Matthew Epstein to człowiek, który bardzo chce pracować w dziale marketingu Google. Co zrobił, aby zwrócić na siebie uwagę korporacji? Jak przystało na przyszłego marketingowca - akcję promocyjną na szeroką skalę.
Dziś większość zagranicznych dzienników pisze o jego dążeniach do dostania posady w Google. Jak tego dokonał? Najpierw stworzył stronę internetową, pod wielce wymownym adresem googlepleasehire.me (googleproszezatrudnij.mnie). W adresie zawarta jest jeszcze jedna gra słów - ME może tutaj oznaczać także inicjały tego pomysłowego jegomościa (a więc: Google, please hire Matthew Epstein).
Jak sam stwierdza:
_ Wymyśliłem kilka dużych marketingowych oraz PRowych kampanii i nie mogę się doczekać, aby przedstawić je Google. Tu nie chodzi o to, by udowodnić ludziom, że góruję nad nimi w marketingu, ale by udowodnić sobie, że mam wszystko, co potrzeba, by rozwiązywać skomplikowane problemy z entuzjazmem i pasją. _
Epstein nagrał także zabawny apel do Google w formie filmu, który prezentujemy poniżej.
Trzeba przyznać, że osobnik ten wykazał się kilkoma ważnymi dla marketingowca cechami. Zostało to docenione przez Google, które skontaktowało się z Matthew i poprosiło, żeby zgłosił się do ich działu rekrutacji. Mimo że ma on przejść normalną drogę przyjmowania do firmy - sądzimy, że rekruterzy będą patrzyli na niego przychylnym okiem. W końcu sama jego akcja, o której rozpisują się media, jest swego rodzaju promocją Google, jako wymarzonego pracodawcy.
JG