Pociski powietrze-powietrze dalekiego zasięgu. Pogromcy AWACS-ów i latających cystern
Coraz trudniej w razie konfliktu zbrojnego znaleźć na niebie bezpieczne miejsce. Nowe typy pocisków powietrze-powietrze stanowią zagrożenie nie tylko dla myśliwców uczestniczących w walkach, ale także dla działających na zapleczu maszyn wsparcia, jak powietrzne tankowce czy samoloty wczesnego ostrzegania.
Ujawnione kilka miesięcy temu nowe, futurystyczne, chińskie samoloty J-36 i J-50 wzbudzają na świecie duże zainteresowanie, a każde ich zdjęcie z jakimś detalem technicznym jest dogłębnie omawiane i analizowane. Jednym ze szczegółów, jakie zwracają uwagę w przypadku J-36, jest rozmiar głównej komory uzbrojenia.
Choć wydaje się ona dość wąska, co może ograniczać możliwość przenoszenia np. kilku pocisków manewrujących, wyróżnia się wyjątkową długością. Gdy w samolotach zaliczanych do 5. generacji, jak amerykańskie F-22 czy F-35, albo chiński J-20, główna komora uzbrojenia ma ok. 4,5 metra, w nowej chińskiej maszynie jej szacowana długość sięga aż 7 metrów, co sugeruje zamiar umieszczenia w niej broni o bardzo dużej długości.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Bliskość i bezpieczeństwo - czas epokowych zmian? - Historie Jutra napędza PLAY #6
Obok oczywistych skojarzeń z pociskami manewrującymi czy przeciwokrętowymi jedną z prób wyjaśnienia tej zagadki jest nowy, chiński pocisk powietrze-powietrze o bardzo dużym zasięgu PL-17. Jego testy prowadzono od 2016 r. i – według chińskich źródeł – broń jest już użytkowana przez chińskie lotnictwo. Pocisk ma około 6 metrów długości i rekordowy zasięg szacowany na 400-450 km.
Gabaryty PL-17 sprawiają, że pocisk może być przenoszony przez starsze samoloty – J-16, Su-30MKK czy Su-35 – z zewnętrznymi węzłami pozwalającymi na podwieszanie uzbrojenia pod skrzydłami i kadłubem.
Długość PL-17 nie pozwala na umieszczenie go w wewnętrznych komorach uzbrojenia obecnie eksploatowanych chińskich samolotów 5. generacji, ale zmianę w tej kwestii przyniesie – być może – zaliczany do 6. generacji J-36.
Zasięg pocisków powietrze-powietrze
Jaki zasięg mają współczesne pociski powietrze-powietrze? Wartości, które pojawiają się w różnych danych technicznych, tabelach czy zestawieniach, są zazwyczaj mylące. Wynika to z faktu, że prawdziwą odpowiedzią na pytanie o zasięg pocisku powietrze-powietrze muszą być słowa: to zależy.
Zasięgiem pocisku nie jest dystans, na jaki może on dolecieć, ale ten, na którym może skutecznie zwalczać wyznaczone cele. Wpływa na niego wiele zmiennych: od prędkości nosiciela, poprzez różnicę w wysokości (czy pocisk musi "wspinać" się, czy leci w dół), położenie celu, jego kurs czy wykonywane manewry. Suma tych i wielu innych czynników przekłada się np. na duży zasięg pocisków AMRAAM, odpalanych przez F-15 – ten sam pocisk przenoszony przez inny samolot będzie miał mniejszy zasięg.
Wszystko to sprawia, że precyzyjniejszym, ale i trudniejszym do wyznaczenia wskaźnikiem jest NEZ (no escape zone – strefa bez ucieczki). To obszar, na którym prawdopodobieństwo trafienia przez pocisk jest bardzo wysokie.
Różnicę pomiędzy teoretycznym a praktycznym zasięgiem dobrze widać choćby w przypadku pocisku Meteor – przy zasięgu szacowanym na ponad 200 km jego NEZ to około 60 km.
Kamień milowy: AIM-54 Phoenix i F-14 Tomcat
Przez długie lata szczytem wyrafinowania w przypadku broni lotniczej były pociski pozwalające na walkę poza zasięgiem wzroku (beyond-visual-range – BVR), na dystansie do ok. 40 km. Amerykański AIM-7 Sparrow, jego brytyjski wariant SkyFlash czy francuski Super 530.
Opracowane w latach 60. i 70. XX wieku charakteryzowały się półaktywnym naprowadzaniem – pocisk odbierał fale radarowe odbite od celu, ale ich źródłem był zewnętrzny radar, znajdujący się w samolocie. Narzucało to liczne ograniczenia związane z manewrowaniem samolotu, który wystrzelił pocisk, jak również możliwością jednoczesnego zwalczania wielu celów.
W takich warunkach przełomem było wprowadzenie do służby pocisku AIM-54 Phoenix o zasięgu ok. 160 km, przenoszonego przez samolot F-14 Tomcat. Tandem ten powstał w celu zabezpieczenia amerykańskich lotniskowców przed "kompleksem lotniczo- rakietowym K22M", czyli pociskiem Raduga Ch-22 przenoszonym przez bombowiec Tu-22M.
Tomcat wraz ze swoimi pociskami dalekiego zasięgu był – gdy wszedł do służby w latach 70. XX wieku – szczytem ówczesnej techniki. Każdy z Phoeniksów miał własny radar, dzięki czemu jeden F-14 mógł jednocześnie śledzić 24 cele i zwalczać aż sześć wrogich maszyn.
Pociski z aktywnym naprowadzaniem
Rozwiązanie to stało się standardem w późniejszych pociskach klasyfikowanych początkowo jako broń średniego zasięgu, jak amerykański AIM-120 AMRAAM, francuski MICA czy rosyjski R-77, a także rosyjski odpowiednik Phoeniksa – pocisk dalekiego zasięgu R-37. Mimo swojego wieku stanowi on obecnie poważny problem dla lotnictwa ukraińskiego, pozwalając Rosjanom na atakowanie ukraińskich samolotów spoza zasięgu ich broni czy systemów przeciwlotniczych.
Przyspieszenie prac nad nowymi pociskami powietrze-powietrze o dużym zasięgu nastąpiło pod koniec pierwszej dekady XXI wieku. Ich efektem są np. nowe wersje AMRAAM-a, jak kupione przez Polskę pociski AIM-120D3 o zasięgu do 160 km, napędzany silnikiem strumieniowym pocisk Meteor o zasięgu przekraczającym 200 km, przetestowany w walkach nad Kaszmirem chiński PL-15 o zasięgu (dla wersji eksportowej) 150 km, a także AIM-260 JATM czy AIM-174B Gunslinger.
Nowe cele
Pojawienie się pocisków lotniczych o zasięgu znacznie przekraczającym 200 km oznacza poważną zmianę. Celami stają się bowiem nie tylko maszyny bojowe, ale także samoloty wsparcia, które działając w głębi własnej przestrzeni powietrznej były do tej pory bezpieczne.
Ograniczy to zdolność do działania samolotów takich jak powietrzne tankowce, maszyny transportowe czy AWACS-y. Z myślą o tych zmianach Pentagon prowadzi program NGAS, którego rezultatem ma być nowy powietrzny tankowiec, trudnowykrywalny i zdolny do przetrwania w zasięgu wrogich pocisków.
Rewolucja, związana z wprowadzeniem do służby pocisków dalekiego zasięgu mogła mieć wpływ także na niedawną decyzję, ogłoszoną przez sekretarza obrony Pete’a Hegsetha: Stany Zjednoczone rezygnują z nowych AWACS-ów, jako perspektywiczne rozwiązanie traktując nie samoloty wczesnego ostrzegania, ale rozpoznanie satelitarne.