Czy mamy pierwszą "cyberwojnę"?
Siedem południowokoreańskich stron internetowych, w tym należące do rządu, zaatakowali w czwartek hakerzy. To już trzecia w tym tygodniu seria ataków na amerykańskie i południowokoreańskie strony internetowe, o które wielu przedstawicieli władz podejrzewa Koreę Północną
Do ataku na pierwszych 1. południowokoreańskich stron doszło we wtorek. W środę zaatakowano 10 kolejnych stron, w tym stronę rządu. Wśród celów w Stanach Zjednoczonych znalazły się m.in. strony Białego Domu, Pentagonu, Ministerstwa Skarbu i giełdy Nasdaq.
Około dwóch godzin po ostatnim ataku większość stron działała już normalnie. Przez około 3. minut nieczynna była strona jednego z największych południowokoreańskich banków Kookmin Bank.
Wcześniej w czwartek jedna z największych południowokoreańskich firm zajmujących się bezpieczeństwem komputerowym AhnLab ostrzegła przed możliwością kolejnych ataków, po tym gdy wykryła nowego wirusa, który przekierowuje ruch internetowy na wybrane strony w USA i Korei Płd., by je zablokować.
Główna południowokoreańska agencja wywiadowcza poinformowała w środę parlamentarną komisję ds. wywiadu, że jej zdaniem za ataki odpowiedzialna jest Korea Północna, albo sprzyjające jej siły - poinformował przedstawiciel komisji. Korea Płn. nie odpowiedziała na zarzuty.
Południowokoreański wywiad zapowiada wzmocnienie zabezpieczeń w rządowej sieci komputerowej z obawy przed kolejnymi atakami wymierzonymi w firmy zarządzające krajową infrastrukturą energetyczną i telekomunikacyjną oraz w media. Jak dotąd nie ma żadnych informacji o stratach finansowych albo utracie poufnych danych. Wydaje się, że ataki miały na celu jedynie zablokowanie stron.
W maju południowokoreańskie media informowały, że Korea Płn. utworzyła jednostkę do walki w cyberprzestrzeni, która stara się włamać do amerykańskich i południowokoreańskich wojskowych sieci komputerowych, by uzyskać z nich poufne dane i zakłócić ich działanie.
Dziś rano agencja rządowa Korei Płd. ostrzegła w piątek przed kolejnym cyberatakiem, mogącym sparaliżować nie tylko rządowe strony internetowe lecz także zniszczyć dane na twardych dyskach komputerów osobistych.
W połowie tygodnia w Seulu informowano o pierwszym takim ataku, który spowodował blokadę stron internetowych ważnych agencji rządowych, banków i portali - w tym pałacu prezydenckiego, ministerstwa obrony, parlamentu, banków Shinhan i KEB (Korean Exchange Bank), a także najpopularniejszej w Korei Południowej wyszukiwarki internetowej naver.com. Spowolnione zostało też działanie amerykańskich portali.
Władze południowokoreańskie początkowo podejrzewały, że atak mógł pochodzić ze strony Korei Północnej, jednakże ostatecznie nie potwierdzono zarzutu. Z informacji rządowej komisji ds.komunikacji wynika, że podejrzanymi są obecnie hakerzy z Niemiec, Austrii, USA, Gruzji i samej Korei Południowej.
W piątkowym oświadczeniu seulskiej komisji ostrzeżono przed "nowym etapem" cyberataku mającym rozpocząć się w godzinach popołudniowych. Ma być wymierzony przeciwko indywidualnym użytkownikom sieci oraz niszczyć dane na komputerach osobistych.