te będą podobnie jak Leopardy 2 znaczącym wzmocnieniem dla Ukraińców. Przedstawiamy osiągi tych maszyn.
Jak podaje portal The Hill, prezydent Joe Biden ogłosił podczas spotkania z prezydentem Ukrainy Wołodymyrem Zełenskim, że czołgi M1A1 Abrams trafią do Ukrainy już za parę dni. Jest to jak najbardziej możliwe, skoro czołgi już były w Niemczech, o czym pisała Karolina Modzelewska.
Do Ukrainy ma trafić 31 czołgów M1A1 Abrams, które istotnie zwiększą liczbę nowoczesnych czołgów Zachodu w rękach Ukraińców. Ci ostatecznie mają otrzymać 88 czołgów Leopard 2 w różnych wersjach:
- kilka wariantów Leopard 2A4,
- produkowaną wyłącznie dla Szwedów specyficzną odmianę Leoparda 2A5,
- najnowsze Leopardach 2A6,
- oraz przynajmniej 14 czołgami Challenger 2 (chociaż pojawiły się zapowiedzi dwukrotności tej liczby).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Odpowiedzią, dlaczego dostawa się tak wydłuża w stosunku do Leopardów 2 czy Challengerów 2 jest kwestia wkładów pancerza specjalnego ze zubożonego uranu. Tych Amerykanie jak dotąd nie dostarczyli żadnemu klientowi zagranicznemu i Ukraina nie jest tutaj wyjątkiem.
Z tego względu czołgi M1A1 musiały zostać przebudowane poprzez wymianę tych wkładów na eksportowy wariant oparty na wolframie, co zajmuje parę tygodni na czołg. Sam eksportowy pancerz jak pisał Łukasz Michalik, wcale nie musi być regresem, ponieważ jego najnowsza wersja może być wytrzymalsza od wkładów ze zubożonego uranu z lat. 90. XX wieku.
Czołgi M1A1 Abrams dla Ukrainy to przełom lat 80. i 90. XX wieku
Ukraińcy otrzymają czołgi, które uczestniczyły w "Pustynnej Burzy" być może po modyfikacjach w postaci wariantów M1A1 SA lub M1A1 FEP podobnie jak miało to miejsce w przypadku bojowych wozów piechoty (bwp) M2A2 Bradley ODS.
W każdym przypadku mamy do czynienia z potężnym czołgiem o masie około 60 ton zasilanym przez wielopaliwową turbinę gazową Honeywell AGT-1500 o mocy 1500 KM oraz armatą M256 kal 120 mm o długości 44 kalibrów będącą w zasadzie licencjonowaną wersją działa z Leopardów 2. Warto zaznaczyć, że wraz z czołgami Amerykanie mają dostarczyć Ukrainie pociski ze zubożonego uranu, przez co nawet Rosjanie w T-90M i T-80BWM nie będą mogli się czuć bezpiecznie.
Czołgi M1A1 Abrams dysponują też termowizją, ale ta odstaje np. od tego co znajdziemy w Leopardach 2A6 czy szwedzkich Strv 122, ale w wersji SA (Situational Awareness) dodano system zarządzania polem walki FBCB2 (Force XXI Battle Command Brigade & Below) ułatwiający orientację załogi na polu walki, gdzie np. można oznaczać na cyfrowej mapie pozycje maszyn sojuszniczych bądź przeciwnika.
Czy czołgi M1A1 Abram zrobią różnice?
Nawet stare wersje czołgów M1A1 Abrams przewyższają w zasadzie wszystko, co Rosjanie mogą na nie zrzucić, ale sporo będzie zależało od wyszkolenia załóg i terenu walk. Pamiętajmy, że na początku kontrofensywy miały miejsce straty nawet potężnych Leopardów 2A6.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski