Wyjątkowa broń dla Ukrainy. Niemcy dostały zamówienie na 100 PzH 2000

Niemiecki PzH 2000 na ćwiczeniach poligonowych.
Niemiecki PzH 2000 na ćwiczeniach poligonowych.
Źródło zdjęć: © GETTY | Bloomberg
Przemysław Juraszek

27.07.2022 19:41, aktual.: 27.07.2022 20:45

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

"Der Spiegel", powołując się na źródła w niemieckim przedsiębiorstwie branży przemysłu zbrojeniowego Krauss-Maffei Wegmann (KMW), poinformował, że Ukraina zdecydowała się zamówić 100 armatohaubic PzH 2000 za 1,7 mld euro. Wyjaśniamy możliwości tego wyjątkowego systemu.

Byłby to największy z dotychczasowych ukraińskich kontraktów na lufowe systemy artyleryjskie zachodniej produkcji. Wcześniej mieliśmy już kontrakt na 60 armatohaubic AHS Krab z Polski oraz na osiem sztuk Zuzana 2 ze Słowacji.

Historia Panzerhaubitze 2000

Panzerhaubitze 2000 (PzH 2000), tak samo jak i czołgi Leopard 2, jest wspólnym dziełem koncernów Krauss-Maffei Wegmann i Rheinmetall. Prace zostały rozpoczęte w drugiej połowie lat 80. po upadku projektu wspólnej armatohaubicy na użytek Niemiec, Włoch i Wielkiej Brytanii. Brytyjczycy podążyli swoją drogą i stworzyli AS-90, a Niemcy rozpoczęli pracę nad własnym projektem, w którym wykorzystali wtedy bardzo nowatorską armatę kal. 155 mm o długości aż 52 kalibrów, podczas gdy normą było działo o długości 39 kalibrów.

Okazało się to strzałem w dziesiątkę, ponieważ system, którego seryjna produkcja ruszyła w 1996 r., znacząco przewyższał rynkowych konkurentów. Nowość została zakupiona przez Niemcy, Włochy, Holandię i Katar, a używane sztuki pozyskały też Litwa i Chorwacja. Teraz do tego grona dołącza Ukraina, która po zrealizowaniu kontraktu będzie miała więcej PzH 2000 niż Niemcy.

57-tonowy kolos z ogromną siłą ognia

PzH 2000 to ciężka samobieżna artyleria na podwoziu gąsienicowym o masie 57 ton, ale dzięki silnikowi o mocy 1000 KM jest wysoce mobilna i może osiągnąć nawet 60 km/h na drodze. Załogę standardowo stanowi pięciu żołnierzy, ale w sytuacji krytycznej wystarczy trzech. Ci mają, jak zwykle bywa w zachodnich rozwiązaniach, dużo miejsca. Zachodnie systemy w porównaniu do wschodnich cechują się dalece większą troską o dobrobyt załogi. Z tego względu w PzH 2000 znajdziemy też wydzielone miejsca na rzeczy osobiste żołnierzy czy klimatyzację.

PzH 2000 jest wyposażona w automat ładowania pocisków, a ładowniczemu pozostaje tylko ręczne włożenie stosunkowo lekkiego ładunku miotającego. Ten może być różny w zależności od dystansu, rodzaju pocisków czy warunków atmosferycznych, co znacząco utrudnia zaprojektowanie automatycznego mechanizmu. PzH 2000 może prowadzić ostrzał na dystansie 40-67 km (w zależności od stosowanej amunicji) z intensywnością do 10 strz./min oraz jest w stanie oddać szybką trójstrzałową salwę w 10 sekund.

Ponadto, jak na nowoczesną armatohaubicę przystało, PzH 2000 może strzelać w trybie MRSI (multiple round simultaneous impact), w którym pociski są wystrzeliwane pod różnym kątem i przy różnych ładunkach prochowych. Ponadto poza warunkami pogodowymi uwzględnia się tutaj nawet działanie siły Coriolisa, a w efekcie do pięciu pocisków spada na cel dokładnie w tym samym czasie. Warto zaznaczyć, że sporo konkurentów, w tym Krab, jest przynajmniej wedle danych producenta w stanie wystrzelić tylko trzy pociski.

PzH 2000 może też zająć lub opuścić pozycję strzelecką w mniej niż minutę, a załadunek 60 gotowych do wystrzelenia pocisków trwa zaledwie 12 minut. Jest to niezwykle ważne, ponieważ jak pokazuje trwająca na wschodzie wojna, niezbyt ruchoma artyleria jest szybko niszczona.

Wygląda na to, że Ukraińcy wykorzystali możliwość przetestowania na froncie różnych nowoczesnych systemów artyleryjskich, spośród których to właśnie PzH 2000 może sprawować się najlepiej. Jest to też kontrakt dekady dla niemieckiego KMW, które cierpiało ze względu ograniczone zakupy ciężkiego sprzętu.

Kwestią otwartą pozostaje to, jak szybko Ukraina będzie mogła otrzymać zamówione armatohaubice. Mimo iż wedle doniesień produkcja w KMW ruszyła, to nie należy się spodziewać dostaw pierwszych egzemplarzy prędzej niż dopiero za parę miesięcy. Tymczasem produkcja całego zamówienia zajmie kilka lat.

Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także