Rosja wciąż groźna na Bałtyku. Konieczne militarne wzmocnienie NATO

"Chcemy militarnego wzmocnienia Bałtyku" – stwierdził Donald Tusk, podsumowując rozmowę z sekretarzem generalnym NATO Markiem Rutte. Mimo wejścia do NATO Finlandii i Szwecji rosyjskie zagrożenie nie zostało zneutralizowane, a siły morskie natowskich flot są wciąż niewystarczające. Jakim potencjałem dysponuje NATO nad Bałtykiem?

Okręty Floty Bałtyckiej podczas parady
Okręty Floty Bałtyckiej podczas parady
Źródło zdjęć: © Licencjodawca
Łukasz Michalik

Morze Bałtyckie jest areną działań hybrydowych – wrogiej aktywności prowadzonej przez Chiny i Rosję względem państw NATO w taki sposób, aby jednoznaczne określenie sprawców było utrudnione, a zadawanie Zachodowi strat odbywało się poniżej progu, wyznaczonego przez otwartą, "kinetyczną" wojnę.

Przykładem takiej aktywności jest zakłócenia sygnału GPS czy powtarzające się ataki na podwodną infrastrukturę, wykonywane z użyciem cywilnych statków. Zrzucenie przez nie kotwicy w odpowiednim miejscu i przeciągnięcie jej po dnie powoduje uszkodzenie gazociągów czy podmorskich kabli.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Czas na AI. Zapowiedź buntu maszyn czy nowa rewolucja przemysłowa? - Historie Jutra napędza PLAY #5

Choć 26 grudnia 2024 r. Finlandia zdołała szybko zareagować na uszkodzenie kabli telekomunikacyjnych i zatrzymała sprawcę takich działań – statek Eagle S pływający pod banderą Wysp Cooka – warto pamiętać, że była to reakcja na już wyrządzone szkody. Eagle S zdołał uszkodzić kable telekomunikacyjne i łącze energetyczne EstLink 2 pomiędzy Finlandią i Estonią.

Po pierwszych incydentach na Bałtyku, po tych dziwnych zdarzeniach z rosyjskimi, chińskimi statkami (…) zaproponowaliśmy, aby Bałtyk stał się obszarem wzmocnionej kontroli militarnej ze strony NATO i państw leżących nad Bałtykiem na wzór ochrony naszej przestrzeni powietrznej.

Premier Donald Tusk. Zdjęcie ilustracyjneDonald TuskPrezes Rady Ministrów

Siły morskie NATO na Bałtyku

Morskie siły NATO na Bałtyku są ograniczone, a natowskie floty dopiero czekają na realne wzmocnienie.

Teoretycznie najsilniejsza marynarka wojenna Niemiec ma do dyspozycji sześć okrętów podwodnych typu 212A, pięć korwet i aż 11 fregat. Warto jednak pamiętać, że największe i najnowocześniejsze niemieckie okręty – cztery fregaty typu Baden-Württemberg – zostały zaprojektowane z myślą o konfliktach asymetrycznych i działaniach ekspedycyjnych. Co więcej, Niemcy muszą dzielić swoją flotę pomiędzy dwa akweny – Bałtyk i Morze Północne.

Fregata Baden-Württemberg podczas demagnetyzowania kadłuba w porcie Wilhelmshaven
Fregata Baden-Württemberg podczas demagnetyzowania kadłuba w porcie Wilhelmshaven© Licencjodawca | Ein Dahmer

Marynarka wojenna Polski to obecnie dwie stare fregaty typu Oliver Hazard Perry, jeden okręt podwodny ORP "Orzeł""korweta patrolowa" ORP "Ślązak", czyli okręt, który po 18 latach budowy okazał się jednostką niedozbrojoną i praktycznie niezdolną do walki (co jednak – według zapewnienie MON-u – ma się zmienić).

Możliwość zwalczania okrętów nawodnych przeciwnika zapewniają obecnie trzy okręty rakietowe projektu 660M (typu Orkan) uzbrojone w szwedzkie pociski przeciwokrętowe RBS15. Te niewielkie jednostki o wyporności ok 350 ton nie mają jednak zdolności przeciwlotniczych czy zwalczania okrętów podwodnych, a możliwość ich działania w trudnych warunkach jest bardzo ograniczona.

