Rosyjskie korwety bez przyszłości. Polska zrezygnowała z takich okrętów
Rosja użyła pocisków 3M22 Cyrkon po niemal dwóch latach wojny w Ukrainie. Atak z użyciem nowej broni został wykonany w nietypowy sposób – prawdopodobnie z lądowych wyrzutni systemu Bastion. Może to oznaczać, że liczne w rosyjskiej flocie, niewielkie okręty klasy korwety stracą swoją główną rolę. To ważne wnioski także dla Polski.
21.02.2024 | aktual.: 21.02.2024 17:20
Pociski hipersoniczne 3M22 Cyrkon należały do niedawna do dyżurnych straszaków Putina. Moskwa często podkreślała, że dysponuje bronią, której nie da się zatrzymać, a jej użycie gwarantuje zniszczenie celu.
Mit rosyjskiej broni hipersonicznej szybko runął. Pociski takie jak Cyrkon czy Kindżał mogą albo bardzo szybko lecieć (co faktycznie utrudnia ich zestrzelenie), albo celnie trafiać.
Ponieważ nie potrafią robić tego jednocześnie, przed uderzeniem w cel muszą zwolnić. Dla zachodnich systemów przeciwlotniczych, takich jak choćby Patriot, nie stanowią wówczas wielkiego wyzwania i są skutecznie niszczone.
Zobacz także: Rozpoznasz te myśliwce i bombowce?
Jako ostatni runął mit Cyrkona – ale nie dlatego, że broń okazała się wyjątkowo skuteczna, ale z powodu długiej zwłoki w użyciu jej przez Rosjan. Potwierdzony atak z wykorzystaniem tej broni nastąpił dopiero po dwóch latach wojny, na początku lutego 2024 r. Podobnie jak w przypadku Kindżałów, także Cyrkon został zestrzelony przez ukraińską obronę przeciwlotniczą.
Nieprzydatne okręty rosyjskiej floty
Użycie tej broni do ataku na Kijów może być dla Ukrainy dobrą wiadomością. Cyrkon to pocisk przeciwokrętowy, zdolny do samodzielnego poszukiwania i rozpoznawania celu, za co odpowiada drogi układ naprowadzania. Użycie takiego pocisku do ataku na cele lądowe to poważne marnotrawstwo, pozwalające na przypuszczenia, że z jakiegoś powodu Rosjanie zostali zmuszeni do niezgodnego z przeznaczeniem wykorzystania cennej broni.
Uwagę zwraca także użycie przez Rosjan nietypowej wyrzutni. Cyrkon nie został wystrzelony z okrętu, ale – najprawdopodobniej – ze zmodyfikowanej wyrzutni lądowego systemu przeciwokrętowego Bastion, standardowo wyposażonego w pociski P-800 Oniks.
Może to oznaczać, że – na co zwraca uwagę Maksymilian Dura z serwisu Defence 24 – Rosjanie będą musieli zmienić swoją koncepcję wykorzystania broni, która miała trafić m.in. na licznie produkowane, małe okręty rakietowe, jak korwety Bujan-M (zbudowano 14 jednostek) i Karakurt (5 okrętów przyjętych do służby, 8 zwodowanych).
Ich powstanie było m.in. następstwem układu rozbrojeniowego INF (Intermediate-Range Nuclear Forces), z którego zarówno USA, jak i Rosja już się wycofały, a stosunkowo nowoczesne, ale niewielkie korwety były uznawane za jednostki "jednorazowe". Ich zadaniem – w przypadku pełnoskalowego konfliktu – było dostarczenie pocisków manewrujących możliwie blisko wybrzeża nieprzyjaciela.
Po ich wystrzeleniu, a tym samym zdemaskowaniu własnej pozycji, okręty te zostałyby prawdopodobnie zniszczone, na co wpływ ma m.in. ograniczona zdolność do samoobrony. Wnioski z wojny w Ukrainie mogą skłonić Rosję do zmiany koncepcji użycia okrętów, które – jeśli nie będą pełnić dotychczasowej roli pływających wyrzutni rakiet – mogą mieć w przyszłości wątpliwą przydatność.
Miecznik: od korwety do fregaty
Wniosek ten jest istotny także w kontekście Polski, a zwłaszcza wyboru, jakiego dokonał nasz resort obrony, decydując się na program Miecznik w jego obecnym kształcie. Chodzi o budowę trzech dużych, silnie uzbrojonych i bogato wyposażonych fregat.
Warto przypomnieć, że kilkanaście lat temu zakładano oparcie siły polskiej marynarki wojennej na małych okrętach, czyli takich, jakie teraz dla Rosjan okazują się mało przydatne. Jeszcze w 2013 r. planowano, że przyszłe Mieczniki będą niewielkimi jednostkami o wyporności ok. 2 tys. ton. Klasyfikowano je wtedy jako "okręty obrony wybrzeża".
Miały one przypominać wielkością "korwetę patrolową" ORP Ślązak, za to – w przeciwieństwie do niego – dysponować silnym uzbrojeniem. Próby stworzenia wymagań operacyjnych i taktyczno-technicznych, a także umiejscowienia takich okrętów w strukturach marynarki wojennej prowadzono, bez powodzenia, latami.
Dopiero w 2019 r. koncepcja Mieczników została radykalnie zmieniona. Postawiono na okręty o trzykrotnie większej wyporności, z silnym uzbrojeniem przeciwlotniczym, zdolne nie tylko do atakowania różnych celów pociskami manewrującymi, ale także do zwalczania okrętów podwodnych, a przede wszystkim skutecznej samoobrony i obrony okrętów towarzyszących.
Mit fregat za dużych na Bałtyk
Słuszność polskiej decyzji w sprawie budowy własnych fregat wydają się potwierdzać również doniesienia ze Szwecji, która eksploatowane obecnie korwety typu Visby i Gävle uznała za niewystarczające. Po rezygnacji z budowy korwet projektu Visby 2 Sztokholm zamierza - podobnie jak my – wzmocnić swoją marynarkę wojenną większymi jednostkami.
Na większe okręty postawiła także Finlandia, która w 2023 r. rozpoczęła budowę pierwszej z czterech jednostek typu Pohjanmaa. Okręty te są określane mianem "korwet wielozadaniowych". W praktyce są to jednak lekkie fregaty o wyporności ponad 4 tys. ton (to więcej od francuskich fregat typu La Fayette) i długości 117 m, z silnym uzbrojeniem przeciwlotniczym w postaci 32 kontenerów z pociskami ESSM Block 2.
Wnioski podobne, jak nad Bałtykiem, wypracowano także na Bliskim Wschodzie. Choć izraelska marynarka wojenna dysponuje bardzo nowoczesnymi i silnie uzbrojonymi korwetami typu Sa’ar 6, to w obliczu nowych zagrożeń zdecydowała się na pozyskanie dużych jednostek klasy fregaty. Uznano, że tylko takie okręty będą w stanie przetrwać i zapewnić ochronę izraelskich interesów na morzu.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski