Desperacja Rosjan. Kopiują stare niemieckie rozwiązania obrony Berlina
Wokół Moskwy zaczęły pojawiać się charakterystyczne konstrukcje z systemami przeciwlotniczymi Pancyr-S1 przypominające koncepcyjnie niemieckie Flakturmy zbudowane wokół Berlina podczas II wojny światowej. Wyjaśniamy, co tymi konstrukcjami Rosjanie chcą osiągnąć.
Rosjanie od miesięcy mają duże problemy z ukraińskimi dronami atakującymi strategiczne cele w Rosji. Ataki następują nawet z wnętrza kraju, co jest ogromnym sukcesem działalności ukraińskiego wywiadu i zarazem olbrzymią porażką rosyjskiego FSB.
Jeszcze na początku 2023 r. zestawy przeciwlotnicze Pancyr-S1 pojawiły się na dachach rosyjskich budynków rządowych, o czym pisała Karolina Modzelewska. Co najciekawsze, trafiły tam przy pomocy niemieckich dźwigów. Rosjanie zaczęli budować dedykowane wieże przeciwlotnicze, i to na swoich przedmieściach..
W teorii mają one pomóc Rosjanom w zwalczaniu ukraińskich dronów często wykonanych z tektury. Koncepcyjnie Rosyjskie działania mocno przypominają budowę niemieckich wież przeciwlotniczych Flakturm z czasów drugiej wojny światowej. Jedynie miejsce dział z rodziny Flak zajął nowoczesny system artyleryjsko rakietowy.
Wieże i systemy Pancyr-S1 - takie połączenie może mieć swoje plusy
Rosjanie stosując wieże starają się zniwelować wpływ tzw. horyzontu radiolokacyjnego na zasięg wykrywania nisko lecących celów przez systemy Pancyr-S1. Nie licząc bardzo wyspecjalizowanych konstrukcji pozahoryzontalnych (zbyt nieprecyzyjne do wykrywania małych obiektów, bądź do naprowadzania uzbrojenia) zasięg radarów jest ograniczony przez przeszkody terenowe i krzywiznę Ziemi.
W przypadku naziemnych konstrukcji maksymalny zasięg wykrywania wynosi około 40 km, ale jeśli w pobliżu są np. doliny, gdzie cel może się ukryć, zasięg drastycznie spada. Jedynym obejściem tego problemu jest umieszczenie radaru wyżej za pomocą rozkładanego masztu, a najlepiej wysoko w powietrzu. W drugim przypadku radary mogą być umieszczone na aerostatach, czyli większych dronach lub samolotach typu AWACS. Tych ostatnich Rosja ma zaledwie parę sztuk (jeden został uszkodzony w Białorusi) i bardzo odstaje w tym zakresie od NATO.
Rosjanie wybrali więc najprostsze rozwiązanie stawiając systemy Pancyr-S1 na platformach rozlokowanych na przedmieściach, gdzie nie ma gęstej zabudowy negatywnie wpływającej na działanie radaru.
Ponadto drony, szczególnie te wykonane z tektury, mają bardzo niską sygnaturę radiolokacyjną, która może być nawet porównywalna do większego ptaka. W takim przypadku oprogramowanie radaru może takie obiekty traktować jako szum i nie pokazywać ich operatorowi na wyświetlaczu.
Nawet jeśli system radiolokacyjny dysponuje odpowiednimi algorytmami, to zasięg wykrywania tak małych celów jest znacznie mniejszy niż w przypadku śmigłowca. Rosyjska improwizacja może jednak pomóc w obronie przed dronami o zasięgu kilkuset km typu Rubaka czy Bóbr.
Z drugiej strony takich instalacji nie da się łatwo zamaskować. Na podstawie zdjęć satelitarnych Ukraińcy mogą wytyczyć nowe ścieżki ataku, gdzie Pancyrów-S1 nie będzie. Szczelne pokrycie regionu Moskwy byłoby w ten sposób teoretycznie możliwe, ale odbyłoby się to kosztem obrony przeciwlotniczej jednostek rozlokowanych w Ukrainie.
Pancyr-S1 - ekonomiczna wersji Tunguski sfinansowana przez Zjednoczone Emiraty Arabskie
Korzenie systemu Pancyr-S1 sięgają lat 90. XX wieku kiedy to Rosjanie zajęli się projektowaniem tańszego w eksploatacji następcy zestawów artyleryjsko-rakietowych 2K22 Tunguska. Podobnie jak w przypadku francuskiej armatohaubicy CAESAR oszczędności miało tu przynieść zastosowanie jako podwozia zwykłej ciężarówki wojskowej.
Jednak prace, ze względu na problemy finansowe Rosji, postępowały wolno i dopiero zainteresowanie Zjednoczonych Emiratów Arabskich (ZEA) przyspieszyło prace. To właśnie ZEA zostały pierwszym użytkownikiem tego systemu, a Rosja wprowadziła go do służby dopiero w 2012 r.
Zestaw Pancyr-S1 dysponuje dwoma radarami, z czego jeden służy do wykrywania celów, a drugi do naprowadzania uzbrojenia. To obejmuje parę armat automatycznych 2A38M kal. 30 mm o szybkostrzelności wynoszącej nawet 2500 strz./min, każda z bogatym wyborem amunicji odłamkowej bądź przeciwpancernej o zasięgu do 4 km.
Dodatkowo są jeszcze pociski rakietowe. To 12 pocisków naprowadzanych radiokomendowo (muszą być naprowadzane przez wyrzutnię aż do chwili trafienia) 57E6 lub 57E6-E zgrupowanych w dwie sekcje po sześć sztuk, co umożliwia jednoczesne strzelanie do dwóch celów. Wedle Rosjan pozwalają one na rażenie celów na dystansie do 20 km i znajdujących się na pułapie do 15 km.
Przemysław Juraszek, dziennikarz Wirtualnej Polski