Polska armia największa w Europie. Nowe dane z raportu NATO
Jacek Siewiera, szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, powołując się na dane z raportu NATO, poinformował o istotnym awansie Polski w militarnym rankingu. Dotyczy on liczebności wojsk, za sprawą której nasz kraj stał się jednym z liderów NATO. Co natowski dokument mówi o polskiej armii?
17.07.2024 | aktual.: 17.07.2024 15:00
Polska ma – pod względem liczebności – trzecią armię w NATO, a zarazem największą w Europie. Tym razem nie jest to informacja pochodząca z MON-u, ale z natowskiego dokumentu "Defence Expenditure of NATO Countries", podsumowującego wydatki na obronę przeznaczane przez kraje członkowskie w czasie ostatniej dekady.
Raport uwzględnia lata 2014-2024, przy czym dane dotyczące bieżącego roku w znacznej części są prognozą. To właśnie do niej odwołuje się szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego, publikując w serwisie X entuzjastyczny komunikat. Jak według dokumentu NATO prezentuje się obecnie liczebność Wojska Polskiego?
Szacunkowe dane Sojuszu wskazują, że Wojsko Polskie liczy 216 tys. żołnierzy. W NATO więcej mają tylko Stany Zjednoczone (1,3 mln) i Turcja (481 tys.). Porównywalną z polskim wojskiem liczebność ma jedynie armia francuska (206 tys.), podczas gdy siły zbrojne pozostałych sojuszników zostały ocenione na poniżej 200 tys.
Zobacz także: Czy to sprzęt NATO, czy rosyjski?
Kreatywna księgowość
Warto zestawić dokument NATO z danymi podawanymi przez Ministerstwo Obrony Narodowej. Ostatnie oficjalne informacje pochodzą z 31 grudnia 2023 r. W Wojsku Polskim służyło wówczas nieco ponad 191 tys. żołnierzy. Na liczbę tę składało się 134,5 tys. żołnierzy zawodowych, 34 tys. żołnierzy WOT-u, a także 14,5 tys. żołnierzy dobrowolnej zasadniczej służby wojskowej i 8 tys. kandydatów na żołnierzy zawodowych.
Liczebność wojska może wydawać się imponująca, jednak nie należy zapominać, że MON – jeszcze w czasach ministra Mariusza Błaszczaka – zaczął manipulować statystykami, wliczając do żołnierzy zawodowych m.in. studentów wojskowych uczelni, co pozwoliło na wykazanie "na papierze" szybkiego wzrostu. Z tego powodu porównywanie faktycznej liczebności polskiej armii w kolejnych latach jest utrudnione.
Rozrost struktur
To jednak nie koniec iluzji siły, tworzonej przez statystyki, bo równolegle ze zmianą metodologii liczenia żołnierzy rozwijane są struktury armii. Wojsko Polskie liczyło w 2015 r. trzy dywizje. Była to 11. Dywizja Kawalerii Pancernej, 12. Dywizja Zmechanizowana i 16. Dywizja Zmechanizowana.
W 2018 r. rozpoczęto formowanie czwartej dywizji (18. Dywizja Zmechanizowana), a w 2023 r. – piątej (1. Dywizja Piechoty Legionów). Co więcej, pod koniec 2023 r. MON zatwierdził formowanie szóstej dywizji (8. Dywizja Piechoty Armii Krajowej), która to decyzja została podtrzymana przez aktualne kierownictwo resortu. Czas formowania każdej z tych jednostek został określony na około dekadę.
Problem w tym, że dla armii o takiej strukturze (a dotyczy ona tylko wojsk lądowych) potrzebna będzie ogromna liczba sprzętu. Symulację zapotrzebowania przeprowadził kilka miesięcy temu w serwisie Defence 24 Jarosław Ciślak.
Wynika z niej, że do wyposażenia takiego wojska potrzeba będzie 1682 czołgów (Abrams M1A1 i M1A2, K2/K2PL i Leopard 2A5/Leopard 2PL), 3074 bojowych wozów piechoty i transportery opancerzone (Borsuk, Rosomak i jego następca), 1008 lufowych systemów artyleryjskich (Krab i K9) i 648 wieloprowadnicowych wyrzutni rakiet (Homar-A, czyli M142 HIMARS i Homar-K, czyli K239 Chunmoo).
Zdaniem cywilnych analityków Ministerstwo Obrony Narodowej może planować powołanie w przyszłości jeszcze jednej, siódmej dywizji, jednak aktualne gigantyczne plany zakupowe nie pokrywają w pełni zapotrzebowania nawet sześciu takich jednostek.
Deficyt kadr
Bardzo szybki rozrost struktur prowadzi zarazem do sytuacji, w której aktualnie istniejące jednostki nie są w pełni obsadzone. Choć ze zrozumiałych względów MON nie chwali się takimi danymi, wgląd w wojskowe sekrety daje m.in. niedawny, opublikowany w czerwcu 2024 r. raport NIK-u.
Choć dotyczy on sprawności fizycznej żołnierzy, ujawnia zarazem faktyczną – a nie deklarowaną czy docelową – liczebność wybranych jednostek (dane z 2022 r.). Dowiadujemy się z niego, że np. 80 proc. służących w 11. Dywizji Kawalerii Pancernej to 5584 żołnierzy. Kluczowa jednostka polskiej armii liczy zatem zaledwie ok. 7 tys. żołnierzy.
Pozwala to na wniosek, że dywizja, rozumiana jako całość, a nie jednostka delegująca wydzielone siły np. na manewry czy służbę na granicy z Białorusią, jest niezdolna do działania bez rozwinięcia mobilizacyjnego (czyli uzupełnienia powołanymi w razie zagrożenia rezerwistami), bo ma za mało żołnierzy.
Dane NIK-u nie ujawniają liczebności pozostałych dużych jednostek, ale nie ma powodów, by sądzić, że sytuacja w nich jest znacząco lepsza. Nowe jednostki powstają w sytuacji, gdy te już istniejące cierpią na deficyt kadr.
Iluzja statystyk
Dlatego imponująca i stawiająca nasze siły zbrojne na czele NATO liczebność polskiej armii – choć bardzo ważna – nie ma bezpośredniego przełożenia na jej siłę i zdolności. Obowiązujący obecnie plan rozwoju Wojska Polskiego zakłada, że docelowo będzie w nim służyć 250 tys. żołnierzy zawodowych i 50 tys. żołnierzy WOT-u.
Zanim to nastąpi, a tworzone obecnie jednostki zostaną w pełni sformowane, minie jednak jeszcze wiele lat. Do tego czasu komunikaty o "pierwszej armii Europy", nawet jeśli są podparte statystykami, należy traktować z dużą rezerwą.
Łukasz Michalik, dziennikarz Wirtualnej Polski