Ostatni atut Putina nad Bałtykiem. Jest jak drzazga wbita w NATO
Obwód królewiecki pozostaje nie tylko rosyjskim oknem na Zachód, ale przede wszystkim straszakiem Moskwy wymierzonym w Europę i nękającym ją niekończącą się serią wojskowych prowokacji. Oddzielający go od Białorusi tzw. przesmyk suwalski został uznany za najniebezpieczniejsze miejsce na Ziemi. Rosja ma dobre powody, by bronić Królewca za wszelką cenę.
Obwód królewiecki zawdzięcza swoją nazwę największemu miastu regionu, które 77 lat temu zostało przez Rosjan przemianowane na cześć sowieckiego zbrodniarza Michaiła Kalinina.
Polska Komisja Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Rzeczypospolitej Polskiej zmieniła zalecaną dla języka polskiego nazwę z Kaliningradu na Królewiec, co spotkało się z gniewną reakcją Rosji (choć Moskwa sama od wielu lat podnosi kwestię przywrócenia Kaliningradowi historycznej nazwy).
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Dużo ważniejsza od nazwy miasta i związanej z nią symboliki jest jednak realna rola obwodu. Rosyjska eksklawa, określana mianem niezatapialnego lotniskowca Putina, jest niczym rosyjski koń trojański podrzucony w głębi terytorium NATO.
Zobacz także: To sprzęt NATO czy rosyjski?
Powyższe określenia wskazujące obawy jednej i nadzieje drugiej strony są związane z nadbałtyckim kawałkiem ziemi o powierzchni zaledwie 15 tys. km, zasiedlonym przez ok. milion mieszkańców.
Po II wojnie światowej Stalin w czasie konferencji w Poczdamie negocjuje, by przekazać Sowietom ten "kusok germanskoj ziemli". Zapewnia tym samym ZSRR wysunięty na zachód, a zarazem niezamarzający port nad Bałtykiem. Być może "wielki kartograf" nawet nie przypuszczał, jak ważny stanie się ten teren dla Rosji kilkadziesiąt lat później.
Radarowy szpieg przy granicy Polski
Królewiec, w przeciwieństwie do głęboko wciśniętego w Zatokę Fińską i zamarzającego zimą Petersburga, to dla Rosji otwarte wrota na Zachód. Nie chodzi tu jednak o handel czy ekspansję gospodarczą, ale możliwość kontrolowania tego, co dzieje się nad Europą, co nabrało szczególnego znaczenia po rozpadzie ZSRR i przesunięciu granic Rosji kilkaset kilometrów na wschód.
Nic zatem dziwnego, że to właśnie do obwodu królewieckiego trafił jeden z radarów pozahoryzontalnych Woroneż-DM. Potężną instalację wzniesiono w mieście Pionierskij, około 50 km od granicy z Polską. Uruchomiony w 2014 roku Woroneż-DM to wyjątkowa konstrukcja. Jego zasięgu nie ogranicza linia horyzontu limitująca zasięg większości innych radarów, jak choćby działających w Polsce radarów wczesnego ostrzegania NUR-12M czy RAT-31DL.
Woroneż "zagląda" za krzywiznę Ziemi, odbijając swoje fale od jonosfery i powierzchni planety. Warstwa atmosfery działa w tym przypadku jak wielki ekran, dzięki któremu rosyjski radar ma zasięg około 6 tys. km. W praktyce oznacza to kontrolę przestrzeni nie tylko nad Polską, ale nad większością Europy z Wyspami Brytyjskimi i kawałkiem Atlantyku włącznie.
Jednostki wojskowe o specjalnym znaczeniu
W obwodzie funkcjonuje także umieszczony w Gwardiejsku 254. Samodzielny Batalion Radiowy Specjalnego Przeznaczenia – jednostka SIGINT, przeznaczona do przechwytywania i analizy komunikacji radiowej z terenu Litwy, Łotwy, Estonii, Polski i Niemiec. Jej zadaniem jest także wykrywanie i śledzenie lokalizacji naszych mobilnych stacji radiolokacyjnych.
Podobną rolę – choć w szerszym zakresie – pełni jednostka wojskowa nr 53168 – formacja o krytycznym znaczeniu dla Rosji, znana także pod nazwą 1223. Centrum Rozpoznawczego Floty Bałtyckiej. W jej skład wchodzą co najmniej cztery okręty rozpoznania radioelektronicznego, dzięki którym Rosja ma wgląd w sytuację na Bałtyku i okalających go wybrzeżach.
Wśród rosyjskich jednostek o szczególnym przeznaczeniu jest także jednostka wojskowej nr 43104 - 390. Punkt Rozpoznawczy Specjalnego Przeznaczenia Floty Bałtyckiej.
To siedziba morskiego specnazu – sabotażystów i dywersantów, przeznaczonych do rozpoznania, ale także ataków na nadmorską infrastrukturę czy różne instalacje. Jednostka nr 43104 stacjonuje w miejscowości Parusnoje, a jej baza morska znajduje się w Primorsku – tuż przy Mierzei Wiślanej.
Rosyjska bańka antydostępowa
Niezależnie od jednostek rozpoznawczych czy specjalnych obwód królewiecki to zaplecze dla Floty Bałtyckiej, a także miejsce stałego stacjonowania 11. Korpusu Armijnego z silną, 18. Gwardyjską Dywizją Zmechanizowaną (poniosła ciężkie straty w czasie walk w Ukrainie).
Niezależnie od poniesionych strat militarne znaczenie Królewca się nie zmienia – wynika nie z liczby żołnierzy czy czołgów, ale z obecności systemów takich jak Iskander (pociski balistyczne o zasięgu 700 km), S-400 (system przeciwlotniczy) czy Bastion (rakietowy system obrony wybrzeża).
Ten pierwszy to dyżurny straszak Putina, przywoływany przy okazji różnych międzynarodowych napięć. Rolą dwóch ostatnich jest stworzenie tzw. bańki antydostępowej – chronionego przed nieprzyjacielem obszaru, którego istnienie ma ograniczyć swobodę działania NATO na Bałtyku. I choć skuteczność rosyjskich "baniek" ośmieszyła wojna w Ukrainie, lekceważenie możliwości tych systemów byłoby nieroztropne.
Na poligonie lotniczym na terenie obwodu prowadzone są także ćwiczenia ataków na cele naziemne – prowadzono je m.in. tuż przed atakiem na Ukrainę, a także w 2022 i na początku 2023 roku. Uczestniczą w nich zarówno maszyny przerzucane z Rosji, jak i stacjonujące stale na terenie obwodu. Jego komponent lotniczy tworzą dwie eskadry starych myśliwców Su-27, a także eskadra Su-30 i starszych Su-24.
To właśnie te maszyny są używane do nieustannych prowokacji. Rosyjskie samoloty często latają z wyłączonymi transponderami, zmuszając siły NATO do reakcji i wysłania dyżurującej pary myśliwców w celu przechwycenia niezidentyfikowanych maszyn. W roli straszaka używane są także przerzucane do obwodu samoloty MiG-31K, które mogą przenosić pociski hipersoniczne Kindżał.
Królewiec razem z Białorusią
Warty podkreślenia jest również fakt, że obwód królewiecki nie funkcjonuje w oderwaniu od reszty Rosji. Choć mapa może sugerować inaczej, obronną tarczę nad eksklawą tworzą nie tylko stacjonujące na jej obszarze wojska, ale także siły działające na terenie Białorusi.
To m.in. (choć nie tylko) z tego powodu obecność wojskowa Rosji na terenie naszego wschodniego sąsiada jest tak ważna: w razie konfliktu chroni Królewiec przed faktyczną izolacją. O tym, jak kluczowe dla Rosji jest tego stanu rzeczy dobitnie świadczy fakt, że oddzielający obwód od Białorusi tzw. przesmyk suwalski został uznany przez magazyn Politico za najniebezpieczniejsze miejsce na Ziemi.
Choć w określeniu tym może być sporo publicystycznej przesady, trafnie oddaje ono znaczenie obwodu. Po akcesji Finlandii i Szwecji do NATO Królewiec, jako niezatapialny lotniskowiec w głębi terytorium nieprzyjaciela, pozostaje nad Bałtykiem jednym z nielicznych atutów Putina.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski