Rok nowej władzy w MON. Nie wszystko jest sukcesem

Modernizacja wojska polskiego, połączona z rozbudową armii, napotyka liczne przeszkody. Mimo ogromnych kwot przeznaczanych na obronność nie wszystkie problemy udało się rozwiązać. Jak wygląda bilans roku pracy obecnego szefa resortu obrony Władysława Kosiniaka-Kamysza?

Ostatnia przysięga poborowych, Warszawa, 17.12.2008.
Ostatnia przysięga poborowych, Warszawa, 17.12.2008.
Źródło zdjęć: © Forum | Jerzy Dudek
Łukasz Michalik

– Co do zasady, jestem zwolennikiem kontynuacji (…). Jeżeli będziemy ciągle zmieniać nasze kontrakty i cele, to nigdy nie osiągniemy żadnego i nie dojdziemy do pełnej transformacji polskiej armii – stwierdził krótko po objęciu urzędu szef resortu obrony, Władysław Kosiniak-Kamysz. Niemal rok pracy MON-u potwierdza, że nie były to puste deklaracje.

Mimo krytyki działań poprzedniego kierownictwa resortu, główne kierunki zmian zostały utrzymane. Nie zerwano zawartych wcześniej – i niejednokrotnie kwestionowanych – umów, kluczowe programy modernizacyjne są kontynuowane, a wschodniej granicy kraju mają bronić nie tylko ogrodzenie i zasieki, ale rozbudowany system umocnień nazwany Tarczą Wschód.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Krótka piłka, czyli iOS vs. Android - Historie Jutra napędza PLAY #4

Rośnie także liczebność polskiej armii. Niewątpliwym sukcesem obecnego szefa resortu jest nie tylko zatrzymanie fali odejść zawodowych żołnierzy (w 2024 r. ze służby zrezygnowało ich dwukrotnie mniej, niż w 2023 r., gdy odeszło niemal 9 tys. wojskowych), ale także skłonienie do powrotu ponad 1,3 tys. zawodowców. Wszystko to w sytuacji, gdy - wbrew opiniom ekspertów, wzywających do przywrócenia poboru - decyzja o jego zawieszeniu wciąż jest utrzymywana.

Jak w takim kontekście wyglądają konkretne działania MON? Co można zaliczyć do sukcesów, a co do porażek obecnego ministra obrony narodowej?

Główne programy modernizacyjne

Przez ostatnie lata MON wielokrotnie deklarował "zakup" licznego uzbrojenia. Nie zawsze było to zgodne z faktami, bo ogłaszane w świetle kamer umowy ramowe, w których występowały liczby takie jak 1000 czołgów, 500 wyrzutni HIMARS czy 1400 bojowych wozów piechoty Borsuk nie mają większego znaczenia i są jedynie deklaracją chęci współpracy.

Znaczenie mają umowy wykonawcze – zatwierdzone przez obie strony zobowiązania, zawierające konkretną liczbę zamówionego sprzętu, jego cenę i harmonogram dostaw. Dlatego tak istotne są umowy, podpisane w 2024 r., które ogólne deklaracje sprowadzają do konkretu w postaci faktycznego zamówienia sprzętu.

Wielką umową, zarówno pod względem skali, jak i wartości, jest zakup przez Polskę śmigłowców AH-64E Guardian. Zawarta w sierpniu 2024 r. umowa wykonawcza ustala ostateczną cenę za 96 śmigłowców wraz z pakietem logistycznym i uzbrojeniem na 10 mld dol.

Zapadła także bardzo ważna decyzja dotycząca przyszłości polskich F-16. 48 maszyn stanowiących filar polskiego lotnictwa wojskowego zyska drugą młodość dzięki modernizacji MLU. Samoloty reprezentujące poziom techniczny sprzed 20 lat zostaną zmodernizowane do najnowszego, bieżącego wariantu F-16V.

Podpisano również umowy wykonawcze na m.in. kolejną transzę 290 wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet HOMAR-K, a także na armatohaubice K9 – łącznie armia zamówiła już 364 egzemplarzy, które mają zostać dostarczone do 2027 r. Wśród istotnych zamówień znajdziemy również wozy towarzyszące dla polskich wyrzutni rakiet WR-40 Langusta, mobilne cysterny czy pojazdy rozpoznawcze Kleszcz.

Istotnym postępem jest również rozpoczęcie Operacji Szpej. To wyczekiwane od dziesięcioleci działania, których celem jest dostarczenie wojsku nowoczesnego oporządzenia – kamizelek, ładownic czy różnych zasobników, które żołnierz przenosi na sobie.

Jakościową zmianę przynosi także zakup 6 tys. dział bezodrzutowych Carl Gustaf M4 wraz z setkami tysięcy amunicji. Broń ta ma zastąpić przestarzałe granatniki przeciwpancerne RPG-7.

W listopadzie 2024 r. ruszyła również realizacja zawartych wcześniej umów dotyczących programu Narew, zakładającego budowę systemu obrony powietrznej krótkiego zasięgu wykorzystującego pociski CAMM-ER i zintegrowane z systemem zarządzania walką IBCS (pozyskanego w ramach programu Wisła) wyrzutnie rakiet iLauncher.

Wielcy nieobecni - co z K2PL, Krabem i Orką?

Obok listy niekwestionowanych sukcesów nie brakuje przykładów działań, które – z różnych względów – budzą niepokój. Sztandarowym przykładem jest przyszłość polskiego bojowego wozu piechoty Borsuk.

Dwa lata temu ogłoszono umowę ramową na 1400 egzemplarzy, sprzęt przeszedł badania i – na podstawie wniosków z testów – wprowadzono w nim istotne zmiany. Mimo tego umowy wykonawczej na Borsuki jak nie było, tak nie ma. MON deklaruje przełom do końca bieżącego roku, ale czasu na realizację tych zapowiedzi zostało już bardzo niewiele.

Uzupełnieniem Borsuka miał być ciężki bojowy wóz piechoty. Po ambitnych zapowiedziach polskiego przemysłu, zakładających prezentację demonstratora technologii do końca 2023 r., zapadło długie milczenie. Ostatecznie plany urealniono i w połowie 2024 r. do mediów dotarła nieoficjalna informacja, że "ciężki" pojazd będzie najprawdopodobniej pochodził z zagranicy.

Brakuje jasności co do przyszłości armatohaubic Krab. Politycznym deklaracjom o rozwoju tej broni przeczą fakty. Polska zamawia nie Kraby, a południowokoreańskie armatohaubice K9. Co więcej, wbrew wcześniejszym deklaracjom broń ta nie powstaje w Polsce, ani nic nie zapowiada, by miała powstawać – kolejne umowy są zawierane bezpośrednio z Koreańczykami.

364 zamówione już egzemplarze K9 to wartość znacznie przewyższająca zarówno liczbę eksploatowanych, jak i zamówionych Krabów. Na domiar złego zawarta w 2023 r. umowa ramowa na 152 Kraby nie została sfinalizowana – wbrew ponawianym deklaracjom MON-u do chwili publikacji tego tekstu Kraby nie zostały zamówione.

Niewiadomą jest los czołgu K2PL. Choć kolejne egzemplarze K2 docierają do kraju, sprawa polonizacji tego sprzętu wciąż nie została ustalona. Na początku grudnia 2024 r. MON zapewniał, że negocjacje z Koreańczykami są już na ostatniej prostej, a umowy zostaną podpisane w ciągu najbliższych dni. Do chwili publikacji tego artykułu nic takiego jednak nie nastąpiło. Sprzęt, który zamawiamy nie jest ani polonizowany, ani produkowany w Polsce – to po prostu czołgi produkowane i sprzedawane nam przez Koreę Południową.

Wielkim nieobecnym jest także program Orka. O ile budowa polskich niszczycieli min przebiega wzorcowo, a program budowy fregat Miecznik także wydaje się być realizowany zgodnie z planem, Polska wciąż nie wybrała nowych okrętów podwodnych.

Zagadką pozostają również wojska dronowe. Według aktualnych deklaracji MON przewiduje ich utworzenie na początku 2025 r.

Potrzeba rozwoju tego rodzaju broni nie jest kwestionowana, jednak pytania mnoży niewielka liczba niezbędnego sprzętu w Wojsku Polskim (choć przemysł produkuje wysoko ocenianą amunicję krążącą Warmate i rozpoznawcze drony FlyEye), jak również fakt, że polskie służby mundurowe – nie tylko wojsko – zamawiają przede wszystkim drony z Chin lub z chińskimi podzespołami.

Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie

Komentarze (102)