Szwedzka marynarka wojenna dysponuje siedmioma małymi korwetami, z czego pięć największych i najnowocześniejszych – jednostki typu Visby – mają zaledwie 600 ton wyporności. Cztery szwedzkie okręty podwodne to jedna stara jednostka typu A17 i trzy typu A19 (Gotland). Próba ich zastąpienia nowoczesnymi jednostkami typu A26 Blekinge jest opóźniona o wiele lat.

Korweta typu Visby
Korweta typu Visby© SAAB

Niewielki potencjał ma także fińska marynarka wojenna, dysponująca ośmioma małymi okrętami rakietowymi o wyporności 250 ton.

W praktyce oznacza to, że leżące nad Bałtykiem kraje NATO – poza Niemcami i w ograniczonym zakresie Polską – nie dysponują np. zdolnością do stałego, niezależnego od pogody, kontrolowania Bałtyku. Nie mają także zdolności do skutecznego wykrywania i ewentualnego zwalczania rosyjskich okrętów podwodnych, bo bazujące na lądzie samoloty czy śmigłowce nie są w stanie w pełni zastąpić dużego, zdolnego do działania w każdych warunkach okrętu.

Tymczasem Rosja w czasie pokoju może swobodnie wzmacniać swoją Flotę Bałtycką, a przed rozpoczęciem działań wojennych wyprowadzić ją z portów. Co więcej – w przypadku zablokowania wejścia na Bałtyk przez cieśniny duńskie – może zasilać ją przemieszczając mniejsze okręty wodami śródlądowymi.

Jako jej najgroźniejszy komponent eksperci wskazują jednak nie siły nawodne, ale okręty podwodne - w tym jednostki zdolne do wystrzeliwania spod wody pocisków manewrujących, jak część okrętów projektu 636.3.

Bałtyk nie jest "jeziorem" NATO

To istotne zwłaszcza w kontekście wyrażanego m.in. przez polityków przekonania, że po wejściu do NATO Finlandii i Szwecji Bałtyk stał się wewnętrznym, natowskim "jeziorem", na które rosyjska Flota Bałtycka nie będzie miała wstępu.

Nic bardziej mylnego, co w swojej odpowiedzi na podobne stwierdzenia szczegółowo wyjaśnił komandor Tomasz Witkiewicz.

Zablokowanie floty rosyjskiej w portach byłoby możliwe w przypadku, gdyby to NATO wybierało czas i miejsce rozpoczęcia wojny. Jednak wszyscy wiemy, że Sojusz nie odda pierwszego strzału w hipotetycznym konflikcie. (…) Po prostu Rosja rozmieści swoje siły podwodne wcześniej, a mając zdolność rażenia na dystansach kilkuset, kilku tysięcy kilometrów, odmówi dostępu siłom NATO do większości obszaru Bałtyku.

Komandor porucznik Tomasz WitkiewiczKomandor Tomasz WitkiewiczCentrum Operacji Morskich – Dowództwo Komponentu Morskiego

Nowe, duże okręty niezbędne na Bałtyku

Słabości te zostały zidentyfikowane, a Polska, Niemcy, Szwecja i Finlandia prowadzą prace nad zasileniem swoich flot dużymi okrętami, dysponującymi znacznymi zdolnościami przeciwlotniczymi i zdolnymi do prowadzenia lub wspierania działań ZOP (zwalczania okrętów podwodnych).

W przypadku Polski jest to program Miecznik, w rezultacie którego mamy pozyskać co najmniej trzy fregaty (a także - bardziej odległy - program Murena, zakładający budowę korwet). Niemcy budują cztery duże fregaty typu F126, Szwecja cztery duże korwety typu Lulea, a Finlandia cztery okręty typu Pohjanmaa – określane mianem korwet, ale o wyporności większej od fregat Oliver Hazard Perry.

Wejście tych jednostek do służby – podobnie jak realizacja przez Polskę programu Orka czy zamówienie przez Niemcy czterech nowych okrętów podwodnych typu 212CD – korzystnie wpłynie na balans sił na Bałtyku, jednak w najkorzystniejszym wariancie sytuacja zacznie się zmieniać dopiero pod koniec dekady.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie